Nazywam się Edyta. Mam 34 lata, męża, którego nie zamierzałam zostawiać, i matkę, która miała na ten temat zupełnie inne plany. Uważała, że wie lepiej i może właśnie dlatego tak bardzo chciała, żebym się rozwiodła. Niby dla mojego dobra. Niby „bo zasługuję na więcej”.

– On cię ogranicza. Jesteś w klatce. Nie widzisz tego?

Ja widzę coś innego. Widzę, jak jego dłoń szuka mojej w nocy, jak stara się, choć nie wszystko wychodzi. Jak kocha mnie po swojemu. Ale ona już znalazła dla mnie nowego kandydata. Nie miałam pojęcia, że to nie był żaden przypadek i za tym całym „to dla twojego dobra” stało coś więcej. Coś, co miało więcej wspólnego z pieniędzmi niż z miłością.

Zaczęło się niewinnie

– Edyta, ty naprawdę nie widzisz, jak bardzo się zmieniłaś, odkąd z nim jesteś? – zapytała, dolewając mi kawy w białym kubku z napisem „Najlepsza córka świata”.

– Mamo, zmieniłam się, bo mam trzydzieści cztery lata, a nie dwadzieścia jeden. Ludzie dojrzewają, to normalne.

– Nie. Ty zgasłaś. Już się nie śmiejesz tak jak kiedyś. I nie malujesz ust na czerwono. Pamiętasz, jak mówiłaś, że czerwone usta dodają ci odwagi?

– Bo teraz nie muszę nikomu nic udowadniać – wzruszyłam ramionami.

– Edyta, on cię dusi. Ty nawet nie jedziesz z nami na te Mazury, bo „Marcin ma dużo pracy”. A ty co, nie pracujesz? – Mama skrzywiła się, podkreślając słowo dużo, jakby to był argument ostateczny.

– Bo to nie jest dobry moment, mamy trudny projekt w firmie – westchnęłam.

– Zawsze coś. Zawsze jesteś jego tłumaczką, obrończynią. A kto ciebie broni, co?

Milczałam. W tej grze mama zawsze miała lepsze karty. Znała mnie od podszewki. Wiedziała, gdzie uderzyć.

– Mam tylko nadzieję, że otworzysz oczy, zanim będzie za późno – dodała jeszcze ciszej. – Życie naprawdę może być inne. Lepsze. Musisz tylko chcieć.

– I co mama tym razem wymyśliła? – zapytał Marcin, kiedy wróciłam do domu. Zmęczony, jak zawsze po dwunastu godzinach, ale uważny. Potrafił słuchać, choć czasem miałam wrażenie, że nie do końca rozumie.

– Że mnie tłamsisz, że jestem cieniem samej siebie i że już się nie śmieję tak jak kiedyś – westchnęłam, zdejmując buty.

– Wiesz, ona chyba naprawdę uważa, że musi cię uratować przede mną – powiedział w końcu z lekkim uśmiechem. Może jej ktoś pomaga ten plan realizować?

– Co masz na myśli?

– Nie wiem, Edyta. Od kiedy wróciłaś z tego weekendu u niej, jesteś inna. Tak, jakbyś zaczęła się mnie bać. Albo testować. Jeśli czegoś chcesz, to mi powiedz.

Wtedy jeszcze myślałam, że to naprawdę tylko kwestia mojej głowy. Nie miałam pojęcia, że ktoś już układa moje życie na nowo – za moimi plecami.

Nowy kandydat pojawił się nagle

– Edytko, poznaj Tomasza. Pamiętasz, opowiadałam ci o nim? – zagaiła mama z przesadnym entuzjazmem, gdy weszłam do jej salonu. Siedział tam elegancki, zadbany mężczyzna z tajemniczym uśmiechem.

– Pracuje w finansach. Bardzo mądry człowiek, bardzo ciepły. Sam wychowuje córkę. A taki facet... – zrobiła dramatyczną pauzę – nie trafia się codziennie.

– Dzień dobry – powiedział Tomasz, podchodząc i całując mnie w dłoń. – Twoja mama dużo o tobie mówiła.

– Mam wrażenie, że więcej niż ja sama wiem o sobie – odpowiedziałam, starając się brzmieć uprzejmie, choć ironia aż parzyła mi język.

– Usiądźcie, napijecie się czegoś? Tomasz przyniósł pyszne wino.

Tomasz usiadł obok, ale w odległości wyznaczającej pewien... niepokojący komfort.

– Mam nadzieję, że nie jestem intruzem – zaczął. – Po prostu twoja mama uważa, że moglibyśmy się polubić. A ja nie mam nic przeciwko nowym znajomościom.

– Tyle że ja jestem mężatką – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

– Tak, oczywiście. To tylko rozmowa. Przecież nikt cię do niczego nie zmusza.

Czułam się jak pionek w grze

Nie powiedziałam Marcinowi o Tomaszu. Nie dlatego, że miałam coś na sumieniu. Po prostu... nie chciałam dokładać mu kolejnych powodów do niepokoju. Ale mama nie zamierzała odpuszczać.

– I jak ci się podobał Tomasz? – zapytała tydzień później, kiedy znów siedziałyśmy w jej kuchni. Znowu kawa, znowu podszyta presją.

– Mamo, naprawdę uważasz, że to normalne? Że podsuwasz mi faceta, mimo że jestem mężatką?

– Boże, Edyta, ja ci tylko pokazuję alternatywę. Tomasz jest konkretny, stabilny. Pomógł mi, kiedy nikt inny nie chciał. Zainwestował w firmę i dzięki niemu nie musiałam zwalniać ludzi

Zamilkłam. Coś w niej pękło, widziałam to. Pierwszy raz od miesięcy mówiła prawdę – nie manipulowała, nie układała słów jak pasjansa.

– Więc to o to chodziło? – zapytałam cicho. – Tomasz pomógł ci, a ty masz nadzieję, że spłacę dług?

Rano postanowiłam porozmawiać z Marcinem i zanim wyszedł do pracy, zatrzymałam go w przedpokoju.

– Mogę cię o coś zapytać? Gdybyś wiedział, że ktoś uratował moją mamę przed bankructwem, ale w zamian... oczekuje ode mnie czegoś więcej, niż wdzięczności – co byś zrobił?

– Co znaczy „więcej niż wdzięczności”?

– Powiedzmy... że to byłby mężczyzna, którego ona nagle zaczyna promować jako „idealnego dla mnie”.

– Czy ten ktoś już wszedł do twojego życia?

– Na szczęście nie głębiej niż do salonu mojej matki.

Marcin westchnął ciężko

– Czy ty naprawdę potrzebujesz takich testów? Bo jeśli coś między nami pęka, to wolę wiedzieć.

– Nie, nic nie pęka. Tylko... ktoś puka i mówi, że przynosi lepszą wersję życia.

– I ty chcesz otworzyć?

– Chcę najpierw wiedzieć, kto zapłacił za klamkę – powiedziałam po chwili.

– Ty już wiesz, Edyta. Tylko boisz się przyznać, że przez cały ten czas chodziło nie o ciebie... ale o jej firmę.

I właśnie wtedy zrozumiałam, że jestem nie tylko pionkiem. Byłam też... zapłatą.

– Edyta? Coś się stało?

– Nie. Przyszłam powiedzieć ci coś ważnego. Wiem, dlaczego tak bardzo chciałaś, żebym zostawiła Marcina i wiem, że Tomasz nie zjawił się przypadkiem. Długo milczałam, ale teraz już widzę, że próbowałaś mnie sprzedać za ratunek dla swojego interesu.

– To nieprawda. To był... tylko pomysł. Tomasz cię naprawdę polubił.

– Tomasz znał mnie z opowieści. A ty znałaś go z tabelki Excel. Nie chcę tak żyć. Wiem, że nie masz zamiaru przepraszać, więc cię nie proszę. Ale musisz wiedzieć jedno. Wybieram swoje życie. Nawet jeśli nie przynosi zysków. Ale jest moje i nie ma ceny.

Nie zatrzymała mnie. Nie wybiegła za mną. Może wiedziała, że ta rozmowa to koniec nie tylko transakcji, ale czegoś więcej.

Edyta, 34 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.