Ślub. Miał być najpiękniejszym dniem mojego życia. I w jakimś sensie był. Miałam białą suknię, wzruszoną świadkową, tort z trzema piętrami i męża, którego naprawdę kochałam. A jednak – coś we mnie pękło, jeszcze zanim powiedziałam „tak”. Bo w tej sali pełnej kwiatów, gości i muzyki brakowało jednej osoby. Mojej matki. Nie przyszła. Nie dlatego, że była chora. Nie dlatego, że nie mogła. Powiedziała wprost: – Nie mogę patrzeć, jak popełniasz błąd. – I tyle. Rzuciła to przez telefon dzień przed ślubem. Stałam wtedy w łazience z mokrymi włosami i ciepłym ręcznikiem wokół szyi. Myślałam, że dzwoni, żeby powiedzieć, że się wzruszyła, że nie może się doczekać. A ona zamiast tego odcięła mnie jak nożem.

– Natalia, on nie jest tym, za kogo go uważasz. Ale nie słuchasz nikogo oprócz siebie. Muszę się odsunąć, zanim będzie za późno – dodała.

Stałam oniemiała. Potem płakałam przez pół nocy, a rano udawałam, że wszystko gra. Włożyłam suknię, zrobiłam makijaż, uśmiechałam się do obiektywu. Tylko oczy miałam puste. Ludzie pytali, dlaczego mama nie przyszła. Mówiłam, że źle się czuła. Że to sprawy rodzinne. Że tak wyszło. Kłamałam. Ale prawda jest taka, że moja mama świadomie wybrała nie być przy mnie w najważniejszym dniu mojego życia. Bo uważała, że ślub z Tomkiem to błąd. Tylko... czy miała rację?

Mama po prostu nie mogła udawać

Siedziałyśmy z Martą w kuchni, dzień po ślubie. Obrączka na palcu aż mnie uwierała. Głowę miałam jak balon, bardziej od emocji niż od szampana. Marta grzebała łyżeczką w kawie, jakby w tej kawie miała znaleźć odpowiedź na wszystkie moje pytania.

Powiesz mi w końcu, co się stało? – spytałam.

– A co mam ci powiedzieć? Sama wiesz, jaka jest mama.

– No właśnie nie wiem. Zawsze była trudna, ale żeby nie przyjść na ślub córki? – rzuciłam z goryczą. – Przecież to nie jest normalne, Marta!

Siostra uniosła wzrok. Miała w sobie tę samą zaciętość, co mama. Ten sam ton: „wiem lepiej”.

– Natalia… Mama po prostu nie mogła udawać. Ty nie widzisz tego, co widzi ona. I co widzę ja.

– Co niby widzicie? Co takiego? Bo ja widzę faceta, który mnie kocha. Który mnie nie zostawił, który mnie rozśmiesza, troszczy się o mnie i... i był przy mnie, kiedy byłam na dnie.

Czułam, jak podnosi mi się ciśnienie.

– A mama? Zamiast się cieszyć, że jestem szczęśliwa, woli siedzieć w domu jak obrażona nastolatka!

– Mama wie coś, czego ty jeszcze nie wiesz – rzuciła Marta, powoli, z jakąś dziwną satysfakcją. – I uwierz mi, nie robi tego złośliwie.

– A więc powiedz mi, co ona wie! – podniosłam głos, nie wytrzymałam.

Marta jednak milczała.  Wstałam. Zbyt gwałtownie, bo krzesło zaskrzypiało. Talerzyk z brzegiem ciasta zsunął się na podłogę.

– Jeśli przyszłaś tylko po to, żeby mnie pouczać, to mogłaś nie przychodzić wcale.

– Tylko cię ostrzegam – rzuciła jeszcze przez ramię. – A potem nie mów, że nikt ci nie mówił.

Drzwi trzasnęły. Zostałam sama. Tylko czajnik wciąż szumiał, jakby nic się nie stało. A ja po raz pierwszy naprawdę się przestraszyłam.

