Po jego śmierci zostałyśmy we dwie. Mama i ja. Mały świat zbudowany z wieczornych rozmów, wspólnego oglądania „Na Wspólnej” i długich spacerów po zakupy, które zawsze kończyłyśmy lodami, nawet zimą. Mówiła, że dzięki mnie ma siłę żyć. Ja jej wierzyłam. Bo ja dzięki niej też miałam siłę i byłam przekonana, że tak już będzie zawsze. Dlatego kiedy wprowadziłam się na studia do akademika, wytrzymałam dwa tygodnie.

Tęskniłam, więc wróciłam i znów zaczęłam mieszkać z nią. Tylko że teraz już nie jako dziecko – jako dorosła. Studentka psychologii. Osoba z marzeniami, wątpliwościami i... coraz większą potrzebą autonomii. Mama czasem mówiła, że powinnam już myśleć o własnym życiu, że kiedyś odejdę. Nie wiedziałam, że to nastąpi tak szybko.

Drzwi wejściowe były tylko lekko uchylone

Dziwne, bo mama zawsze je zamykała – nawet na dwa zamki. Wsunęłam się cicho, bo chciałam ją zaskoczyć. Miałam wrócić dopiero wieczorem, ale wykładowca odwołał zajęcia, więc… czemu nie wrócić na obiad? Z kuchni dobiegał czyjś głos. Męski. I mama – szeptem, jakby się bała, że ktoś ją usłyszy.

Nie, nie powiedziałam jej… Jeszcze nie. To zniszczyłoby wszystko.

Zamarłam w miejscu. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Czy to był Adam? Jaki Adam? Nie znam żadnego Adama. Mama nie rozmawiała z nikim męskim tonem, odkąd… odkąd byłam mała. Po chwili usłyszałam szybkie kliknięcie. Cisza. Wtedy weszłam do kuchni.

– Z kim rozmawiałaś? – zapytałam od razu.

Spojrzała na mnie zaskoczona – To był telefon służbowy – odpowiedziała i zaczęła wycierać blat, jakby to nagle było najważniejsze.

– Nie brzmisz jak ty. Ukrywasz coś? – zapytałam, a głos mi zadrżał.

Nie spojrzała na mnie. Tylko wzruszyła ramionami – Julka, nie przesadzaj.

Ale już nic nie odpowiedziałam. Wyszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. „Po raz pierwszy poczułam, że patrzę na kogoś, kogo nie znam” – zapisałam później w notatniku. A w brzuchu coś ścisnęło mnie jak zaciśnięta pięść.

Kolacja była aż za cicha

Mama zrobiła zupę pomidorową – moją ulubioną. Ale smakowała inaczej. Albo to ja już nie potrafiłam jej jeść tak jak kiedyś.

– Mamo… ten telefon. – Zaczęłam spokojnie, choć w środku czułam jak coś mnie ścina. – Kim jest Adam?

Widelcem przesunęła ziemniaka na bok. Nie spojrzała na mnie – To nie twoja sprawa.

– Jestem dorosła i mam prawo wiedzieć – powiedziałam ostro. – Jeśli coś ukrywasz, jeśli… jeśli mnie okłamujesz, to powiedz wprost.

W końcu spojrzała mi w oczy – Niektórych rzeczy nie powinnaś wiedzieć nigdy.

Wbiło mnie w krzesło. Poczułam się jak dziecko. Jakby lata naszej przyjaźni, rozmów, wzajemnego wsparcia zniknęły w jednej sekundzie. Odeszła od stołu, zabrała swój talerz, nawet go nie zjadła. Zostałam sama. Tylko zegar w kuchni tykał, jakby odliczał czas do wybuchu. Do czegoś, co już nie będzie do odwrócenia.

Zamknęła się w sypialni i myślała, że śpię

Ale ja tylko leżałam bez ruchu, z narastającym ciężarem. Co ona przede mną ukrywa? Kim jest Adam? I co miało „zniszczyć wszystko”?
Cicho wyszłam z pokoju. Zatrzymałam się przed drzwiami jej sypialni. I wtedy to usłyszałam. Jej głos, cichy, ale wyraźny, jakby bała się własnych słów.

– Ale przecież on nie był jej ojcem… Ona i tak nie musi o tym wiedzieć.

Nogi mi się ugięły. Przylgnęłam do framugi, próbując złapać oddech. Nie mój ojciec? Co to znaczy? Czy ja…? Nie myślałam. Po prostu nacisnęłam klamkę i weszłam.

– To ojciec nie był moim ojcem?! – krzyknęłam – Słyszałam wszystko! – krzyknęłam, a gardło ścisnęło mi się tak, że ledwo mogłam mówić. – Kłamałaś mi całe życie?!

Opuściła głowę. Wstała, usiadła na łóżku. Przez chwilę milczała, potem powiedziała cicho: – Usiądź. Powiem ci wszystko. To nie takie proste – dodała. – Ale nie chcę już dłużej kłamać.

Czułam jakby rozpadł się cały mój świat

– On był twoim tatą, Julka. Może nie biologicznym, ale kochał cię bardziej niż ktokolwiek. Wiem, bo widziałam, jak na ciebie patrzył.

Usiadłam na krześle naprzeciwko niej, z zimnymi dłońmi splecionymi na kolanach – Powiedz mi całą prawdę. Teraz.

Twój ojciec nie mógł mieć dzieci – powiedziała spokojnie, prawie szeptem. – Próbowaliśmy wszystkiego, leczenia, klinik, modlitw. A ja… chciałam zostać matką bardziej niż czegokolwiek. Pewnego dnia poznałam Adama. Pracował ze mną w biurze. Był… bliski. Zaczęliśmy się spotykać. To trwało krótko. Potem zaszłam w ciążę.

– Ojciec wiedział? – spytałam w końcu.

Mama skinęła głową. – Wiedział od początku. Ale kochał nas obie. Powiedział, że nie ma znaczenia, kto cię począł, bo i tak jesteś jego córką.

– A dla mnie to znaczy wszystko – wyszeptałam. – Całe moje życie było kłamstwem.

Wstałam i podeszłam do drzwi. Mama poderwała się za mną.

– Julka, proszę, nie odchodź tak!

Ale już byłam na korytarzu. Słyszałam tylko jej płacz za sobą. Nie odwróciłam się. Wiedziałam jedno – muszę znaleźć kogoś, kto mi powie prawdę, nie półprawdę. Ciotkę Renatę.

Ciotka Renata otworzyła drzwi rozmazana

Nie musiałam nic mówić. Popatrzyła na mnie, odsunęła się w bok i powiedziała tylko: – Wiedziałam, że przyjdziesz.

Usiadłyśmy przy kuchennym stole. Ten sam obrus w czerwone maki, ten sam kubek z wyszczerbionym uchem, w którym zawsze podawała mi kakao. Tylko ja już nie byłam tą samą Julią.

– Powiedz mi prawdę. Czy mój ojciec był moim ojcem? – zapytałam bez wstępu.

– Nie był. Ale był najlepszym ojcem, jakiego mogłaś mieć.

– Czemu nikt mi nie powiedział?

– Bo on cię kochał. I nie chciał, żebyś czuła się inna. Dla niego byłaś córką. Bez „przybraną”, bez „przy okazji”. Po prostu córką. Wiedział od początku. I cierpiał. Ale nigdy nie przestał cię kochać.

– A Adam?

Renata wzruszyła ramionami – Adam nigdy nie chciał być ojcem. Wiedział, że Monika była mężatką. To był epizod. Potem po prostu zniknął.

Zacisnęłam dłonie na kolanach. Łzy cisnęły się do oczu. W końcu powiedziałam cicho: – Więc dlaczego miałam żyć w kłamstwie?

Renata położyła mi rękę na ramieniu. – Bo czasem miłość znaczy: chronić. Nawet jeśli to oznacza kłamać.

Wróciłam do domu wieczorem

W mieszkaniu pachniało zupą, ale nikt jej nie tknął. Mama siedziała przy stole, w tej samej bluzce co rano. Miała zaczerwienione oczy i drżące dłonie. Spojrzała na mnie, jakby chciała coś powiedzieć, ale nic nie powiedziała. Minęłam ją bez słowa i zamknęłam się w pokoju. Nie kłóciłyśmy się. Nie krzyczałyśmy. Ale coś między nami pękło jak porcelana, którą ktoś niechcący stłukł i próbował posklejać – ale zawsze zostaje ślad.

Tamtego wieczoru otworzyłam dziennik i napisałam: „Znałam ją całe życie. Ale teraz widzę tylko obcą kobietę. A najbardziej obca jestem sobie sama”.
Przez kilka następnych dni prawie się nie odzywałyśmy. Ja zaczęłam przeglądać ogłoszenia wynajmu pokoi. Myślałam o wyprowadzce. Nie dlatego, że jej nienawidziłam. Po prostu – już nie mogłam ufać.

Julia, 25 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także: