Poznałam Kamila trzy lata temu na konferencji branżowej. Nasz związek rozwijał się powoli, ale pewnie. Po roku zamieszkaliśmy razem, a po dwóch mi się oświadczył. Z Alicją, jego matką, nigdy nie złapałam jednak kontaktu. Zawsze była chłodna i uprzejma aż do przesady. Taka kobieta, której nigdy nie wiadomo, co naprawdę myśli. Kamil mówił: – Ona tak ma. Ale z czasem cię pokocha. Okazało się jednak, że Alicja od lat trzymała w sobie tajemnicę syna i to właśnie dzięki niej poznałam prawdę.

Bajka zmieniła się w koszmar

W dniu ślubu wszystko szło idealnie. Nagle, przy wejściu do kościoła podszedł do mnie Paweł, brat Kamila. Spojrzał mi w oczy i powiedział cicho:

– Jeszcze możesz się wycofać.

Zamarłam.

– Żartujesz?

Nie odpowiedział. Wzruszył ramionami i odszedł. Wtedy pierwszy raz poczułam, że coś przede mną ukrywają. I że być może zaraz poślubię człowieka, którego tak naprawdę… nie znam. Przed wejściem do kościoła kręciło się już sporo gości. Wszyscy uśmiechnięci, podekscytowani, niektórzy wzruszeni. A ja chciałam się cieszyć, ale słowa Pawła wracały jak echo. Po co to powiedział? Zazdrości bratu czy wie coś, czego ja nie wiem? Weszłam do zakrystii, żeby się trochę uspokoić, a tam był Kamil. Uśmiechnął się do mnie ciepło, ale coś w jego oczach mnie zaniepokoiło.

– Hej, wszystko w porządku? – zapytałam cicho.

– Jasne. Po prostu dużo emocji – odpowiedział, całując mnie w czoło. – Zaraz będziesz moją żoną.

– Twoja mama była dzisiaj... dziwna. I Paweł... powiedział coś bardzo niepokojącego.

Kamil westchnął i odwrócił wzrok.

– Nie teraz, Natka. Proszę. Zaufaj mi. Wszystko jest pod kontrolą.

– Ale Kamil, ja nie chcę ślubu, który zaczyna się od tajemnic!

Chciałam powiedzieć więcej, ale w tej samej chwili do pomieszczenia wszedł jeden z organizatorów.

– Gotowi? Za 30 minut zaczynamy!

Spojrzeliśmy na siebie. On lekko się uśmiechnął, ale ja poczułam tylko jeszcze większy niepokój. Słyszałam, jak wypuszcza powietrze z siłą, jakby trzymał coś w sobie zbyt długo.

Co takiego ukrywają przede mną wszyscy dookoła?

Kręciłam się po bocznych korytarzach kościoła, aż trafiłam do tylnych drzwi prowadzących na zewnątrz. Chciałam złapać oddech i uspokoić się, a wtedy usłyszałam głos Alicji. Stała tuż za rogiem, z telefonem przy uchu.

– Ona nie może się dowiedzieć. Kamil obiecał, że się tym zajmie – syczała. – Jeśli Paweł znowu coś chlapnie, wszystko się posypie. A wtedy… – przerwała, bo chyba ktoś ją usłyszał.

Serce waliło mi jak młot. Co tu się do cholery dzieje? Wiedziałam, że to o mnie, o nas. Musiałam ją skonfrontować. Stała sztywno, patrząc przez okno.

– Muszę wiedzieć, co się dzieje – powiedziałam bez wstępów. – Słyszałam, jak rozmawiałaś przez telefon.

Alicja spojrzała na mnie z chłodnym spokojem.

– To nie twój moment. I nie twoja sprawa.

– Wychodzę za twojego syna za dwadzieścia minut! Jeśli jest coś, co powinnam wiedzieć, to właśnie TERAZ jest moment!

Milczała chwilę. W końcu westchnęła i powiedziała cicho:

Są rzeczy, których kobieta musi się nauczyć, jeśli chce być żoną.

– Czyli kłamać i udawać? – rzuciłam ostro.

– Czyli wybaczać. I trzymać rodzinę, choćby nie była idealna.

Czułam, że to jeszcze nie koniec

Zostało kilkanaście minut do rozpoczęcia ceremonii. Monika, moja świadkowa próbowała mnie uspokoić, ale wyrwałam się jej i poszłam szukać Kamila. Znalazłam ich z boku kościoła. Rozmawiał z matką półszeptem, a ja zatrzymałam się za drzwiami i usłyszałam wszystko.

– Nie możesz jej w to wciągać – mówiła ostro Alicja. – Nie zasługuje na to, co zrobiłeś. Masz jej powiedzieć, albo ja to zrobię.

– Mamo, teraz?! – Kamil był wściekły. – Nie widzisz, co się dzieje? Już i tak wszystko się sypie.

– Może właśnie na to zasłużyłeś. Może powinieneś ponieść konsekwencje.

– Zamilcz! – syknął.

Weszłam.

– O czym wy mówicie? – zapytałam. Głos mi drżał, ale stałam prosto. – Co zrobiłeś, Kamil?

Nie jesteś pierwszą i nie jesteś jedyną – powiedziała Alicja bez emocji.

Spojrzałam na Kamila. Zbladł. Próbował coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie słowa. Wtedy Alicja odezwała się spokojnie, jakby opowiadała o pogodzie.

Kamil miał romans...  i ma z nią dziecko. Dwuletnią dziewczynkę.

– Co?! – wrzasnęłam. – Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?!

– Bałem się, że cię stracę – wydukał.

– I dlatego chciałeś wziąć ślub, mając drugie życie na boku?

– To nie tak. Zapędziłem się... A potem... już nie wiedziałem, jak to wszystko poskładać.

– Nadal coś do niej czujesz, tak?

Milczał. I to wystarczyło.

Cały świat nagle runął

Alicja spojrzała mi w oczy.

– Wiesz, Natalia, ja też miałam nadzieję. Że może ty go ułożysz. Że dasz radę. Ale on… nie potrafi być inny.

Monika usłyszała krzyki i przybiegła sprawdzić, co się dzieje. To był dla mnie znak, że czas kończyć ten cyrk.

– Co się stało?! 

– Jedźmy stąd. Proszę.

Złapała mnie za rękę. Resztę pamiętam jak przez mgłę. W samochodzie nie mówiłam nic.

– Chcesz tam wracać? – zapytała Monika, kiedy zatrzymała się na poboczu.

– Nie, nie stanę przed ołtarzem z człowiekiem, który mnie okłamywał.

Ostatnia szansa na wyjaśnienia

Po dwóch godzinach Kamil wrócił do domu. Chociaż nie wiedziałam po co, bo nie miał czego tu szukać. 

– Powiedz mi wszystko. Teraz już nie ma znaczenia, czy mnie zranisz. Chcę znać prawdę.

Kamil podniósł wzrok.

– To było, zanim cię poznałem. Z nią to nie był związek, tylko… sytuacja. Wpadka. Myślałem, że alimenty załatwią sprawę. Czasem ją odwiedzałem. Nie dla niej, dla dziecka.

– Dla dziecka? – prychnęłam. – Które ukrywałeś, jakby było wstydem?

Milczał.

– Miałeś szansę powiedzieć mi wszystko. Nawet wczoraj. Ale wolałeś, żebym szła do ołtarza jak idiotka. Żebym ślubowała wierność komuś, kto nie potrafił być szczery.

– Chciałem zacząć od nowa – powiedział cicho. – Naprawdę. Myślałem, że jeśli tego nie powiem, to może uda się wszystko zbudować od zera.

– Świetnie, zatem to jest twój nowy początek – powiedziałam i ręką wskazałam na drzwi. 

– Ale...

Nie dałam mu dokończyć. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że odzyskuję kontrolę. Mimo łez i mimo bólu, koniec robienia ze mnie idiotki.

Natalia, 26 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.