Zawsze wierzyłam, że edukacja to podstawa. Sama wychowałam się w domu, gdzie książki były najważniejsze, a wiedza stanowiła przepustkę do lepszego życia. Kiedy zostałam matką, obiecałam sobie, że przekażę to mojej córce. Jednak w miarę jak dorastała, coraz bardziej oddalała się od tego, co próbowałam jej wpoić. Szkoła przestała ją interesować, a rozmowy o przyszłości kończyły się trzaskaniem drzwi. Patrzyłam na nią i nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego rezygnuje z czegoś, co może jej zapewnić godne życie. Czułam narastającą bezradność i złość, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam, że najgorsze dopiero przed nami.
Czułam, że coś się wymyka spod kontroli
Pierwszy raz zauważyłam, że coś się zmienia, kiedy w wakacje przed drugą klasą liceum przestała sięgać po książki. Wcześniej czytała chociażby powieści młodzieżowe, ale teraz tylko telefon. Siadała z nim rano przy śniadaniu i nie odkładała aż do wieczora. Kiedy próbowałam coś powiedzieć, tylko wzdychała ciężko i rzucała od niechcenia:
– Mamo, nie przesadzaj, wszyscy tak mają.
Wtedy jeszcze myślałam, że to chwilowe. Że znużenie wakacjami, że potrzebuje odpoczynku. Ale kiedy we wrześniu zaczęły się lekcje, a ona nie miała ochoty nawet wyjąć zeszytów z plecaka, poczułam niepokój.
– Klaudia, odrobiłaś coś na jutro? – zapytałam wieczorem, kiedy siedziała w łóżku z telefonem.
– Yhym – mruknęła, nawet na mnie nie patrząc.
Zajrzałam później do jej pokoju. Na biurku – żadnych książek. W torbie – kartki pomięte, niektóre w ogóle nie zapisane.
– Dlaczego kłamiesz, że coś zrobiłaś? – spytałam spokojnie, ale serce waliło mi jak oszalałe.
– Bo nie chcę słuchać twojego marudzenia – rzuciła ostro. – I tak to wszystko bez sensu. Po co mi ta cała chemia i matma?
Zamurowało mnie. Zawsze była ambitna. Chciała zostać psychologiem, miała plan. A teraz? Kompletny zwrot. Próbowałam nie panikować, ale czułam, że coś się wymyka spod kontroli.
To co zamierzasz robić?
To był piątek. Wróciłam wcześniej z pracy, zmęczona i zmartwiona – znowu dzwoniła wychowawczyni Klaudii. Kolejny raz nie przyniosła pracy domowej, zawaliła sprawdzian z biologii. Usiadłam przy stole w kuchni i czekałam, aż wróci. Weszła jakby nigdy nic, słuchawki w uszach, z paczką chipsów w ręce. Nawet na mnie nie spojrzała.
– Klaudia, musimy porozmawiać – zaczęłam, a ona tylko westchnęła i odłożyła paczkę.
– O czym znowu? – zapytała zniecierpliwiona.
– Dzwoniła twoja wychowawczyni. Kolejny raz nie odrobiłaś pracy. Nie uczysz się, nie interesujesz niczym poza telefonem. Co się z tobą dzieje?
– Nic – odpowiedziała szybko. – Po prostu mam dość. Nie chcę ciągle się uczyć. To nie dla mnie.
– Ale jak to nie dla ciebie? Przecież mówiłaś, że chcesz iść na studia.
– To było dawno. Zrozum, mamo, nie muszę być jak ty. Nie chcę całe życie siedzieć w biurze. Szkoła mnie męczy. To wszystko mnie męczy.
– To co zamierzasz robić? – zapytałam z goryczą. – Myślisz, że siedzenie w internecie da ci jakiś zawód?
Klaudia spojrzała na mnie z pogardą.
– Może i tak. Może lepiej zarabiać na tym niż harować jak ty. Przynajmniej robi się coś, co się lubi.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Dusiło mnie w gardle. Czułam, że zaczynam ją tracić, a ona nawet nie widziała w tym nic złego. Zostawiłam ją w spokoju. Wiedziałam, że dalsza rozmowa skończyłaby się tylko krzykami. Ale tamtego wieczoru nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit, myśląc o wszystkich godzinach, które poświęciłam na pomaganie jej w nauce. O wieczorach przy książkach, o wspólnym rozwiązywaniu zadań. A teraz? Cała ta praca wydawała się bez znaczenia. W kolejnych tygodniach jej sytuacja tylko się pogarszała. Z ocenami było coraz gorzej, a w domu pojawiła się nowa atmosfera – chłód. Rozmawiałyśmy mniej, a kiedy już dochodziło do rozmowy, to głównie w formie kłótni.
