Mam na koncie trzy rozwody. Niby to śmieszne, ale nikt się już nie śmieje. Nawet ja. A kiedyś byłam tą zabawną. Wiecznie w centrum, błyskotliwą, sypiącą żartami jak z rękawa. Zwłaszcza gdy chodziło o mojego młodszego brata. Daniel zawsze był nieśmiały, wycofany i wiecznie sam. Idealny temat do rodzinnych docinków. „Może mu znajdziemy dziewczynę przez ogłoszenie?” – rzucałam kiedyś przy stole, a wszyscy tylko cicho się podśmiechiwali. Teraz jednak wszystko się odwróciło i to Daniel bierze ślub, a ja… no cóż, pakuję walizkę i wracam do rodzinnego domu. Znowu sama, po trzecim rozstaniu.
Ojca zastałam w kuchni
Siedział przy stole z gazetą, jakby czas się dla niego zatrzymał. Tylko siwe włosy rzucały się w oczy bardziej niż ostatnim razem. Spojrzał na mnie znad okularów.
– Myślałem, że się nie pokażesz – rzucił bez powitania.
– Też o tym myślałam – odpowiedziałam, zrzucając torbę na krzesło.
– No to się nie męcz. Po co przyjeżdżać, skoro z góry wiadomo, że będziesz zgryźliwa? Może w końcu byś pomyślała o poukładaniu życia, zamiast wciąż pakować się w nowe dramaty.
– Tato... Daniel się raz zakochał i od razu jest bohaterem, a ja? Chociaż próbowałam, a on przez lata nie potrafił nawet pójść na randkę!
– A może właśnie dlatego mu się udało. Bo nie biegał jak kot z pęcherzem. Ty zawsze wszystko wiedziałaś najlepiej i co ci z tego zostało?
– A może po prostu nie jestem stworzona do miłości?! – wyrwało mi się z gardła szybciej, niż zdążyłam pomyśleć.
Zamilkł i popatrzył na mnie dłużej, niż chciałam. Z tym swoim spojrzeniem, w którym nigdy nie było współczucia. Wyszedł z kuchni bez słowa, a ja zostałam i w myślach powtarzałam jego słowa: „Zawsze wszystko wiedziałaś najlepiej”. A może właśnie to mnie zgubiło? Że tak bardzo chciałam mieć rację, że nie zauważyłam, jak bardzo jestem pogubiona?
Potem usiadłam z mamą
– Mamo, powiedz szczerze... myślisz, że to wszystko moja wina?
Westchnęła. I to nie było westchnienie „nie wiem, kochanie”. To było westchnienie „tak, ale nie wiem, jak ci to powiedzieć, żeby cię nie złamać”.
– Czasem mam wrażenie – zaczęła ostrożnie – że boisz się być z kimś naprawdę, bo wtedy trzeba się odsłonić. A ty zawsze trzymasz gardę wysoko.
– Serio? – uniosłam brew. – To nie ja udaję perfekcyjną, jak Daniel i ta jego nowa święta!
– Natalia... Daniel nie musi niczego udawać, on po prostu wie, czego chce.
– Nie rozśmieszaj mnie. On nie ma pojęcia o prawdziwym życiu. Nie wie, co to znaczy popełnić błąd, zawalczyć, upaść. On tylko czekał, aż ktoś go wybierze.
– Może właśnie dlatego jego wybór ma teraz sens.
Zamilkłam. Mama zawsze była po mojej stronie, a teraz nagle mówiła językiem rozsądku. Jakby zmieniłyśmy role. W myślach przyznałam przed samą sobą: jestem zazdrosna. O Daniela i o to, że jemu się udało. A ja? Ja tylko ciągle próbuję naprawiać siebie od zewnątrz, a w środku dalej jestem tym samym bałaganem.
Wyszłam się przewietrzyć
Stanęłam na tarasie przed domem i wtedy, gdy usłyszałam ich głosy za drzewami. Zatrzymałam się jak wryta.
– Trochę się boję, że Natalia popsuje nam ten dzień – powiedział Daniel cicho.
– Ona po prostu cierpi. To widać – odpowiedziała Magda. Jej głos był łagodny. – Może nigdy się nie nauczyła, jak to jest... być z kimś naprawdę.
Zatkało mnie i poczułam, jakby ktoś rozciął mnie na pół. Cierpię? Może i tak, ale żeby obcy człowiek mówił o mnie z taką pewnością? Nie mogłam dłużej tego słuchać i musiałam wyjść do nich.
– Nie jestem żadnym zagrożeniem – powiedziałam, patrząc im prosto w oczy. – Ale może rzeczywiście nigdy nie byłam gotowa na coś prawdziwego.
Daniel wyglądał na zaskoczonego, a jego narzeczona Magda milczała.
– Zawsze uważałam, że jesteś za miękki, za niezdecydowany – dodałam. – Ale wygląda na to, że to ja nie umiałam się zatrzymać. Wszystko musiało być mocne, szybkie, spektakularne. A ty... ty po prostu poczekałeś.
– Może po prostu nie chciałaś zobaczyć, że nie wszystko trzeba wygrać – odpowiedział cicho.
Wtedy po raz pierwszy od lat nie poczułam potrzeby się bronić. Stałam tam z bratem i jego narzeczoną – ludźmi, których kiedyś uważałam za nudnych – i zrozumiałam, że to ja żyłam jak rozbity pociąg. A oni? Oni po prostu budowali stację. Nie powiedziałam już nic. Odwróciłam się i wróciłam do domu z uczuciem, że właśnie ktoś zdjął mi maskę, pod którą tak długo próbowałam się chować.
Musiałam wszystko przemyśleć
Siedziałam w moim dawnym pokoju, przy biurku, a na kolanach trzymałam stary album. Zdjęcia z trzech ślubów. Trzy białe suknie. Trzy różne twarze mężczyzn. A moja – za każdym razem ta sama.
Na pierwszym zdjęciu stałam obok Marka. To był mężczyzna w typie skórzana kurtka, tatuaże i motocykl. Był ekscytujący, ale po trzech miesiącach uciekł z jakąś kelnerką do Barcelony. Drugi to Michał. Prawnik. Perfekcyjny i ułożony, nawet trochę zbyt. Minęło pięć lat, zanim zorientowałam się, że nawet przy nim czułam się... samotna. Trzeci – Kuba. Artysta, który obiecał, że mnie "uleczy". Mówił, że jestem piękna, nawet gdy płaczę, ale po roku już nie chciał słuchać moich łez. Odchodził w milczeniu, a ja znów zostawałam z pustką.
Z każdym kolejnym związkiem myślałam, że to mężczyźni mnie zawodzą. A może to ja nie dawałam im nawet szansy, żeby mnie naprawdę poznali? Przesunęłam dłonią po zdjęciu, a potem spojrzałam w lustro. Byłam starsza, ale czy mądrzejsza? Może jedyną osobą, której naprawdę nie umiałam pokochać, byłam ja sama.
Usiadłam na tarasie
Było już po dwudziestej, niebo granatowe, powietrze pachniało ogrodem i stresem przed wielkim dniem. Nagle przyszedł do mnie Daniel i przyniósł dwie herbaty. Nie odzywaliśmy się przez dłuższą chwilę.
– Pamiętam, jak mówiłaś, że kobieta powinna zmieniać faceta co pięć lat. Jak samochód – odezwał się cicho, z półuśmiechem.
– Daj spokój, byłam głupia.
– Nie. Po prostu... głośniejszą wersją siebie. Zawsze musiałaś być pierwsza.
– Zazdrościłam ci – przyznałam po chwili. – Że potrafisz czekać na tę jedyną i nie boisz się być sam. Ja zawsze uciekałam w ludzi. W byle jakie „kocham cię”, oby tylko nie słyszeć własnych myśli. Wiesz Daniel, ja nawet nie wiem, czy jeszcze umiem kochać. Tak prawdziwie, bez scenariusza i bez udawania.
Daniel oparł się wygodnie, spojrzał w ciemniejące niebo: – Może jeszcze nie spotkałaś kogoś, przy kim nie musisz uciekać.
Zamilkłam, bo poczułam, że coś we mnie się rozkleja. Po raz pierwszy od dawna nie czułam się starszą siostrą, która musi mieć rację. Byłam po prostu kobietą. Zmęczoną, pogubioną, ale... obecną.
– Przepraszam cię za wszystko. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy – powiedziałam cicho.
– A ja mam nadzieję, że ty też jeszcze dasz sobie na to szansę.
Nie odpowiedziałam, ale w tamtym momencie pierwszy raz naprawdę w to uwierzyłam. Zapaliła się we mnie iskierka nadziei na to, że jeszcze spotkam tę jedną jedyną osobę, przeznaczoną tylko mnie. Daniel popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, a potem ostrożnie i delikatnie mnie przytulił. Tak po prostu, bez żadnego słowa i po bratersku. Najpierw byłam dość zaskoczona, ale po chwili poczułam, że tego właśnie mi było trzeba. Kogoś, kto mnie zrozumie i nie będzie oceniał.
Natalia, 40 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po długiej rozłące postanowiłam w końcu odwiedzić syna. Przyjechałam bez zapowiedzi i nie byłam gotowa na taki widok”
- „Chciałam zaskoczyć męża i odwiedziłam go w delegacji. Okazało się jednak, że to na mnie czekała większa niespodzianka”
- „Wiedziałam, że mam cudowną córkę, ale takiej niespodzianki się nie spodziewałam. Wszystkie sąsiadki mi zazdrościły”









