Mam na imię Joanna, mam 33 lata i pracuję z domu – zajmuję się projektowaniem graficznym jako freelancerka. Dobrze mi z tym. Lubię swoją niezależność, swoje tempo i to, że nie muszę nikomu tłumaczyć, dlaczego w środku dnia wychodzę do drogerii albo robię sobie maseczkę w przerwie. Dbanie o siebie to nie fanaberia – to mój sposób na stres, na odnalezienie siebie w świecie, który pędzi i oczekuje, że kobieta ogarnie wszystko z uśmiechem.
Z Pawłem jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Kocham go – za spokój, za czułość, za to, że przy nim zawsze czułam się bezpieczna. Ale coraz częściej mam wrażenie, że już nie jesteśmy drużyną. Od zawsze wiedziałam, że jego mama – Halina – mnie nie lubi. Nigdy nie powiedziała tego wprost, ale potrafiła rzucić takie zdanie, że człowiekowi ścierpła skóra. Ostatnio jednak przestała się hamować. Powiedziała Pawłowi, że wydaję za dużo na kosmetyki i że marnuję jego pensję. Jakby to były jej pieniądze, a moja praca nie istniała. Jakby miał mnie rozliczać z każdej złotówki. Zaczęłam się zastanawiać… co się z nami dzieje?
Poczułam się jak intruz
Wróciłam z drogerii, zadowolona, bo upolowałam serum, które zwykle kosztuje fortunę, za połowę ceny. Rzuciłam siatkę na krzesło i poszłam do kuchni zrobić herbatę. Wtedy ją zobaczyłam – kartkę. Tę samą, na której rano zapisałam, co chciałam kupić. Wyrzuciłam ją do śmieci. A teraz leżała na stole, starannie rozprostowana.
– Paweł, co to robi na wierzchu?
– Nic, mama była, pokazałem jej, bo... no, rozmawialiśmy o finansach – burknął, jakby to było coś całkiem normalnego.
– Ty chyba żartujesz. Pokazałeś jej moją listę zakupów? Moje prywatne rzeczy?!
– Przesadzasz, Asia. Mama się tylko martwi. Zapytała, skąd tyle wydatków, to...
– To co?! Uznałeś, że najlepiej pokazać jej, na co wydaję swoje pieniądze?! Bo to są moje pieniądze. Pamiętasz jeszcze, że ja też pracuję?
– Ale ona miała rację w jednej rzeczy... może faktycznie trochę przesadzasz z tymi kremami. Przecież masz pół łazienki w tubach, buteleczkach i pojemnikach...
– Wiesz co? Może to z nią mogłeś się ożenić. Skoro wie lepiej, jaka powinna być twoja żona.
Zamilkł. Nie przeprosił, nie powiedział nic. Patrzył gdzieś w bok, jakby nagle ściana była bardziej interesująca ode mnie.
– Czy ty w ogóle jesteś po mojej stronie?
Nie odpowiedział. A ja po raz pierwszy poczułam się w tym domu jak intruz.
Teściowa przesadziła
Zadzwoniłam do Haliny rano.
– Mamo, mogę podjechać? Chcę oddać zapasowy klucz do waszego mieszkania.
– Klucz? Ale po co...?
– Tak będzie lepiej.
Godzinę później stałam pod jej drzwiami. Wpuściła mnie z udawanym uśmiechem, takim, który ledwo ukrywał zniecierpliwienie.
– Napijesz się czegoś?
– Nie, dziękuję. Chciałam tylko oddać klucz. I zapytać... dlaczego rozmawiasz z moim mężem o moich wydatkach? I dlaczego wygląda to tak, jakbyś robiła ze mnie pasożyta?
Zmarszczyła czoło, uniosła brodę.
– Joasiu, nie obrażaj się, ale kobieta powinna dbać o dom, nie o wygląd. Te wszystkie mazidła... to są wydatki, które nie mają sensu. Paweł ciężko pracuje.
– A ja co robię? Leżę i pachnę? Może zazdrościsz mi, że potrafię zadbać o siebie?
– Nie bądź śmieszna. Ty po prostu jesteś próżna. Nie szanujesz mojego syna. Robisz z niego głupka, a z siebie księżniczkę!
– Księżniczką to ja może byłam... dopóki nie weszłaś z butami w moje małżeństwo.
Zrobiła krok w moją stronę, jakby chciała coś dodać, ale zawahała się. Cisza między nami była cięższa niż jakiekolwiek słowa. Rzuciłam klucz na komodę.
– To był błąd. Myślałam, że jesteśmy rodziną.
Wyszłam, zanim coś odburknęła. A w windzie... poleciały mi łzy.
Miarka się przebrała
Wracałam wcześniej z zakupów. Weszłam do mieszkania po cichu, drzwi były lekko uchylone. W środku – cisza. A potem usłyszałam głos Pawła, dochodzący z salonu.
– …no nie wiem, mamo, czasem mnie też to wkurza. Ona mówi, że pracuje, ale przecież siedzi cały dzień w domu. I te jej kosmetyki...
– Właśnie, synku, ty harujesz, a ona wydaje na jakieś kremiki. A na co to wszystko? Chce się podobać komuś innemu?
– Mamo, nie zaczynaj...
– Nie zaczynam, tylko mówię, co widzę. Ty zasługujesz na kogoś, kto będzie cię szanował. A nie na pudrowaną damulkę.
Nie wytrzymałam. Weszłam do salonu bez słowa. Oboje odwrócili się gwałtownie, jakbym przyłapała ich na czymś zakazanym.
– Ciekawe rzeczy mówicie, kiedy mnie nie ma. Mam dość słuchania, jak dwoje ludzi, których kocham, traktuje mnie jak wroga.
– Asia, to nie tak...
– Naprawdę? A jak? Może zrobimy rodzinne posiedzenie i ocenimy, czy moje serum pod oczy kosztuje za dużo?
Halina syknęła coś pod nosem, ale już jej nie słuchałam. Spojrzałam na Pawła. Zbladł, w oczach miał strach. Ale nie o mnie. O to, co teraz się stanie. Wyszłam bez słowa. I wiedziałam, że coś we mnie pękło.
Musiałam od tego odpocząć
Spakowałam walizkę bez słowa. Paweł siedział w kuchni, słyszał suwak i trzaśnięcie szafy, ale nie zareagował. Zostawiłam mu kartkę na stole: „Jadę do mamy. Muszę pomyśleć”. I wyszłam. Mama mieszka na obrzeżach miasta, w małym, przytulnym mieszkaniu z balkonem pełnym pelargonii. Kiedy otworzyła mi drzwi, nie pytała o nic. Po prostu mnie przytuliła.
– Herbaty?
– Poproszę.
Usiadłam na wersalce, owinięta kocem, jakby zmęczenie ostatnich dni właśnie mnie dopadło. Wieczorem usiadłyśmy razem w kuchni. Opowiedziałam jej wszystko. O liście zakupów, o rozmowie z teściową, o tym, co usłyszałam.
– Czy ty naprawdę jesteś z nim szczęśliwa?
Zaskoczyło mnie to pytanie. Nigdy wcześniej nie padło z jej ust.
– Już sama nie wiem... Chciałam tylko być sobą. Nie udawać nikogo. Ale chyba tak się nie da.
Mama pokiwała głową, nalała mi herbaty z cytryną.
– Czasem człowiek się tak stara, że zapomina, dla kogo. A może czas przestać walczyć o tych, co nie walczą o ciebie?
Te słowa wbiły się we mnie jak szpilki. Zawsze byłam tą „silną”, co ogarnie, co nie zrobi awantury. Ale może właśnie to był mój błąd. Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Leżałam, patrzyłam w sufit i po raz pierwszy poważnie pomyślałam: może to koniec.
Poczułam tylko ulgę
Cztery dni ciszy. Żadnego telefonu, żadnej wiadomości. Tylko powiadomienia z banku i reklamy perfum. W końcu, piątego dnia, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to on, zanim jeszcze spojrzałam w wizjer. Stał tam, z kwiatami, jakby to miało wszystko naprawić.
– Asia… mogę wejść?
– Wejdź, ale nie po to, żeby się tłumaczyć półsłówkami.
Usiadł na brzegu fotela. Pachniał moim szamponem, który tak lubił. I jakimś obcym chłodem.
– Tęsknię. W domu jest dziwnie bez ciebie. Mama też żałuje, że… może przesadziła.
– Przesadziła? Nazwała mnie próżną, wmówiła ci, że wydaję twoje pieniądze, i jeszcze robi z siebie ofiarę? Ty w to dalej wierzysz?
Milczał. Patrzył na mnie jak ktoś, kto próbuje coś zrozumieć, ale nie chce przyznać, że się myli.
– Paweł, ja nie chcę żyć z kimś, kto pozwala, żeby jego matka mną pogardzała. Albo jesteśmy my, albo wy dwoje. Musisz wybrać.
Westchnął ciężko.
– Ona chce dla nas dobrze, Asia. Ty wszystko wyolbrzymiasz...
– W takim razie żyj z nią. Ja już nie mam zamiaru udawać. Po prostu odejdę.
Podniosłam się i podeszłam do okna, żeby nie widział łez. Usłyszałam, jak odkłada bukiet na stół, jak otwierają się drzwi, jak znika jego cień. A ja… poczułam tylko ciszę. I dziwną, gorzką ulgę.
Joanna, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Gdy szłam do ołtarza, miałam łzy w oczach, ale nie z radości. Najpiękniejszy dzień mojego życia zamienił się w dramat”
- „Jestem samotną matką trójki dzieci i mam 0 rąk do pomocy. Moi rodzice traktują swoje wnuki jak zbędny ciężar”
- „Mój partner mógłby być moim synem i wszyscy nas obgadują. Dopiero po 50-tce i z młodzieńcem u boku czuję, że żyję”