I nie mogłam tego cofnąć

Zaczęło się niewinnie. Tomek powiedział, że wychodzi z Kubą na mecz. Że wróci po dwudziestej drugiej. Ale o tej godzinie wciąż go nie było. Zadzwoniłam do niego, ale miał wyłączony telefon. W końcu postanowiłam zadzwonić do Kuby.  

– Hej, Kuba, jak tam mecz? Dasz mi Tomka do telefonu, bo nie mogę się do niego dodzwonić.

– Jaki mecz?

Zamarłam.

– No... ten dzisiaj. Tomek mówił, że z tobą idzie.

– Natalia, ja siedzę z dziećmi w domu. Tomek? Nie mam pojęcia, gdzie jest. Ale jak go znajdziesz, to powiedz mu, że wiszę mu dwie dychy od ostatniego kebaba – zaśmiał się.

Rozłączyłam się bez słowa.  Czekałam na niego do pierwszej w nocy. Kiedy w końcu wszedł, pachniał perfumami – nie moimi. Uśmiechnięty. Beztroski.

– Gdzie byłeś? – zapytałam cicho.

– Na meczu, przecież mówiłem. Z Kubą.

– Kuba siedzi w domu z dziećmi. Dzwoniłam.

Zawahał się. Na ułamek sekundy. Ale wystarczyło.

– Natalia, nie przesadzaj. Spotkałem się z innym kumplem. Nie chciałem robić scen, że znowu nie z Kubą, bo wiem, jak się nakręcasz. – Zaczął się rozbierać. – Trochę wypiliśmy, poszliśmy na bilard. Serio, nic złego się nie stało.

Patrzyłam na niego, jakby był obcy. Niby spokojny, niby nic wielkiego. Ale serce biło mi jak oszalałe.

– Może mama miała rację – szepnęłam.

– Tego nie mów – rzucił zimno. – Nigdy więcej tego nie mów.

Ale już było powiedziane. I nie mogłam tego cofnąć.

Co jeszcze ukrywacie?

To było przypadkiem. Przysięgam. Wpadłam do Marty tylko na chwilę, oddać jej książkę. Drzwi były lekko uchylone, bo Marta coś przenosiła z auta. Weszłam cicho, z przyzwyczajenia, żeby jej nie wystraszyć. W salonie grało radio. I... telefon na głośnomówiącym. Głos mamy.

– Natalia nie wie, z kim się związała. Ten chłopak... to nie jest dobry człowiek. – Jej głos był ostry. – Zostawił tamtą dziewczynę, kiedy była w ciąży.

Bo mu się znudziła. Po prostu przestał odbierać jej telefony. Jakby zniknął. I teraz Natalia jest następna. Zamarłam. To brzmiało jak jakaś historia z taniej telenoweli.

Ale masz pewność? – spytała Marta, półgłosem.

– Tak. To moja znajoma z pracy. Tamta dziewczyna to jej siostrzenica. Tomek był wtedy z nią prawie dwa lata. A potem... z dnia na dzień – koniec. Nawet się nie dowiedział, czy dziecko się urodziło.

– Matko święta...

Telefon zamilkł. Wtedy Marta zauważyła mnie w drzwiach.

– Natalia?!

– Powiedz mi to prosto w twarz – powiedziałam. Głos mi się łamał. – Co jeszcze wiecie? Co jeszcze ukrywacie?

Marta stała z telefonem w dłoni, jakby nagle zapomniała, jak się mówi. A ja miałam ochotę wrzeszczeć, rzucać, tłuc wszystko wokół. Ale stałam tylko. Cała się trzęsłam.

– To prawda? – spytałam jeszcze raz. – On zostawił tamtą dziewczynę w ciąży?

– Tak – odpowiedziała cicho. – Mama dowiedziała się niedawno. Dlatego nie przyszła na ślub.

Serce waliło mi w piersi jak młot. A w głowie miałam tylko jedną myśl: czy ja naprawdę nic nie widziałam?

Niektóre rzeczy trzeba przeżyć

Spotkałyśmy się w tej samej kawiarni, co zawsze. Ale tym razem nie było uścisków, nie było ciepłego „cześć, córeczko”. Mama siedziała sztywno, z dłonią zaciśniętą na filiżance. Ja – jak kamień. Ani łzy, ani słowa. Jeszcze.

Dlaczego mi nie powiedziałaś od razu? – wyrzuciłam z siebie w końcu.

– Bo wiedziałam, że nie uwierzysz – odpowiedziała spokojnie. – I nie chciałam, żebyś później mówiła, że ci coś włożyłam do głowy.

Ale mogłaś chociaż spróbować! – głos mi się załamał. – Zamiast tego... nie przyszłaś. Opuściłaś mnie.

– Nie. Pozwoliłam ci zobaczyć. Na własne oczy.

Milczałam. A ona zaczęła mówić.

– Jakiś czas temu przy herbacie w pracy koleżanka wspomniała o siostrzenicy. Mówiła, że dziewczyna była w ciąży, a ojciec dziecka po prostu zniknął. Dwa lata razem, a potem przestał odbierać telefony. Jak duch. A potem dodała jego imię. Tomek. I nazwisko. Zamarłam. Pokazała mi zdjęcie. To był ten sam chłopak, z którym ty się spotykałaś.

– I co? Zamiast pogadać, zaczęłaś węszyć?

– Spotkałam się z tamtą dziewczyną. Jest z dzieckiem sama. I tak, on jej to zrobił. Wtedy już wiedziałam, że nie mogę być świadkiem waszego ślubu. Że nie potrafiłabym słuchać przysięgi tego człowieka.

– I postanowiłaś, że pozwolisz mi wejść w to z zamkniętymi oczami? – szepnęłam. 

Mama spuściła wzrok.

– Jesteś dorosła. I wiesz, że nie wszystko można przekazać słowami. Niektóre rzeczy trzeba przeżyć.

A ja? Nie wiedziałam, co bardziej boli – zdrada Tomka, czy to, że własna matka oddaliła się ode mnie w dniu, w którym najbardziej jej potrzebowałam.

To nie będzie zwykła rozmowa

Czekałam na niego jak na wyrok. Usiadłam na kanapie w jego starym dresie, żeby nie wyglądać, jakbym przyszła się kłócić. Ale w środku – wszystko we mnie krzyczało. Wszedł jak zwykle – z kluczami w jednej ręce, z telefonem w drugiej. Zamarł, gdy mnie zobaczył.

– Hej... Co się stało?

– Usiądź.

Nie pytał. Widział po mojej twarzy, że to nie będzie zwykła rozmowa.

– Rozmawiałam z moją matką – zaczęłam powoli. – Wiesz, tą, której tak nie cierpisz. Tą, co „się czepia” i „zmyśla”.

Zaczął kręcić głową, zanim jeszcze skończyłam.

– Natalia...

– Nie, Tomek. Teraz ty mnie posłuchasz. Zostawiłeś dziewczynę w ciąży. Po dwóch latach związku. Wyłączyłeś telefon, tak?

– To było dawno. I nie jesteś nią – odpowiedział.

– Czy zrobisz ze mną to samo, jak się znudzisz?

– Nie o to chodzi. Wtedy byłem młody, głupi. Przestraszyłem się. Ona... ona była trudna.

– Trudna? Była w ciąży, Tomek.

Wstałam.

– Byłeś gotów powtórzyć to wszystko ze mną – powiedziałam, cicho, ale z goryczą.

Wtedy pękł. Wstał również, spojrzał mi prosto w oczy.

– A ty jesteś taka święta? Zostawiłaś faceta, który cię kochał, bo przestało być wygodnie. Ten twój Janek? On by za ciebie oddychał. A ty wybrałaś mnie.

– I to był błąd – powiedziałam z taką pewnością, że aż mnie zabolało.

Tomek nie zatrzymał mnie. Nie powiedział: „przepraszam”, „błagam”, „zostań”. Stał, patrzył. Jak ktoś, kto właśnie przegrał, ale nie zamierza się przyznać. Wyszłam. Po raz pierwszy bez łez.

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także: