Rano Tomek wchodzi do kuchni jak cień. Podchodzi do ekspresu i ignoruje filiżankę, którą już dla niego postawiłam, a ja czuję się jakby mnie tu nie było. Jakby całe to moje krzątanie się, całe moje „zawczasu” i „na wszelki wypadek”, całe moje życie przeszło bez echa. Miałam w ręku ofertę życia – awans, który oznaczałby nowe życie, pieniądze, podróże, prestiż. Wybrałam jednak rodzinę, a teraz czuję, że nikt już nie pamięta, że cokolwiek poświęciłam. Dla nich jestem po prostu zawsze byłam i zawsze będę, ale czy naprawdę?
Któregoś dnia po prostu pękłam
– Tomek, możemy pogadać? – zapytałam, kiedy dzieci zamknęły się już w swoich pokojach. Usiadłam na brzegu kanapy, nerwowo poprawiając poduszkę – Czuję się ostatnio... niezauważona. Wszyscy coś ode mnie chcą, ale nikt nie widzi, że mnie też może czegoś brakować.
– Anka, nie dramatyzuj. Przecież wszystko działa. Dzieci zdrowe, dom ogarnięty, rachunki płacone.
– No właśnie. Wszystko działa. Ale ja już nie „działam”. Ja po prostu... jestem. Jak sprzęt AGD. Nikt nie pyta, jak się czuję. Czy czegoś potrzebuję. Albo... co zostawiłam za sobą. Zrezygnowałam z awansu dla was! A wy nawet nie pamiętacie, że coś poświęciłam!
Tomek zamarł. Przez sekundę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć. Ale tylko pokręcił głową – To była twoja decyzja, Anka.
Zebrałam się w sobie i poszłam do pokoju córki
Maja leżała na łóżku, słuchawki na uszach, ekran telefonu niemal przyklejony do twarzy. Przez chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle mnie usłyszy.
– Mogę? – zapytałam cicho. Weszłam i usiadłam na brzegu łóżka – Chciałam pogadać. Tak... po prostu. O wszystkim. Wiesz, czasem sobie myślę... że nie rozmawiamy już i mijamy się tylko w drzwiach. A ja przecież cię kocham i hcę wiedzieć, co się u ciebie dzieje, co czujesz.
– Mamo, wszystko okej. Serio. Nie musisz robić z tego dramatu.
Westchnęłam. Próbowałam inaczej – Wiesz, kiedyś miałam szansę na duży awans. Mogłam... żyć inaczej. Ale zrezygnowałam, bo chciałam być blisko ciebie. Was. Dla rodziny.
Maja w końcu spojrzała na mnie, chłodno – I teraz mi to wypominasz? Chcesz powiedzieć, że mogłaś mieć super życie, ale przez nas je zmarnowałaś? Może po prostu ci się nie chciało robić kariery i teraz szukasz winnych – rzuciła cicho, prawie bez emocji – To twoje życie, mamo. Nie moje.
Niespodziewane spotkanie z koleżanką
– Anka! – usłyszałam znajomy głos, gdy tylko weszłam do kawiarni. Kasia już siedziała przy oknie, promienna, w eleganckiej marynarce i z kubkiem matchy w dłoni. Wszystko w niej krzyczało „sukces”. – Wyglądasz świetnie! Co u ciebie?
Zawahałam się. Przez chwilę chciałam skłamać. Powiedzieć, że wszystko super, dzieci cudowne, życie spełnione. Ale nie umiałam – Pracuję w lokalnym biurze. Papierkowa robota. Po godzinach ogarniam dom, dzieci, zakupy, życie.
Kasia popatrzyła na mnie uważnie. W jej spojrzeniu nie było już litości. Była ostrożność – Wiesz, czasem żałuję, że nie mam dzieci – powiedziała cicho.
– A ja czasem żałuję, że mam – wypaliłam. Przepraszam. Po prostu... mam wrażenie, że zmarnowałam coś ważnego. I nikt nawet nie zauważył.
Kasia westchnęła. – Zauważył. Ale pewnie nie ci, na których ci najbardziej zależało.
Usiadłam porozmawiać z mężem
– Tomek... – zaczęłam. – Musimy pogadać. I nie chcę się kłócić. Naprawdę nie chcę – Pamiętasz, jak parę lat temu dostałam propozycję awansu?
Skinął głową – No... i zrezygnowałaś. Mówiłaś, że to był twój wybór.
– Bo był. Ale... to był wybór dla was. Dla domu. Dla dzieci. Żeby ktoś był na miejscu. Żebyś ty nie musiał zmieniać swojego grafiku. Żeby Maja nie chodziła do świetlicy do wieczora. Żeby Bartek miał domowy obiad – I myślałam, że to będzie coś, co zapamiętasz. Co uznasz za ważne. Co... może nawet docenisz.
Tomek spuścił głowę. Przez chwilę nic nie mówił. Potem odezwał się cicho: – Myślałem, że to był twój wybór. Nigdy mi nie powiedziałaś, że to była taka cena – powiedział. – Mówiłaś, że jesteś pewna. Że nie chcesz, żeby dzieci rosły bez matki.
– Bo wtedy w to wierzyłam. Ale teraz... teraz czuję się, jakby nikt tego nawet nie zauważył. Jakbym przestała istnieć w waszym świecie.
Tomek spojrzał na mnie uważnie. Zmarszczył brwi, jakby pierwszy raz coś do niego dotarło – Anka, przepraszam. Ja naprawdę... nie wiedziałem, że nosisz to w sobie tyle lat.
– Bo już nie mam siły tego nosić.
Dostałam zaproszenie na zjazd absolwentów
Nie chciało mi się tam iść, ale koleżanki nalegały, więc poszłam. Sala była wynajęta w starej, odnowionej restauracji na rynku. Wszyscy wyglądali... dziwnie. Dorośle. Niektórzy zbyt młodo, jakby coś próbowali ukryć. Inni z kolei – zbyt zmęczeni, jakby życie przejechało po nich walcem.
– Ooo, patrzcie, to Anna! – zawołała Dorota, kiedy mnie zobaczyła. – Nasza prymuska! Zawsze wiedzieliśmy, że zajdziesz daleko.
– No… nie tak daleko, jak sądziliście – uśmiechnęłam się krzywo.
– Co ty mówisz? Przecież wszyscy mówili, że jak nie ty, to nikt. Te twoje prezentacje na geografii, wygrywanie olimpiad, angielski lepszy niż u nauczyciela... Pamiętam, jak zazdrościłam ci tej rozmowy z dyrektorem z IBM, co był na praktykach. A potem… zniknęłaś. Nagle. Wszyscy się zastanawiali, gdzie cię poniosło.
Westchnęłam – Dzieci. Życie. Zrezygnowałam z awansu. Z podróży. Z pracy w Warszawie. Z siebie trochę też.
Kasia pokręciła głową – Może twoje dzieci nie widzą, ale my pamiętamy, kim jesteś i kim mogłaś być.
Poczułam, jak coś się we mnie rozluźnia. Jakby ktoś zdjął mi z ramion ciężar, który nosiłam zbyt długo.
Anna, 42 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Historia naszego poznania wydawała się jak z bajki. Okazało się, że to nie romantyczny przypadek, a zaplanowany spisek”
- „Wnuk mieszka u mnie i żeruje na mej dobroci. Nie sprząta, imprezuje do rana i robi mi tylko wstyd przed sąsiadami”
- „Siostra była przekonana, że spadek zgarnie jak kasę z bankomatu. Nie sądziła, że cichaczem przygotowuję zemstę”





