Poznałam go w akademiku. Miałam dwadzieścia dwa lata i złamane serce po chłopaku z liceum, który wyjechał na Erasmusa i nawet nie uznał za stosowne zerwać. Po prostu przestał pisać. Kiedy więc w kuchni wspólnej stołówki zagadał mnie ten wysoki, uśmiechnięty chłopak z piętrowego niżej, nie byłam gotowa, ale byłam ciekawa. A on był czarujący. Naprawdę. Taki, co to nie musi zbyt wiele mówić, bo reszta robi się sama.
Wydawał się idealny, ale coś mnie zaniepokoiło
Kiedy pierwszy raz odwiedziłam jego dom rodzinny, zaskoczyło mnie jedno: rozmawiał z matką bardzo bezpośrednio. Jakby byli kumplami. I ona to uwielbiała. Wodziła za nim wzrokiem, dogadywała, śmiała się z każdej głupoty. Myślałam, że to urocze. Dopóki nie zobaczyłam, jak ignoruje jego ojca.
– Tata śpi – rzuciła wtedy, kiedy zapytałam, czy dołączy do nas na obiad. – On wiecznie śpi. Albo chodzi. Albo zdradza. – dodała, mieszając zupę, jakby mówiła o pogodzie.
Wtedy jeszcze wierzyłam, że to, co mówiła teściowa o zdradach, to tylko jej sposób na radzenie sobie z porażką. A mój mąż? Mój był inny. Tak sobie powtarzałam. Codziennie. I coraz głośniej, gdy zaczęły się pierwsze nieobecności.
– Kochanie, wrócę później, coś wyskoczyło w pracy – mówił. A ja przytakiwałam i nalewałam mu zupę, kiedy wracał o dwudziestej trzeciej. A teściowa wszystko widziała. I milczała.
– Nie bądź głupia – powiedziała raz, gdy z lekkim drżeniem zapytałam ją, czy według niej on mnie zdradza. – Każdy facet to robi. Tylko nie każdy się daje złapać. Uśmiechnij się, zrób mu kolację i załóż coś ładnego.
Pewnego dnia znów „został dłużej w biurze”
Z czasem zdrady przestały być domysłem. Znalazłam rachunek z hotelu w kieszeni jego płaszcza. Później wiadomość na telefonie. „Było cudownie. Mam jeszcze twój zapach na szyi”. Pokazałam mu ekran. Nie krzyczałam. Mówiłam cicho. Jak matka do dziecka, które coś zbroiło.
– No daj spokój, to kolega robił sobie jaja. Pożyczył mój telefon. Ty serio w to wierzysz? – zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
Zadzwoniłam do teściowej.
– Nie martw się. Przejdzie ci. Mnie też przeszło. Po dziesięciu latach już nie boli. – A co byś chciała, żeby zrobił? Żeby płakał, przepraszał? I tak byś mu wybaczyła. Wszyscy wybaczamy. To nasza rola. Facet zdradza, kobieta wybacza. Tak ten świat działa. ==
To nie była troska. To był szantaż. I nagle zrozumiałam: dla niej to była gra o status. A ja byłam tylko figurą na szachownicy, którą ktoś inny ustawiał.
Święta spędzaliśmy zawsze razem. Przy jednym stole
– Przy stole my, teściowie, siostra męża z mężem i dziećmi. Idealna rodzinka z obrazka. Serwetki złożone w łabędzie, żur z chrzanem, opłatek pachnący watą. Tylko że pod obrusem kryło się coś innego. Ja – z zaciśniętym gardłem, on – z telefonem odwróconym ekranem do stołu.
– Pomożesz mi w kuchni? – zapytała teściowa, kiedy dzieci rozpakowywały prezenty, a on pił wódkę z szwagrem. Weszłam za nią. Kiedy zamknęły się drzwi, podniosła wzrok znad karpia i powiedziała: Przestań się tak użalać. Wiem, że coś znowu przeskrobał. Ale błagam cię… Święta są. Ja też kiedyś pytałam. Widziałam szminkę na kołnierzyku, czułam ten zapach innej. I wiesz co? Nie zyskałam nic, oprócz tego, że przestałam spać. A dzieci i tak musiały rano zjeść śniadanie. I tak musiałam się uśmiechać. Więc przestałam zadawać pytania i założyłam filtr na oczy.
– Ale ja nie chcę żyć z filtrem – wyszeptałam.
– A kto chce? Ale się żyje. Bo przecież nie o szczęście tu chodzi. O przetrwanie. A przetrwanie to też jakaś forma miłości.
Wróciłyśmy do stołu. Uśmiechnięte. Na zdjęciach wyglądaliśmy pięknie. Tylko ja wiem, że to wszystko było tylko dobrze zagranym spektaklem. Pod stołem ściskałam palce, żeby nie wybuchnąć.
Nie robiłam już scen i nie płakałam. Po prostu obserwowałam
Raz, kiedy wyszedł pod pretekstem „spotkania biznesowego”, usiadłam z teściową na tarasie – Nie wróci wcześnie – powiedziała, nie podnosząc wzroku znad kieliszka. Wiesz, ja kiedyś go przyłapałam. Jako pierwszego. Miał dziesięć lat i złamał obietnicę. Obiecał, że nie pójdzie na wagary. Ale poszedł. Wrócił wieczorem, śmierdział papierosami. A ja… nie ukarałam go. Usiadłam obok i powiedziałam, że i tak go kocham.
– Chciałam jej nienawidzić. Ale nie umiałam. Była tylko kobietą, która się poddała. I wychowała syna, który nie umie być wierny, bo nigdy nie nauczył się, że lojalność jest wyborem. A zdrada – decyzją, nie przypadkiem.
Wyprowadziłam się miesiąc później. Spakowałam się rano, kiedy jeszcze spał. Torba była gotowa od tygodni. Teściowa wiedziała. Nie pytała, nie zatrzymywała. On zadzwonił dopiero następnego dnia.
– Serio? Wymyśliłaś sobie jakiś dramat? – usłyszałam w słuchawce. – Przecież nic się nie stało. Trochę się zagubiłem, ale wróciłbym.
Odstawiłam telefon i poczułam, że przegapiłam siebie. Że za długo chciałam wierzyć, że miłość wszystko zniesie. Nie, nie zniesie. Ja już podjęłam swoją decyzję. Nie czekam już, aż ktoś mnie doceni. Sama siebie wybrałam.
Izabela, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Teściowa mnie upokorzyła, bo na grób kupiłam tanie chryzantemy za 19,90. Zemsta była słodsza niż bezowe misie z odpustu”
- „Babcia zapisała mi w testamencie swój pierścionek zaręczynowy. Niespodziewanie dostałam szansę na wielkie bogactwo”
- „Miałam za sobą trudny rozwód, ale szybko się otrzepałam. Były teść posłużył mi nie tylko jako ramię do płakania”









