Zawsze myślałam, że z rodziną to się jakoś dogadamy. Może nie od razu, może nie zawsze idealnie, ale jednak. Tymczasem z moją siostrą sprawa była zupełnie inna. Odkąd tylko weszła w dorosłość, chodziła swoimi ścieżkami i jakoś dziwnie łatwo przychodziło jej zapominanie o bliskich. Zwłaszcza o mnie. Ja natomiast przez lata próbowałam nie robić z tego problemu – tłumaczyłam ją przed innymi i przed sobą samą. Że taka już jest, że ma inny charakter, że może kiedyś zmądrzeje.

Ale w końcu przyszedł taki moment, że coś we mnie pękło. Bo ile razy można słyszeć: „Twoje życie, twoje decyzje, twoje problemy”, kiedy sama robisz wszystko, by utrzymać dom, w którym mieszkacie razem, a druga osoba tylko korzysta? A potem były imieniny u mamy. I wtedy puściły wszystkie hamulce.

Moje pieniądze to moja sprawa

Kiedy siostra wróciła z wakacji, cała opalona i zadowolona, już wiedziałam, że coś będzie nie tak. Rzuciła walizkę w korytarzu, rozejrzała się po mieszkaniu i zamiast zapytać, co u mnie, westchnęła:

– Uff, jak tu duszno. Trzeba by kupić klimę.

– To może się dorzucisz? – odparłam, udając, że szukam czegoś w kuchennej szafce. – Bo rachunki ostatnio tylko rosną.

– No bez przesady, przecież tu tylko dwie osoby mieszkają – odpowiedziała z uśmiechem, jakby naprawdę nie wiedziała, kto płaci za te "dwie osoby".

– No właśnie. Dwie. Ale jedna płaci za dwie – rzuciłam, odwracając się do niej przodem.

Wzruszyła ramionami i przeszła do salonu, ciągnąc walizkę za sobą. Na stoliku położyła świeżo przywiezioną pamiątkę – miniaturową wieżę z Dubaju.

– To dla mamy – powiedziała z dumą. – Lubi takie błyskotki.

– Super, a może jeszcze jej powiedz, że nie chcesz dokładać się do mieszkania, bo masz ważniejsze wydatki?

– Sandra, błagam cię – jęknęła. – Nie zaczynaj. Moje pieniądze to moja sprawa.

– A wspólne mieszkanie to już nie?

Wstała z kanapy i spojrzała na mnie jak na zrzędliwą księgową.

– Mieszkasz tu z własnej woli. Jak ci się nie podoba, to możesz się wyprowadzić.

Nie odpowiedziałam. Po prostu wyszłam do drugiego pokoju i zamknęłam drzwi. Tego wieczoru już z nią nie rozmawiałam. Kilka dni później mama zadzwoniła zaprosić nas obie na swoje imieniny. Oczywiście nie mogłam odmówić. Zapytała tylko:

– Przyjdziecie razem, czy osobno?

– Osobno – odparłam szybko. – Mamy inne grafiki.

Nie będę udawać, że wszystko gra

Prawda była taka, że od tamtej rozmowy w salonie nie zamieniłyśmy z siostrą ani słowa. Przemykałyśmy obok siebie jak lokatorki z ogłoszenia.
W dzień imienin zjawiłam się u mamy z bukietem i sernikiem. Kiedy weszłam, siostra już tam była. W nowej, błyszczącej sukience, oczywiście z Dubaju. Siedziała przy stole, chwaląc się zdjęciami z wakacji. Usiedliśmy wszyscy do stołu. Talerze stukały, mama nalewała kompot, a siostra rozsiadła się jak królowa pustyni.

– Fajnie, że cię stać na takie wakacje – rzuciłam. – Może teraz starczy ci też na prąd?

Mama spojrzała zaskoczona:

– Sandra, proszę cię...

– Nie, mamo, nie będę udawać, że wszystko gra. Kiedy ja płacę za mieszkanie, rachunki i ścieram podłogi, ta dama leci sobie do Emiratów i mówi, że „to jej sprawa”.

Bo to jest moja sprawa – odparła siostra chłodno. – Nie żyję na twój koszt, tylko nie zamierzam dopłacać do czegoś, czego nie potrzebuję.

– Nie potrzebujesz mieszkania?

– Potrzebuję wolności od twojego tonu.

Zapanowała cisza, którą przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Ktoś przyniósł mamie kolejne kwiaty. Ale ja czułam, że coś właśnie zwiędło.

Nawet „dziękuję” nie umie powiedzieć

Po tej imieninowej „wymianie uprzejmości” nie odzywałyśmy się przez kolejne tygodnie. Nie było mi z tym jakoś szczególnie źle. Pewnego popołudnia mama zadzwoniła, znowu zaniepokojona.

– Sandra, wszystko u was w porządku?

– Tak, dlaczego pytasz?

– No bo... wiesz... twoja siostra mówiła, że się od niej odsunęłaś. Że nie chcecie mieć kontaktu.

– To ciekawe, bo ja słyszałam, że to ona nie chce się dokładać do mieszkania, bo "jej kasa to jej sprawa".

Mama westchnęła.

– Może i nie jest najłatwiejsza, ale przecież jesteście rodziną. Może dałabyś jej jeszcze jedną szansę?

– Mamo, ja jej dawałam tyle szans, że mogłabym nimi wyłożyć całą klatkę schodową. Wiesz, ile razy płaciłam jej część czynszu? Albo słuchałam jej żalów po zerwanych związkach, podczas gdy sama zbierałam na nową pralkę?

– Ale przecież ona nie prosiła...

– No właśnie! Bo jej się wszystko należy!

Mama zamilkła. Po chwili powiedziała tylko:

– No dobrze. Nie będę się wtrącać. Ale szkoda.

Znowu zrobiło mi się głupio. Jakby to wszystko naprawdę było tylko moją winą. Ale przecież nie zamierzam się wiecznie poświęcać dla kogoś, kto nawet "dziękuję" nie umie powiedzieć. Tydzień później miałam urodziny. Przyszli znajomi, była pizza, wino, śmiech. Tylko jedno krzesło zostało puste. I nie zamierzałam go już nigdy więcej szykować.

Może czasem lepiej spojrzeć w lustro

Imieniny mamy były rok później. Dokładnie rok od tamtej awantury. Przyszłam trochę wcześniej, żeby pomóc mamie z ciastem i nakryciem do stołu. Siostra oczywiście jak zwykle spóźniona, ale w wielkim stylu – czerwone usta, buty na obcasie i torebka, która wyglądała, jakby kosztowała połowę mojego czynszu.

– Cześć wszystkim – rzuciła z uśmiechem, całując mamę w policzek. – Sandra – dodała chłodno i spojrzała na mnie jak na muchę na ścianie.

– Cześć – odpowiedziałam równie chłodno.

Mama od razu zainterweniowała:

– Dziewczyny, błagam was. Nie dziś.

Ale było już za późno.

– A ty dalej z tym tonem, co? – syknęła siostra. – Zawsze musisz być tą, która wie lepiej, kto ile powinien dać, kto ile zużywa prądu, kto się w ogóle do czego nadaje.

– A ty dalej myślisz, że ci wszystko wolno, bo raz w roku kupisz mamie świeczkę z Dubaju?

– Lepiej świeczkę niż wieczne pretensje!

Ja mam pretensje? Może czasem lepiej spojrzeć w lustro i zapytać siebie, co dajesz innym poza selfie i „to nie moja sprawa”.

Siostra parsknęła. Mama siedziała cicho, nerwowo mieszała herbatę. Łyżeczka stukała o filiżankę jak zegar odliczający koniec tej farsy.

Rodzina to nie bankomat

Reszta spotkania upływała w napiętej atmosferze. W końcu mama usiłowała zagadać:

– Może dołożę wam po kawałku sernika? Sama robiłam.

– Ja nie chcę – powiedziała siostra. – Sernik jest za ciężki. Zresztą i tak zaraz wychodzę. Mam spotkanie.

– Z kim? Z bankiem? – rzuciłam. – Może ci nowy kredyt dadzą na jeszcze droższe wyjazdy.

Siostra spojrzała na mnie jak na dziecko, które właśnie oblało się kompotem.

– Wiesz co, Sandra? Ty naprawdę masz obsesję na punkcie pieniędzy. Masz z tym problem.

– Nie, ja mam problem z tym że ktoś korzysta z życia, a ja robię za jego zaplecze socjalne.

– To przestań – wzruszyła ramionami. – Nikt cię nie zmusza.

Mama próbowała nas uciszyć:

– Dziewczyny, błagam, może... może porozmawiacie na spokojnie?

– Nie ma o czym – powiedziałyśmy równocześnie.

Siostra wstała, poprawiła sukienkę, schwyciła torebkę.

– Dobrze, to ja pójdę. Skoro jestem tu tylko problemem, to nie chcę nikomu psuć dnia.

– Świetnie – odpowiedziałam.

Wyszła. Drzwi zatrzasnęły się jak rozdział książki, której nikt już nie chce czytać. Mama spojrzała na mnie i po chwili powiedziała cicho:

– Wiesz, Sandra… rodzina to nie bankomat. Ale to też nie tylko podróże i zdjęcia.

– Wiem, mamo. Wiem aż za dobrze.

Minęły dwa miesiące. Niby nic się nie zmieniło, a jednak wszystko było inaczej. Mama czasem coś napomykała, że "może byście z siostrą usiadły i pogadały", ale ja tylko kręciłam głową. Nie chciałam już rozmawiać. Przynajmniej nie teraz. Nie brakowało mi jej obecności. Brakowało... spokoju, którego nigdy przy niej nie miałam. Pewnego dnia wróciłam z pracy i w skrzynce znalazłam kopertę. Ręczne pismo, znajomy charakter. Od siostry. Bez znaczka – musiała wrzucić osobiście. Spojrzałam na kartkę, potem na ekran telefonu. Czasami potrzeba czasu, żeby wszystko naprawić.

Sandra, 31 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także: