Coraz częściej mam ochotę wyjść, po prostu wyjść, bez słowa i bez kartki na lodówce. Bo ile można być traktowanym jak dziecko w domu, w którym powinienem być partnerem? Długo to znosiłem, ale w końcu przyszedł taki czas, gdy miarka się przebrała i postanowiłem zawalczyć o samego siebie. A co ciekawe, wszystko zaczęło się od czajnika. Staremu pękła rączka, więc po pracy zajechałem do sklepu i kupiłem nowy. Niby nic wielkiego, prosty, ale elegancki, nie żaden badziew za trzy dychy. I co najważniejsze – sam go wybrałem. Bez konsultacji.
Po raz pierwszy od dawna zrobiłem coś sam
– Co to jest? – zapytała Karolina, jak tylko weszła do kuchni i zobaczyła czajnik na kuchence. – Kupiłeś bez pytania mnie? Bez uzgodnienia?
– Karolina, to tylko czajnik – parsknąłem, czując, jak coś we mnie pęka. – Naprawdę muszę cię pytać o każdą pierdołę? Traktujesz mnie jak gówniarza!
Patrzyła na mnie chwilę w milczeniu, jakby ważyła każde słowo. Potem wzruszyła ramionami i powiedziała: – Może gdybyś przestał się tak zachowywać…
Stałem, zaciskając pięści i oddychałem ciężko. Po raz pierwszy od lat postanowiłem nie milczeć. Ale nie krzyczałem dalej. Nie rzucałem talerzami. Po prostu wziąłem kurtkę i wyszedłem. Bez słowa. Na klatce zrozumiałem, że nie chodzi o czajnik. Chodzi o wszystko. O lata, w których pozwalałem, żeby ktoś urządzał mi życie po swojemu
W końcu czas coś z tym zrobić
Postanowiłem pójść do brata. Wiktor otworzył drzwi w bokserkach i szlafroku. Zawsze był inny niż ja. Luźny, beztroski, rozwodnik z wyboru. Kiedyś mówiłem o nim: „niepoważny”. Teraz trochę mu zazdrościłem. Usiedliśmy w kuchni.
– Mam dość, Wiktor. Po prostu… mam dość. Dzisiaj pokłóciliśmy się przez durny czajnik. Znów byłem za głupi, żeby kupić coś bez konsultacji. Stary czajnik! A ona zrobiła z tego scenę.
Wiktor pokiwał głową, jakby znał to wszystko na pamięć – Wiesz, że Monika też mnie tak traktowała? Niby nie mówiła wprost, ale każde moje „nie wiem” to był dla niej dowód, że jestem idiotą. Aż pewnego dnia, przy kolacji, zapytałem: „Chcesz mnie jeszcze? Czy po prostu lubisz mną rządzić?”
– I co odpowiedziała?
– „Nie dramatyzuj.” – Wiktor zaśmiał się, ale bez radości. – I wtedy zrozumiałem, że nie jestem dla niej człowiekiem, tylko funkcją. I ty bracie też nie jesteś świrnięty, tylko za długo godziłeś na bycie pionkiem. Po prostu… dałeś się zdominować.
Wróciłem do domu późnym wieczorem
Karolina nie pytała, gdzie byłem. W salonie pachniało świeżością – pewnie zdążyła jeszcze „dla świętego spokoju” umyć podłogę. Syn zamknięty w pokoju, cisza. Idealne pole minowe. Z kuchni dobiegał jej głos. Rozmawiała przez telefon.
– No ale co mam z nim zrobić, Agata? On sobie nie radzi. Jak dziecko. Nic nie pamięta, ciągle trzeba za niego myśleć… – parsknęła z rozbawieniem – Bez moich list zakupów by głodował. Czasem się zastanawiam, jak on funkcjonował beze mnie. Serio. On to typ: dobre serce, ale bez sterów. Gdyby nie ja… byłby wrakiem – dodała.
Wszedłem do kuchni. Powoli, bez słowa. Karolina zamarła, a telefon zsunął się jej z ucha – Marek… to nie było… Nie podsłuchuj.
– To nie podsłuchiwanie. To mój dom. Mój też, rozumiesz? Nie jestem twoim dzieckiem, Karolina. I przestań mnie traktować jak idiotę.
Chciała coś odpowiedzieć, ale nie zdążyła. Wyszedłem. Drzwi zatrzasnęły się za mną z takim hukiem, jakby to był koniec. Może właśnie był.
Wsiadłem do samochodu i jechałem bez celu
Ciemne ulice, puste skrzyżowania. Radio grało coś smętnego, ale nie słyszałem ani słów, ani melodii. W głowie miałem tylko jej głos: „On bez moich list zakupów by głodował.” W końcu zatrzymałem się w lesie, wysiadłem i usiadłem na masce samochodu. Patrzyłem w drzewa, jakby miały mi coś powiedzieć. Pamiętam, jak kiedyś, jeszcze przed ślubem, Karolina śmiała się tu ze mną.
Wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer Wiktora.
– Co jest? – odezwał się.
– Chyba chcę odejść – powiedziałem cicho – Ale co wtedy z Kubą?
– Marek... nie nauczysz go niczego, jeśli pokażesz mu, że trzeba się godzić na bycie nikim.
Wtedy postanowiłem, że się wyprowadzam
Wszedłem do domu bez zdejmowania butów. Karolina siedziała na kanapie z kubkiem herbaty, jakby właśnie wróciła z jogi emocjonalnej, a nie dopiero co upokorzyła męża.
– Musimy porozmawiać. Karolina, nie chcę tak dłużej. To, co się między nami dzieje… to nie jest małżeństwo. Ja nie jestem twoim podwładnym. Jestem mężem, partnerem. Mam dość traktowania mnie jak dziecka. Każdy mój wybór to błąd, każdy krok – nie taki, jak trzeba. Nie dajesz mi oddychać. Dorosły facet nie znosi upokorzeń. Dlatego się wyprowadzam.
– Zwariowałeś – powiedziała w końcu. – Naprawdę myślisz, że dasz sobie radę sam?
– Myślę, że wolę spróbować i zawalić, niż dalej żyć jak cień. Spakuję się jutro. Zostanę u Wiktora.
– I co z Kubą?
– Z Kubą porozmawiam. Ale najpierw muszę być uczciwy wobec siebie.
Wstałem. Ona nie zatrzymała mnie. Tylko patrzyła – jak na człowieka, który właśnie postradał zmysły. A ja… po raz pierwszy od lat czułem, że robię coś właściwego.
Teraz mieszkam u Wiktora. Mały pokój, kanapa, parę moich ubrań w kartonie i spokój. Taki, którego nie pamiętałem od lat.
Karolina nie dzwoni. Ja też nie. Kuba napisał tylko krótkie: „Tata, możemy pogadać?” Umówiliśmy się na spacer. Nie wiem, co powie. Może będzie zły, może rozczarowany. Ale przynajmniej spojrzy mi w oczy i może pierwszy raz zobaczy ojca, który nie siedzi cicho, gdy boli.
Marek, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Wnuk mieszka u mnie i żeruje na mej dobroci. Nie sprząta, imprezuje do rana i robi mi tylko wstyd przed sąsiadami”
- „Sanatoryjny czaruś szybko zawrócił mi w głowie. Liczyłam na coś więcej, a on pozostawił pustkę w mym sercu i portfelu”
- „Mam 30 lat i żadnego faceta u swego boku. Zawsze trafiam na narcyzów, którzy widzą tylko czubek własnego nosa”





