Mówią, że człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego i że potrafi nauczyć się funkcjonować nawet w nieszczęściu, jeśli trwa ono wystarczająco długo. I ja też się nauczyłam nie oczekiwać za wiele. Nie marzyć. Nauczyłam się spać sama, mimo że on leżał obok. Piotr. Mój mąż. Mężczyzna, z którym spędziłam dwanaście lat życia, a którego z czasem przestałam rozpoznawać. Z zewnątrz wszystko wyglądało idealnie. Dom pod miastem, dwójka dzieci, niedzielne obiady, wakacje nad jeziorem. Uśmiechy do sąsiadów, pozory harmonii. Nawet ja przez jakiś czas wierzyłam, że jest dobrze, ale coś było nie tak. Czułam to w jego spojrzeniach, które omijały mnie, kiedy próbowałam się do niego odezwać. Czułam to, gdy wracał późno i unikał pytań.

Prawda wyszła na jaw przypadkiem. Początkowo sądziłam, że to pomyłka, ale wkrótce zrozumiałam, że Piotr od miesięcy prowadził podwójne życie i po raz pierwszy od lat wybrałam siebie. Dla dzieci, dla świętego spokoju i dla tej kobiety, którą kiedyś byłam, zanim się pogubiłam. Złożyłam pozew o rozwód.

Weszłam i usiadłam naprzeciwko Piotra

Obok niego jego adwokatka, a ja byłam sama, bo moja prawniczka się spóźniała. Na stole leżały dokumenty. Podpisane przez niego i częściowo przeze mnie. Niby wszystko miało przebiec sprawnie – rozwód za porozumieniem stron. Dzieci zostają ze mną, dom sprzedajemy, a pieniądze dzielimy na pół. Tak mówił jeszcze wczoraj przez telefon, ale teraz zaskoczył wszystkich.

– Julia, muszę ci coś jeszcze powiedzieć, zanim przejdziemy do konkretów. Chodzi o kredyty. O niektóre... zobowiązania, których wcześniej nie uwzględniłem w naszych rozmowach. Robiłem to dla nas – powiedział, z tym swoim zmęczonym głosem. – Myślałem, że jakoś to rozwiążę, że nie będę cię tym obciążał. Chciałem chronić rodzinę.

Wyciągnął jakieś papiery z teczki. Spojrzałam na liczby. Nie rozumiałam ich wszystkich, ale jedno było pewne – tych kwot nie było w żadnym z naszych wcześniejszych ustaleń.

– Piotr, jak mogłeś? Ochronić ukrywając przed żoną kilkaset tysięcy długu? Kredyt odnawialny? Trzy pożyczki gotówkowe? Limity na kartach? Nie robiłeś tego dla nas, tylko dla siebie – syknęłam przez zęby. – Wolałeś, żebym myślała, że wszystko gra, zamiast powiedzieć mi prawdę. Bałeś się, że cię zostawię? To już się stało, Piotr. Zostawiłam cię nie przez te pieniądze, tylko przez to, że mnie w nich zakopałeś.

Siedzieliśmy w ciszy, którą przerwało tylko ciche pukanie – weszła moja prawniczka. Spojrzała na nas, potem na dokumenty, które trzymałam w ręku. Pochyliła się nade mną i zapytała szeptem: – Czy wszystko w porządku?

Pokręciłam głową. Nic nie było w porządku. Czułam się zdradzona, wykorzystana, wystawiona do wiatru przez człowieka, któremu ufałam. A przecież dopiero zaczynałam odkrywać, ile mnie to będzie kosztować.

Wróciłam do mieszkania wykończona

Zsunęłam buty, rzuciłam torebkę na fotel i usiadłam na podłodze, oparta o zimną ścianę w przedpokoju. Chciałam się rozpłakać, ale w środku było pusto. Gdybym teraz zaczęła, nie wiedziałabym, kiedy przestać. Po chwili podniosłam się i sięgnęłam po teczkę z dokumentami. W kuchni rozłożyłam je na stole, jeden po drugim. Umowy, wydruki z banków, korespondencja, której nigdy nie widziałam. Wszystko podpisane jego nazwiskiem. Niektóre nawet z ostatnich miesięcy, kiedy już planowaliśmy rozwód.

Zadzwonił telefon. Spojrzałam na ekran – Marta.

– I jak poszło? – zapytała bez wstępu.

– Dowiedziałam się, że długi są większe, niż myślałam. Dużo większe. Ukrywał je przede mną latami – powiedziałam, czując, jak głos mi się załamuje.

Po drugiej stronie zapadła cisza, a zaraz potem stanowczy ton: – Julia, nie poradzisz sobie z tym sama. Musisz znaleźć kogoś, kto ci to wszystko ogarnie. Masz kontakt z Dawidem?

Zawahałam się: – Nie widziałam go od liceum.

– No to spróbuj. Co ci szkodzi? On siedzi w takich sprawach. Odezwij się, naprawdę.

Rozłączyłam się i zaraz potem wyszukałam numer. Był zapisany jeszcze jako „Dawid – obóz harcerski”. Napisałam krótką wiadomość: „Cześć, tu Julia. Potrzebuję pomocy. To ważne. Odezwiesz się?” Nie spodziewałam się odpowiedzi od razu, ale wysłałam. To był pierwszy raz od dawna, kiedy zrobiłam coś z nadzieją, a nie tylko ze strachu.

Spotkaliśmy się w kawiarni

Dawid wszedł punktualnie, jakbyśmy się umówili na zebranie w pracy, nie na rozmowę po dwudziestu latach. Miał na sobie ciemną kurtkę, schludną koszulę i ten sam spokój w oczach, który pamiętałam z liceum. Wstałam, żeby się przywitać, i przez ułamek sekundy czułam się, jakby czas się cofnął.