– Nie mam zamiaru zakuwać do matury, żeby potem gnić w pracy za biurkiem – rzuciła pewnego dnia, gdy próbowałam ją namówić do korepetycji.
– A gdzie chcesz pracować bez wykształcenia, Klaudia? Wiesz, jak teraz ciężko o dobrą pracę? Myślisz, że całe życie będziesz na moim utrzymaniu?
– To moje życie, mamo! – krzyknęła, po czym trzasnęła drzwiami swojego pokoju.
Będę przy tobie, żeby ci pomóc
Postanowiłam zmienić taktykę. Nie naciskałam. Czekałam, dałam jej przestrzeń. Po tygodniu Klaudia mnie zaskoczyła, gdy weszła do kuchni z zeszytem w ręku.
– Pomożesz mi z tym zadaniem z biologii? – zapytała cicho.
Odłożyłam łyżkę i skinęłam głową.
– Oczywiście.
Usiadła naprzeciwko mnie, a ja poczułam coś, czego dawno nie czułam – bliskość. Nie mówiłyśmy zbyt wiele, skupiałyśmy się na zadaniu, ale między wierszami działo się coś ważnego. Jakaś nić porozumienia zaczęła się odbudowywać. W kolejnych tygodniach widziałam, jak powoli wracała do siebie. Nie z dnia na dzień – to były małe rzeczy. Odłożony telefon podczas nauki, pytania o zadania, próba poprawy ocen. Nie chodziło nawet o piątki. Chodziło o to, że znowu jej zależało.
Pewnego wieczoru przyszła do mnie z kubkiem herbaty.
– Myślisz, że jeszcze mam szansę? – zapytała. – Żeby zdać maturę. Żeby coś z tego wyszło?
– Zawsze masz szansę, jeśli tylko będziesz chciała – odpowiedziałam szczerze. – I będę przy tobie, żeby ci pomóc.
Uśmiechnęła się, może trochę nieśmiało, ale prawdziwie. W jej oczach pojawiło się coś, czego brakowało mi od dawna – nadzieja.
Zaczęła świadomie wybierać swoją drogę
Minęły dwa lata. Klaudia nie została prymuską. Nie miała czerwonego paska ani nie wygrała olimpiady. Ale zdała maturę. I to całkiem przyzwoicie. Dostała się na studia pedagogiczne – decyzja, którą podjęła sama, bez moich podpowiedzi. Byłam z niej dumna. Nie za oceny, nie za wybór kierunku, ale za to, że potrafiła zawalczyć o siebie w chwili, gdy było jej najtrudniej. Czasami wracamy do tamtej rozmowy przy kuchennym stole. Ona się śmieje, że to był jej „dzień oświecenia”, a ja tylko kiwam głową. Nie wypominam jej już buntu ani słów, które wtedy padły. Bo wiem, że musiała przez to przejść. Żeby zrozumieć, żeby docenić.
Nie wszystkie nasze dni są idealne. Wciąż się sprzeczamy, wciąż się różnimy. Ale dzisiaj, kiedy patrzę na moją córkę, widzę młodą kobietę, która zaczęła świadomie wybierać swoją drogę. A to wszystko, czego mogłam chcieć jako matka. Edukacja to nie tylko książki i sprawdziany. To przede wszystkim świadomość, że nasze decyzje mają konsekwencje. Że wykształcenie to nie gwarancja sukcesu, ale często jedyna szansa, by mieć wybór. Klaudia ten wybór odzyskała. I choć droga była trudna, wiem, że warto było przez nią przejść razem.
Mariola, 46 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Myślałam, że syn zostanie na wsi i przejmie gospodarstwo. Przez miastową dziewuchę zapomniał o swoich korzeniach”
 - „Wnuk mieszka u mnie i żeruje na mej dobroci. Nie sprząta, imprezuje do rana i robi mi tylko wstyd przed sąsiadami”
 - „Nauczycielka matematyki rozdawała jedynki jak ulotki, a dyrekcja przymykała oko. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce
 




