Nie wiem, czy to głupie, czy po prostu naiwne, ale naprawdę miałam nadzieję, że ten grudzień będzie wyjątkowy. Wierzyłam, że po trzech latach z Kamilem, w końcu stworzymy coś tylko naszego – bez zgiełku rodzinnych kolacji, bez niezręcznych pytań cioć i wujków, bez dzielenia się opłatkiem z ludźmi, których widuję raz do roku, a którzy i tak nie mają pojęcia, co u mnie słychać. W tym roku miało być inaczej. Miało być cicho, spokojnie, romantycznie. Mieliśmy zaszyć się w jego mieszkaniu, ugotować razem kolację, obejrzeć „Kevina” i może nawet… porozmawiać o przyszłości.
Kamil od dawna mówił, że nie cierpi świąt. Że kojarzą mu się z kłótniami w domu, z nieprzyjemną atmosferą. I ja to rozumiałam. Chciałam dać mu coś innego. Coś ciepłego, bezpiecznego. Myślałam, że tego właśnie chcemy oboje – tej samej bliskości. W październiku wspólnie wybieraliśmy ozdoby choinkowe. W listopadzie przeglądaliśmy oferty prezentów. W grudniu… zaczęłam się budzić w środku nocy z niepokojem, który nie miał jeszcze imienia.
Może to jakaś pomyłka…
Zaczęło się od małych rzeczy. Od jednego wieczoru, kiedy wrócił później niż zwykle. Od jego wzroku, uciekającego w bok, gdy pytałam, jak było w pracy. Od telefonu, który zabierał ze sobą do łazienki. Od muszę „odetchnąć” w samotności. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Ale nie chciałam tego widzieć. Przecież nie mógłby mnie zdradzić… prawda? Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że najgorsze dopiero przede mną. Że najgorsze będzie miało formę zwykłej, białej koperty z wydrukowanymi biletami.
Któregoś dnia robiłam świąteczne porządki. Bałagan Kamila doprowadzał mnie do szału. Stosy starych faktur, nieaktualne gwarancje, nawet jakieś paragony z 2022 roku. Wsunęłam dłoń głębiej i natrafiłam na białą kopertę. Bez podpisu. Wyjęłam. W środku – dwa bilety lotnicze. Malediwy. Termin: tuż po świętach. Usiadłam. Ręce mi zadrżały. Ewelina? Tak miała na imię jego pierwsza, wielka miłość. Co to ma znaczyć? Szybko wsunęłam bilety z powrotem.
Godzinę później siedziałam już z moją przyjaciółką Agnieszką w kawiarni.
– Znalazłaś co?! – syknęła, nachylając się do mnie.
– Bilety. Dla niego i Eweliny. Po świętach. Malediwy.
– I co teraz?
– Nie wiem. Może to jakaś pomyłka…? Aga, co ja mam zrobić.
– Oliwia. Jeśli on cię zdradza… musisz wiedzieć. Nie możesz siedzieć w tym, jak idiotka.
Wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić.
To nie jest już tylko podejrzenie
Od tej rozmowy z Agnieszką minęły trzy dni, a ja wciąż chodziłam jak na szpilkach. Czułam się jak aktorka grająca w sztuce, której nie znoszę. Śmiałam się nieprawdziwie, całowałam go w policzek i mówiłam, że nie mogę się doczekać świąt. A potem zamykałam się w łazience i płakałam do ręcznika, żeby nie słyszał. Obserwowałam go uważniej. Każdy SMS, każde „muszę zadzwonić” – wbijały się we mnie jak szpilki. Zaczął częściej zerkać w telefon, a gdy raz podeszłam, odruchowo go odwrócił ekranem do dołu. Udawał, że nic się nie stało. Ale ja już wiedziałam. Któregoś dnia przy kolacji rzuciłam niby żartem.
– A może wolałbyś spędzić święta w jakichś ciepłych krajach?
– Co? – spojrzał na mnie zbyt szybko. – Skąd ci to do głowy przyszło?
– Tak tylko... pytam. – dodałam, patrząc mu prosto w oczy.
Widziałam jego speszenie. Szybko chciał zmienić temat.
– Nieważne – mruknęłam, odwracając się do zlewu. Ręce mi drżały.
W głowie miałam tylko jedno: to nie jest już tylko podejrzenie.
Nie mam ci nic więcej do powiedzenia
Nie planowałam tego. Chciałam przeczekać. Dać sobie jeszcze kilka dni, może nawet do końca świąt, ale coś we mnie pękło. Był wieczór, padał śnieg, a ja nie czułam nic. Położyłam bilety na stole w kuchni. Czekałam. Kamil wszedł z kubkiem herbaty, zatrzymał się i zamarł.
– Co to ma być? – spytałam spokojnie. Zbyt spokojnie.
Zaczął coś bełkotać, że to „nieporozumienie”, że „to tylko rezerwacja, nic wiążącego”.
– Nic wiążącego? – powtórzyłam, śmiejąc się sucho. – A imię Ewelina to też przypadek? To twoja była, prawda?
Zamilkł. Po raz pierwszy nie potrafił nic wymyślić.
– Kamil… co ty robisz?
– Ona się odezwała. Wiesz… kiedyś. W październiku. Spotkaliśmy się przypadkiem. Zaczęliśmy pisać. To nic nie znaczyło, ale... potem zrozumiałem, że chyba nigdy jej nie zapomniałem.
– A ja? Co ja znaczę?
– Nie wiem… Myślałem, że z tobą będzie inaczej. Ale kiedy zobaczyłem Ewelinę…
– ...to postanowiłeś mnie okłamywać przez dwa miesiące? – podniosłam głos. – Planując sobie urlop z byłą, mówiąc mi, że chcesz spędzić święta tylko ze mną?
Stał, jakby miał zaraz zemdleć. Patrzyłam na niego i czułam, że coś we mnie umiera. Może to była naiwność. Może miłość.
– Nie mam ci nic więcej do powiedzenia – wyszeptałam. – Jesteś tchórzem.
Zostawiłam go samego. Za oknem padał śnieg, biały jak kartki z jego kłamstw.
Miałam z nim spędzić święta
Napisałam do niej jeszcze tej samej nocy. Krótko: „Musimy porozmawiać. Chodzi o Kamila.” Odpisała po godzinie. „W porządku. Jutro, 11:00". Umówiłyśmy się w kawiarni. Bałam się, że będzie chłodna, może nawet agresywna. A ona… wyglądała na bardziej zaskoczoną niż ja.
– Oliwia? – podeszła niepewnie. – Nie spodziewałam się…
– Że wiem? Że znalazłam bilety?
Usiadła. Zmarszczyła brwi. Była ładna. Inna niż myślałam. Spokojna.
– Myślałam, że jesteście tylko znajomymi – powiedziała cicho. – Kamil mówił, że to zakończone. Że jesteście po rozstaniu, ale jeszcze mieszkacie razem, zanim ktoś się wyprowadzi.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak on mógł tak manipulować nami.
– Zakończone? Mieliśmy wspólne plany. Miałam z nim spędzić święta. Byłam przekonana, że mnie kocha.
Zamilkła. Popatrzyła w bok.
– Przepraszam. Gdybym tylko wiedziała... Zrezygnuję z tego wyjazdu. Nie zamierzam być częścią tego trójkąta.
Ewelina dopiła kawę, wstała. Spojrzała mi w oczy.
– Z nas obu sobie zadrwił. Ale… dziękuję, że przyszłaś.
– Ja też dziękuję. Za szczerość – powiedziałam i zostałam przy stoliku sama.
Wiedziałam już wszystko. I to bolało bardziej, niż mogłam się spodziewać.
Naprawdę myślałam, że jesteśmy szczęśliwi
Nie pakowałam się długo. Właściwie wszystko, co naprawdę moje, zmieściło się w dwie torby. Książki, kosmetyczka, trochę ubrań. Reszta? Zostawiłam. Nie chciałam nic, co pachniało jego kłamstwami. Kamil wrócił, gdy zapinałam zamek walizki. Stanął w drzwiach i patrzył, jakby nie dowierzał.
– Co robisz?
– Odchodzę. To chyba jasne.
– Oliwia, proszę… Poczekaj. Porozmawiajmy.
– Nie chcę już słuchać. Ani twoich tłumaczeń, ani twojego żalu.
– Nie chciałem cię skrzywdzić…
– Ale skrzywdziłeś. Wiesz, co jest najgorsze? Że przez chwilę naprawdę myślałam, że jesteśmy szczęśliwi. Że planujemy coś wspólnego.
– Ja… nie wiem, czego chcę – wyjąkał. – Gubię się we wszystkim. Z Eweliną... to się po prostu wydarzyło.
– Nie „wydarzyło się”. Ty to zaplanowałeś. Kupiłeś bilety. Kłamałeś mi w oczy. Każdego dnia. I wiesz co? Może rzeczywiście nie wiesz, czego chcesz. Ale ja wiem. Wiem, że zasługuję na coś lepszego.
Minął mnie, próbując mnie dotknąć, ale się cofnęłam. Unikałam jego wzroku. Jeśli na mnie spojrzy, jeśli powie „przepraszam” z tym swoim drżącym głosem… może pęknę. A nie chciałam.
– Śpisz od dzisiaj sam – rzuciłam chłodno. – A święta… spędź sobie, z kim chcesz.
Zamknęłam za sobą drzwi. Śnieg padał delikatnie, cicho. Jakby chciał wszystko przykryć. Ale ja pamiętałam. Każdy gest. Każde słowo. Każde kłamstwo.
Oliwia, 29 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Znalazłam w aucie chłopaka szalik, lecz nie był to prezent na mikołajki. Okazało się, że trzymam w rękach dowód zdrady"
- „Kiedy mąż zdradził mnie pierwszy raz, dałam mu drugą szansę. Myślał, że kolejny wybryk też ujdzie mu płazem”
- „Przyjaciółka od dawna miała chrapkę na mojego męża. Za pierwszym razem jej się nie udało, więc próbuje do skutku"