– Cześć – powiedział, uśmiechając się lekko. – Wyglądasz… jak ktoś, kto potrzebuje kawy.

Usiedliśmy i opowiedziałam mu wszystko. Nie od razu, nie od początku – urywkami, jak potrafiłam. O rozwodzie, o długu, o kłamstwach Piotra. Słuchał uważnie, nie przerywał, tylko czasem kiwał głową.

– Wiem, że teraz wygląda to jak ruina – powiedział w końcu. – Ale wszystko da się jeszcze posprzątać. To kwestia czasu, konsekwencji i paru trudnych decyzji, ale nie jesteś w tym sama. Pomogę ci.

Zamilkłam na chwilę, a potem spojrzałam mu w oczy: – Dlaczego w ogóle chcesz mi pomóc?

– Bo mi na tobie zależy. Zawsze zależało.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez tyle miesięcy byłam sama z tym wszystkim, że nagła obecność kogoś, kto nie ocenia, tylko słucha, rozbroiła mnie. Poczułam, że ramiona zaczynają mi drżeć. Nie płakałam. Ale po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam, że mogłabym.

Od spotkania minęło kilka tygodni

Dawid zjawiał się regularnie – z teczką dokumentów, notatnikiem i spokojem, którego mi brakowało. Pomagał mi przeglądać papiery, dzwonił do banków, tłumaczył rzeczy, których nie rozumiałam. Kiedy ja gubiłam się w terminach i liczbach, on potrafił z prostotą wszystko poukładać. Coraz częściej zostawał na obiad- najpierw z grzeczności, a potem jakby z przyzwyczajenia. Rozmawialiśmy o wszystkim – o dawnych czasach i o tym, co dalej. Czasem się śmialiśmy, a ja wtedy łapałam się na tym, że czuję się lżejsza.

Któregoś wieczoru powiedziałam: – Wiesz, Dawid… ja nie mogę sobie pozwolić na kolejne złamane serce. Już raz nie podniosłam się zbyt szybko.

Popatrzył na mnie spokojnie: – Wiem, że się boisz. Ja też. Nie musisz być teraz gotowa, poczekam ile będzie trzeba.

Nie odpowiedziałam nic, ale on tego nie oczekiwał. Gdy rozeszliśmy się z Dawidem, położyłam się do łóżka i długo myślałam o tej rozmowie.

Niespodziewanie zadzwonił Piotr

Jego głos brzmiał, jak dawniej: – Julia, musimy porozmawiać. Nie przez prawników, tylko normalnie. Dla dzieci.

Nie chciałam, ale się zgodziłam. Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni, w której jeszcze niedawno siedziałam z Dawidem. Piotr wyglądał lepiej niż się spodziewałam. Miał nowy garnitur i świeży zapach. Zaskoczyło mnie, jak szybko ktoś potrafi pozbierać się po wszystkim, co sam zniszczył.

– Myślałem dużo – zaczął. – Popełniłem błędy, ale może da się to jeszcze naprawić? Zróbmy to dla dzieci.

Spojrzałam na niego i przez moment poczułam coś, co było kiedyś czułością. Potem zobaczyłam w pamięci ten stos papierów na moim stole.

– Dla dzieci powinnam trzymać się z daleka od ciebie – odpowiedziałam cicho.

Piotr opuścił wzrok. – Chcę zacząć od nowa, Julia. Może inaczej, może mądrzej.

Nie odrzekłam nic. Wiedziałam, że jego „od nowa” znaczy „po staremu”.

Powiedziałam wszystko Dawidowi

Siedzieliśmy w parku, dzieci bawiły się na placu zabaw. Opowiedziałam mu o spotkaniu minuta po minucie. 

– Jeśli chcesz do niego wrócić – powiedział spokojnie – zrozumiem.

Nie chcę wracać, ale nie wiem, czy potrafię iść dalej.

– Nie musisz wszystkiego wiedzieć dziś – odparł. – Ważne, że nie chcesz już tkwić w miejscu.

Patrzyłam, jak dzieci biegną w moją stronę, śmiejąc się. Przy Dawidzie byłam znacznie spokojniejsza i nagle zrozumiałam, że pierwszy raz od dawna nie boję się jutra.

Nowe mieszkanie było mniejsze, ale moje

Ściany jeszcze pachniały farbą, a podłogi skrzypiały przy każdym kroku. Dawid pomagał mi przy przeprowadzce – znosił kartony, skręcał meble, czasem milczał, kiedy widział, że potrzebuję ciszy. Dzieci biegały po pustych pokojach i śmiały się, że echo brzmi jak w jaskini.

Wieczorem usiedliśmy wszyscy na podłodze, z pizzą i plastikowymi kubkami, jakby to było święto. I w pewnym sensie było. Po raz pierwszy od dawna czułam, że to miejsce, w którym mogę oddychać. Kiedy dzieci zasnęły, Dawid został jeszcze chwilę. Stał przy drzwiach, jakby nie chciał odchodzić.

– Julia – powiedział cicho – Nie muszę być od razu kimś bliskim, wystarczy, że będę obok.

Uśmiechnęłam się. – Wiem. I to na razie wystarczy.

Kiedy wyszedł, usiadłam przy oknie i myślałam o tym, jak bardzo różni się moje życie od tego, które kiedyś planowałam. Mimo wszystko nie chciałabym już wracać. Uczyłam się ufać sobie i żyć spokojnie, nie od jutra, tylko od dziś. Może kiedyś będę gotowa na coś więcej, ale wiedziałam jedno – przeszłość już mnie nie trzymała. Teraz to ja wybierałam, w którą stronę pójdę.

Julia, 37 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także: