Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zjadłam śniadanie na spokojnie. Zazwyczaj wygląda to tak: Staś płacze, bo chce „innego kubka”, Oliwia nie chce ubrać rajstop, bo ją „gryzą”, a Wojtek... Wojtek już dawno wyszedł do pracy. Bez słowa. Nawet nie spojrzał. Tylko stukanie kluczy i trzask drzwi. Dzień jak co dzień. Kiedyś myślałam, że tak wygląda macierzyństwo. Potem, że może tak wygląda małżeństwo. Teraz... już sama nie wiem, co myśleć.
– Mamo, a gdzie moje skarpetki z kotkiem?! – Oliwia wrzeszczy z pokoju. – Te z kotkiem! Nie chcę tych w paski!
Zbieram się z podłogi z kawałkiem banana na policzku, bo Staś znowu postanowił sprawdzić, czy jego jedzenie może latać. Próbuję nie krzyczeć. Odkładam ścierkę, idę szukać skarpetek, potem pakuję dzieci do samochodu, zostawiam ich w przedszkolu, wracam do domu, robię pranie, obiad, ogarniam bajzel i...Jest osiemnasta. Drzwi się otwierają. Wojtek wraca.
– Cześć – rzuca, rzuca też torbę na podłogę i włącza telewizor.
Ja siadam naprzeciwko i patrzę. Patrzę na człowieka, z którym kiedyś chodziłam na randki, który mówił, że jestem najpiękniejsza na świecie. Teraz nawet nie wie, jak mi minął dzień. Nie wie, że Staś ma wizytę u dentysty. Nie wie, że Oliwia miała dziś rysunek miesiąca. Nie wie. Bo nie pyta.
I wtedy to przychodzi do głowy. Myśl, której nie chcę, ale nie potrafię się jej pozbyć: Czy to naprawdę małżeństwo? Czy to ja przesadzam?
Czuję się jak służąca
– Wojtek, możemy porozmawiać? – zapytałam cicho, siadając obok niego na kanapie.
– Mów – odpowiedział, nie odrywając wzroku od telewizora.
– Ja… nie daję już rady. Czuję się jak służąca. Wszystko jest na mojej głowie: dzieci, dom, zakupy, lekarze… A ty tylko praca i praca. Nigdy cię nie ma.
W końcu spojrzał. Zniecierpliwiony.
– Przesadzasz. Zarabiam na dom, nie? To nie wystarcza? Jak ci się nie podoba, to zamieńmy się – ja będę w domu z dziećmi, a ty idź i utrzymaj rodzinę.
Zacisnęłam zęby.
– To nie są tylko moje dzieci! Ty też jesteś ich ojcem!
– Ty chciałaś dzieci, nie ja – wzruszył ramionami.
Zamrugałam. Serce mi stanęło.
– Co powiedziałeś?
– Dobrze słyszałaś.
– Czyli nigdy ich nie chciałeś? Ani mnie?
Znów wzruszył ramionami. Tyle.
– Wojtek… ja tu od lat nie mam partnera. Mam współlokatora. Który ma mnie gdzieś.
– Bo ty tylko narzekasz! Wiecznie coś nie tak!
– Bo wiecznie jest coś nie tak! – głos mi się załamał. – Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mnie przytuliłeś. Nie pamiętam, kiedy spytałeś, czy jestem szczęśliwa.
– Bo to nie o to chodzi. Ma być ogarnięte. I jest.
– Wiesz co? – wstałam. – Gratuluję. Masz dom ogarnięty. I żonę, która nie wie już, czy bardziej cię nienawidzi, czy żałuje, że się z tobą związała.
– No to się spakuj. Nikt cię tu na siłę nie trzyma.
Nie odpowiedziałam. Ale coś we mnie pękło.
Wystarczy 1 osoba, która naprawdę cię wysłucha
– Halo? – głos Magdy był zatroskany już od pierwszego „cześć”. – Marlena, wszystko okej?
Nie odpowiedziałam od razu. Łzy ciurkiem leciały mi po policzkach. W końcu wydusiłam:
– Nie. Nic nie jest ok.
– Dobra, mów wszystko – powiedziała bez wahania. – Dzieci śpią, mam czas. Co się znowu odwaliło?
– On mnie nie słyszy. W ogóle. Jakby mnie nie było. Dla niego liczy się tylko to, czy w lodówce jest obiad i czy Staś nie płacze. A ja? Ja mogłabym nie istnieć.
– Marlena… przecież rozmawialiście. Pamiętam, jak mówiłaś, że chcesz zmian.
– Rozmawiałam. Wrzeszczałam. A on? Że dzieci to był mój pomysł.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Co za typ… – Magda westchnęła.
– A ty? Co czujesz?
Zamilkłam.
– Nie wiem – powiedziałam w końcu. – Może tylko nienawiść.
– Wiesz, mam w pracy kolegę. Tomasz. Jego też żona wykończyła. I nie, nie w sensie, że zła była. Po prostu… zero rozmowy, zero czułości. I wiesz, co mówi? Że czasem wystarczy jedna osoba, która naprawdę cię wysłucha, żeby się nie rozpaść. Poczułam dreszcz.
– Magda… nie wiem, czy ja chcę, żeby ktoś mnie słuchał. Może po prostu chcę zniknąć.
– Nie musisz znikać. Ale nie możesz też być w tym wszystkim sama. Naprawdę.
Zamilkłam, wpatrzona w ścianę.
– Może rozmowa z kimś innym by mi pomogła? Czy to zdrada, jeśli po prostu chcę być wysłuchana?
Milczenie bolało jeszcze bardziej niż kłótnia
Wojtek przez kolejne dni chodził po domu jak cień. Nie rzucał komentarzy, nie pytał o nic, unikał nawet kontaktu wzrokowego. Jakbyśmy oboje bali się odezwać, żeby znowu nie wybuchło. Ale to milczenie bolało jeszcze bardziej niż kłótnia. Staś biegał z samochodzikiem po kuchni, Oliwia rysowała przy stole, a ja mieszałam zupę, słuchając, jak Wojtek rozmawia przez telefon w sypialni. Cicho, ale wystarczająco głośno, żebym usłyszała kilka zdań.
– Ona już nie jest taka jak kiedyś… – powiedział zmęczonym głosem. – Cały czas narzeka. Ja robię wszystko, co mogę, ale to nigdy nie wystarcza.
Zamarłam. Łyżka wypadła mi z ręki i z głośnym stukiem uderzyła o blat. Wszystko co możesz? Weszłam do sypialni bez pukania.
– Naprawdę? Wszystko co możesz?
Wojtek spojrzał na mnie z zaskoczeniem, z telefonem jeszcze przy uchu.
– Muszę kończyć – rzucił i odłożył słuchawkę. – Słuchałaś?
– Nie musiałam się specjalnie starać. Słychać cię było przez pół mieszkania.
– No i?
– No i... mam dość. Dość tego, że przedstawiasz mnie innym jako furiatkę, a sam udajesz świętego. Ty robisz wszystko? Ty nic nie robisz, Wojtek!
Wtedy wstał. Jego twarz momentalnie się zmieniła.
– Mam dość twojego wiecznego jęczenia! Ty chcesz współczucia, a ja chcę spokoju. Nie jestem twoją terapeutką. Jak ci źle, to sobie kogoś znajdź!
Zamarłam. Serce zamarło ze mną.
W tej jednej sekundzie zdałam sobie sprawę, że już mnie nie kocha. Może nie kochał od dawna.
– Może właśnie to zrobię – odpowiedziałam cicho.
I wyszłam, zostawiając go samego w pokoju, pełnym niewypowiedzianych słów i zgaszonych uczuć. Wieczorem siedziałam na kanapie z kubkiem zimnej herbaty i pustką w głowie. Dzieci już spały. Wojtek zamknął się w sypialni, pewnie znów z telefonem przy uchu, jakby nic się nie stało. Z nudów i potrzeby oderwania się od rzeczywistości zajrzałam na social media. W górnej części powiadomień – wiadomość od nieznajomego: Tomasz – znajomy Magdy.
„Cześć. Wiem, że to może dziwne, że piszę, ale Magda wspomniała, że ostatnio przechodzisz trudny czas. Jeśli kiedykolwiek chciałabyś z kimś pogadać – jestem.”
Zawahałam się. Odłożyłam telefon. Wzięłam do ręki. Znowu go odłożyłam. Ale po dziesięciu minutach odpisałam: „Nie wiem, czy potrafię z kimkolwiek rozmawiać. Ale dziękuję, że napisałeś.” Odpowiedział niemal od razu. „Nie trzeba nic specjalnego mówić. Czasem wystarczy, że ktoś cię po prostu wysłucha. Bez oceniania. Bez wywracania oczami.” Wysłałam kolejną wiadomość: „Brzmisz jak ktoś, kto wie, o czym mówi". Po czym on odpisał: „Bo wiem. Moja była żona też uznała, że przestałam być wart rozmowy. Teraz wiem, jak bardzo człowiek może za tym tęsknić.”
Zrobiło mi się ciepło. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że kogoś interesuje, co myślę i czuję. Że nie jestem sama. Napisałam: „Chyba zapomniałam, jak to jest, gdy ktoś mnie słucha…” Cisza po tamtej wiadomości była jak oddech po długim zanurzeniu. Wiedziałam, że przekroczyłam jakąś granicę. I nie byłam pewna, czy chcę się cofnąć. Wojtek chrapał za ścianą. A ja wpatrywałam się w ekran telefonu z rosnącym niepokojem – i dziwnym rodzajem ekscytacji.
My już dawno nie jesteśmy rodziną
Spakowałam walizkę późnym wieczorem. Cicho, żeby nie obudzić dzieci. Wrzucałam do środka tylko najpotrzebniejsze rzeczy – kilka ubrań, ładowarkę, książkę, którą i tak od miesięcy nie miałam siły czytać. Ręce mi drżały. Nie ze strachu. Ze złości. Ze zmęczenia. Wojtek siedział w salonie, jak zwykle wpatrzony w ekran. Spojrzał na mnie dopiero wtedy, gdy przeszłam z walizką przez przedpokój.
– Co to ma być? – spytał.
– Jadę do Magdy. Na kilka dni. Potrzebuję przerwy.
– Chcesz mnie zostawić z dzieciakami? A kto im zrobi obiad? – parsknął śmiechem, jakby usłyszał żart.
– Nikt. Poradzisz sobie. Tak jak ja przez ostatnie sześć lat.
– Nie masz prawa. Rozbijasz rodzinę.
– Rodzinę? – zaśmiałam się gorzko. – My już dawno nie jesteśmy rodziną, Wojtek. Jesteśmy dwoma ludźmi w jednym mieszkaniu, którzy udają, że wszystko gra. A dzieci to czują. Codziennie.
– Przesadzasz. Wszystko jest dobrze, tylko ty dramatyzujesz.
– Naprawdę w to wierzysz? Że jest dobrze? Bo jeśli tak, to ja już nie mam ci nic więcej do powiedzenia.
Wziął głęboki wdech, jakby chciał coś powiedzieć, ale nic nie wyszło. Został tylko ten jego pusty wzrok. Zimny, obcy.
– Powiedz chociaż, że wrócisz – rzucił po chwili.
– Nie wiem. – Otworzyłam drzwi. – Może wrócę. A może nie będzie już do czego.
Oliwia wybiegła z pokoju, zaspana, z pluszowym króliczkiem w ręce.
– Mamo… gdzie idziesz?
Zamarłam. Uklękłam przy niej.
– Do cioci Magdy, kochanie. Tylko na trochę. Tatuś się tobą zajmie.
– Ale ty wrócisz, prawda?
Pocałowałam ją w czoło, czując, jak pęka mi serce.
– Oczywiście.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Po raz pierwszy od dawna odetchnęłam pełną piersią. I pierwszy raz od dawna ten oddech mnie naprawdę zabolał. U Magdy było cicho. Inne powietrze, inny rytm dnia. Nikt niczego ode mnie nie chciał, nikt nie krzyczał, nie trzaskał drzwiami. Pierwszej nocy nie mogłam zasnąć – ciało odpoczywało, ale głowa wciąż biegła do dzieci, do tamtego mieszkania, które przestało być domem. Rano usiadłam przy stole z kubkiem kawy. Magda tylko rzuciła: – Zostań, ile chcesz. – I wyszła do pracy.
Zostałam. W ciszy. Telefon milczał. Wojtek nie dzwonił. Za to napisał Tomasz. „Myślałem o tobie. Jak się trzymasz?” Odpisałam po chwili: „Lepiej. Chyba pierwszy raz od dawna oddycham.” Wpatrywałam się w te słowa długo. Bo to była prawda. Oddychałam – nie jego rytmem, nie rytmem obowiązków, tylko swoim. Nie wiem, co dalej. Nie wiem, czy wrócę, czy zostanę. Wiem tylko jedno: cokolwiek się wydarzy, nie chcę już być niewidzialna.
Marlena, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż nie ma w sobie ani krzty romantyzmu. Kiedy koleżanki dostają od swoich bukiety kwiatów, mój kupuje mi kolejne gary”
- „Mąż zawsze marzył o wielkiej willi, ale to ja muszę sprzątać w nieskończoność. Tyram więcej, niż hotelowa pokojówka”
- „Nie mogę znieść tego, że mój mąż jest zimny jak lód. Jesienią zamiast gorącego uczucia grzeje mnie tylko ciepły koc”









