Daniel miał w sobie ten naturalny urok, którego nie da się kupić za żadne pieniądze, ani wyćwiczyć latami. Był czarujący w sposób, który nie męczył. Spontaniczny, ale odpowiedzialny. Kiedy się poznaliśmy, miałam w sobie dużo ostrożności, bo rozwód z Marcinem kosztował mnie zbyt wiele. Ale Daniel potrafił wejść w moje życie tak, że ani razu nie usłyszałam echa przeszłości, kiedy zamykałam za nim drzwi. Od kilku miesięcy byłam szczęśliwa. Tak po prostu. A przynajmniej bardzo się starałam w to wierzyć.

Wyjazd zmieniający życie

– To będzie tylko wycieczka – mówił Daniel – Pojedziemy, obejrzymy parę nieruchomości, może coś zaiskrzy. Zobaczysz, to będzie początek czegoś dobrego.

Miał na myśli Hiszpanię. Mówił o tym z takim entuzjazmem, jakbyśmy planowali przyszłość, a nie tylko urlop. Ale właśnie to było najbardziej kuszące. Daniel był jednym z niewielu mężczyzn, którzy chcieli czegoś więcej. Mówił „my” w czasie przyszłym, jakby nie zakładał żadnego „jeśli”.

– Czy to naprawdę się dzieje? – spytałam kiedyś siebie na głos, leżąc sama w łóżku. – Czy on mnie kocha? A może... po prostu dobrze gra?

Nie chciałam być cyniczna. Naprawdę nie. Ale im bliżej było do naszego wspólnego wyjazdu, tym częściej łapałam się na tym, że wypatruję sygnałów, że szukam rysy na idealnym obrazie. Bo może to nie Daniel był zbyt idealny, tylko ja za bardzo chciałam w końcu uwierzyć, że ktoś mnie nie zrani. Zerkając na ekran, przez sekundę myślałam, że to pomyłka. Imię, które pojawiło się na wyświetlaczu, było jak cień z przeszłości: Marcin. Zastygłam z telefonem w dłoni. Daniel był w łazience, leciała woda. Czułam się, jakbym właśnie popełniała zdradę tylko przez to, że wciąż patrzyłam na ten ekran.

– Halo?

– Kinga. To ja – głos był niższy, bardziej szorstki niż go zapamiętałam. – Nie powinnaś tego ignorować. To ważne. Musimy się spotkać.

– Spotkać? Po tych wszystkich latach?

– To nie jest o nas. To... o nim. O Danielu. On już raz to zrobił. – Jego głos stwardniał. – Moja siostra ledwo się pozbierała. Ale to nie jest rozmowa na telefon. Spotkajmy się. Proszę. Nie zajmę ci dużo czasu.

Spotkanie, które mogło zmienić wszystko

W tle usłyszałam odgłos spuszczanej wody i kroki Daniela.

– Napisz mi adres. Zobaczę – odpowiedziałam i rozłączyłam się, zanim Marcin zdążył coś dodać.

Daniel wszedł do pokoju z uśmiechem.

– Coś się stało? – zapytał.

– Nie, wszystko okej – skłamałam, bo zdecydowanie nie było okej. Właśnie otworzyła się furtka, którą tak długo trzymałam zamkniętą, a ziarno niepokoju zostało zasiane.

– Co byś zrobił, gdybyś wiedział, że nie wszystko powiedziałeś na początku? – zapytałam Daniela niby mimochodem, wpatrując się w parującą filiżankę kawy.

Siedzieliśmy w naszej ulubionej kawiarni na Mokotowie, gdzie ściany pachniały drewnem, a obsługa wiedziała, że ja piję czarną z cynamonem. Daniel, jak zwykle, zamówił podwójne espresso i ciastko, które miał „tylko spróbować”.

– To zależy – odparł spokojnie. – Jeśli to coś, co może zniszczyć zaufanie... pewnie lepiej powiedzieć to od razu. Ale jeśli nie ma znaczenia? Po co rozdrapywać stare rany?

– A miałeś kiedyś taki plan z kimś innym? – zaczęłam lekko, z uśmiechem. – Ten dom za granicą? Inwestycje? Całe to „przedsięwzięcie”?

– Nie, to dla mnie nowe. Z tobą to wszystko wygląda inaczej. Poważniej. Czuję, że to ma sens.

Tak bardzo chciałam mu wierzyć

Każde jego słowo brzmiało jak obietnica, której nikt wcześniej mi nie złożył. A jednak coś mnie gryzło.

– Przepraszam. – Schyliłam głowę, zakładając kosmyk włosów za ucho. – Może tylko się boję. Za dobrze nam idzie.

– Wiem, że boisz się zaufać – powiedział, ujmując moją dłoń. – Ale nie jestem twoją przeszłością.

Spojrzałam na niego uważnie. „Czy Marcin mógł się mylić?” – przemknęło mi przez myśl. – „Może to tylko echo dawnych ran? A jednak... czemu czuję się, jakby ktoś grał według scenariusza?”

Usiadłam w salonie w półmroku i zaczęłam przeglądać stare wiadomości od Daniela. Czułam się jak własna archiwistka. Przewijałam powoli. Szukałam czegoś, czego wcześniej nie widziałam. I wtedy mnie tknęło. „Z tobą wszystko wygląda inaczej”. Znałam to zdanie na pamięć. Ale nie wiedziałam, dlaczego wydało mi się znajome jeszcze bardziej, niż powinno. Przeszukałam stare foldery, a gdzieś z tyłu głowy zaświtała mi rozmowa z Marcinem.

Znalazłam stare zrzuty ekranu, bo Klaudia, siostra mojego byłego, kiedyś wysłała mi wiadomość, gdy próbowała ostrzec mnie o „pewnym facecie”, który ją wykorzystał. Wtedy ją zignorowałam, ale te wiadomości... były niemal identyczne: „Z tobą to coś wyjątkowego”., „Nigdy wcześniej nie czułem się tak pewnie”, „Myślisz, że dom w Hiszpanii to zbyt szalone? A może właśnie to nam potrzeba? Zacząć od nowa, tylko we dwoje”.

Zamknęłam oczy. Przez chwilę tylko siedziałam, nie czując własnego ciała  Byłam kolejnym ogniwem w łańcuchu, a frazy, które tak mnie rozczulały, były powielanym skryptem. Patrzyłam na ekran z rosnącym przerażeniem.

Pora rozwiązać tę zagadkę

Spotkaliśmy się z Marcinem w małej kawiarni. Usiadłam naprzeciwko. Milczeliśmy chwilę, ale w końcu ja przerwałam ciszę.

– Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś?

– Myślałem, że zniknął na zawsze. Że nikogo już nie skrzywdzi. Klaudia długo nie dochodziła do siebie. A ja... po tym, co nam się przydarzyło... nie czułem, że mam prawo się odzywać.

– A teraz wrócił. Ze mną.

– On szuka łatwych celów. Klaudia zakochała się błyskawicznie. Mówiła o nim tak samo jak ty. Dom w Hiszpanii, wspólne inwestycje, szybkie plany. A potem? Wspólny kredyt. Na „apartament w Alicante”. Wzięli go razem, bo tak było łatwiej, szybciej. I zniknął. Z pieniędzmi. Z dokumentami. Z jej życiem. Załamała się. Miała długi. Chciała wyjechać z kraju, ale nie mogła – komornik, windykacja, wszystko na jej nazwisko. 

Zacisnęłam dłonie na własnych kolanach. Coś się we mnie rozpadło – nie spektakularnie, bez huku. Raczej jak stara nić, która puszcza bez ostrzeżenia. Jedno pęknięcie. I po wszystkim.

– Dziękuję, że mi powiedziałeś – powiedziałam cicho.

Wróciłam do domu późnym wieczorem

Daniel już był. Uśmiechnął się, jakby właśnie wrócił z treningu, a nie jakby miał na sumieniu przeszłość, która zataczała kolejne kręgi.

– Wszystko w porządku? – zapytał z tym swoim troskliwym tonem. – Długo cię nie było.

– Musiałam się przejść – odpowiedziałam, całując go lekko w policzek. – Potrzebowałam oddechu.

Nie wiedział, że właśnie patrzę na niego z zupełnie innego miejsca. Zrobiłam wszystko tak, jak planowałam. Żadnych pretensji. Żadnych zarzutów. Tylko obserwacja.

– Wiesz, tak się zastanawiałam... kto jeszcze miał z tobą wyjechać do Hiszpanii? – zapytałam cicho, niemal szeptem.

– Co masz na myśli? – uniósł brwi, nieco zbyt szybko. Trochę za czujnie.

– Na przykład Klaudia. Siostra mojego byłego.

Daniel spojrzał na mnie, ale nie ruszył się ani o centymetr. Nawet nie próbował kłamać. Nie zaprzeczył. Nie rzucił się do tłumaczenia. I właśnie to było najgorsze – że po prostu wiedział, że został złapany. Że nie musi się już starać. Wszystko było jasne.

– Myślałam, że jesteś nowym początkiem. Ale ty jesteś tylko kopią starego błędu – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Nie wiem, kim jesteś naprawdę. Ale wiem, że nie jestem już tą kobietą, którą da się oszukać.

– Kinga, pozwól mi wyjaśnić...

– Już nic nie musisz wyjaśniać. Milczenie wystarczyło.

Trudne dochodzenie do siebie

Daniel nie próbował dzwonić. Nie pisał. Jakby zniknął z dokładnie tą samą precyzją, z jaką pojawił się w moim życiu. Nie miałam dowodów. Nie było przestępstwa. Żadnego podpisanego kredytu, żadnych pieniędzy przelanych wspólnie. 

Nie byłam zła, byłam zawstydzona i uderzona w samo serce. Jeszcze wczoraj myślałam, że będę w Alicante, oglądać domy z basenem i palmami. Dziś wciąż jestem tu – sama, z pękniętym planem na przyszłość. Ale coś się we mnie zmieniło, bo nie szukam już nowego początku. Teraz chcę po prostu wrócić do siebie.

Kinga, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.