Zawsze sądziłam, że największy stres w życiu rodzica to moment, gdy dziecko zdaje maturę. Tymczasem życie postanowiło mi udowodnić, że do tego momentu może się wydarzyć znacznie więcej. Kiedy moja córka oznajmiła, że jest w ciąży, zostałam zmuszona do przewartościowania całego mojego świata.

Jeszcze niedawno kupowałyśmy podręczniki i ćwiczyłyśmy arkusze maturalne, a teraz patrzyłam na ciężarną córkę. Miała wybierać sukienkę na studniówkę, a zamiast tego będzie kupować ubrania ciążowe. Mam na imię Dorota, mam 42 lata i nigdy nie sądziłam, że zostanę babcią szybciej, niż zdążę spłacić kredyt na mieszkanie.

To był dla mnie szok

– Mamo, muszę powiedzieć ci coś ważnego – zaczęła Laura, siadając na kanapie z podkulonymi nogami.

Spojrzałam na nią uważnie. Znałam to spojrzenie – nerwowe, przygaszone, jakby zaraz miało paść coś ważnego. Coś, czego nie chcę usłyszeć.

– Nie zdałaś próbnej matury? – próbowałam obrócić wszystko w żart.

– Nie o to chodzi – odpowiedziała, a jej głos zadrżał. – Jestem w ciąży.

Najpierw pomyślałam, że to jakiś ponury żart. Albo prowokacja. Potem zrobiło mi się gorąco. Siedziałyśmy tak przez dłuższą chwilę w milczeniu. W końcu odezwałam się pierwsza.

– Który tydzień?

– Ósmy. Byłam dziś u lekarza. Potwierdził.

To, co poczułam, było jak mieszanka strachu, złości i niedowierzania. Ale gdzieś w tym wszystkim tliło się coś jeszcze – coś, co nie pozwoliło mi na nią nakrzyczeć.

– A ojciec dziecka?

– Kacper. Jeszcze mu nie powiedziałam.

Wiedziałam, że Laura nie była typem imprezowiczki. Miała głowę na karku i dobre oceny. Tylko że dobre oceny nie zabezpieczają przed niechcianą ciążą.

Zostaniesz mamą. A ja... babcią – powiedziałam w końcu.

Nie umiałam jej zrugać, skrytykować. Nawet jeśli w środku krzyczałam z bezsilności.

Wszystko się we mnie kotłowało

Od tego dnia wszystko się zmieniło. Laura nie chodziła już na korki z matematyki. Chodziła na badania. Uczyła się o obowiązkach ciężarnej i opiece nad noworodkiem. A ja... ja uczyłam się milczeć. Nie komentować. Nie przypominać, że przecież miała iść na studia.

– Jakbyście chcieli zrobić badania prenatalne, to trzeba się wcześniej zapisać – powiedziała pani w rejestracji.

– A to konieczne? – Laura spojrzała na mnie z lękiem.

– Nie zaszkodzi wiedzieć więcej – odpowiedziałam wymijająco.

W domu płakałam po nocach. Mój mąż, Jarek, próbował udawać, że wszystko jest w porządku. Ale nie było. On też był rozczarowany.

– Mogła, chociaż maturę najpierw zdać – mruczał, przeglądając dziennik elektroniczny.

– Jakby to coś zmieniało – rzuciłam złośliwie.

Wszystko się we mnie kotłowało. Próbowałam być wspierająca, ale jednocześnie miałam ochotę nią potrząsnąć. Pokazać, że życie to nie bajka, że nie wszystko się układa. Tymczasem Laura nosiła w sobie dziecko. Moją przyszłą wnuczkę. A ja wciąż jeszcze nie umiałam się z tym pogodzić.

Chciałam dla niej jak najlepiej

Kacper przyszedł do nas dopiero po tygodniu. Chudy, zdenerwowany, w za dużej kurtce.

– Dzień dobry... pani Doroto. Ja... wiem, że to wszystko jest... no... że nie tak miało być...

Nie dałam mu nawet dokończyć. Spojrzałam na niego chłodno i zapytałam:

– Co zamierzasz?

Zaskoczyła mnie jego odpowiedź.

– Chcę być z Laurą. I z dzieckiem. Nie zostawię jej. I nie uciekam od odpowiedzialności.

Na chwilę wzięłam oddech.

– A twoi rodzice wiedzą?

– Mama już tak. Tata... nie bardzo się interesuje.

Następnego dnia zjawiła się jego matka. Z długimi tipsami i skórzaną torebką. Zaczęła od progu:

Mój syn nie będzie się żenił, jeśli o to pani chodzi. Ma dopiero 19 lat. Dopiero zaczyna życie. Laura powinna się zastanowić, co zrobi.

– To nie tylko jej dziecko – odpowiedziałam lodowatym tonem.

Kobieta przewróciła oczami i rzuciła:

– Mój syn nie będzie płacił alimentów, dopóki nie będzie miał pewności, że to jego dziecko.

Laura stała za mną w drzwiach, cała blada. Chciałam coś powiedzieć, ale zrezygnowałam. Bo co miałam jej powiedzieć? Że życie czasem bywa brutalne? Ona już to wiedziała.

Nie chciała iść na studniówkę

Zbliżała się studniówka. Dziewczyny wybierały sukienki, umawiały się do fryzjera. A Laura?

– Nie idę – powiedziała krótko.

– Dlaczego? – zapytałam zbyt szybko. – Możesz się przecież ładnie ubrać, pomalować...

– I co? Patrzeć, jak wszyscy tańczą? Śmieją się? Nie mam siły udawać, że wszystko jest jak dawniej.

Usiadłam obok niej.

– A może powinnaś pokazać, że się trzymasz? Że nie wstydzisz się tego, co cię spotkało?

– To nie o wstyd chodzi, mamo. Ja po prostu... już nie jestem jedną z nich.

Nie umiałam zaprzeczyć. Miała rację. Nie była już zwykłą osiemnastolatką. Nosząc w sobie dziecko, stała się kimś innym. Dorosłym człowiekiem. Ale czy była gotowa na to dorosłe życie? Tego wieczoru zamiast na studniówkę, poszła do łazienki z wałkami i maseczką. Malowała sobie paznokcie i słuchała relaksacyjnej muzyki. Patrzyłam na nią przez uchylone drzwi. Była taka młoda, a wyglądała, jakby zrozumiała więcej niż niejeden dorosły.

Próbowałam ją zrozumieć

W końcu przyszedł dzień decyzji.

– Nie podejdę do matury – powiedziała Laura.

Zamarłam.

– Co znaczy „nie podejdziesz”?

– Nie jestem w stanie się skupić. Poza tym dziecko urodzi się w maju. A ja... Ja chcę być dobrą mamą. Potem pomyślę o maturze.

Chciałam protestować. Krzyczeć, że to głupota. Że właśnie teraz powinna walczyć o przyszłość. Ale dotarło do mnie, że ona już o nią walczy. Że teraz myśli nie tylko o sobie, ale też o przyszłości dziecka. A może przede wszystkim o nim.

– To twój wybór – powiedziałam. – Ale nie rezygnuj na zawsze.

– Nie zrezygnuję. Obiecałam sobie, że za rok spróbuję. Tylko muszę się najpierw odnaleźć w nowej roli.

Zaskoczyło mnie, jak bardzo dorosła była w tym momencie. Już nie ta sama Laura, co miesiąc temu. W jej oczach nie było strachu. Było zmęczenie, ale i spokój. Jakby pogodziła się z tym, co przyniósł jej los. A ja... ja poczułam, że powoli uczę się ją rozumieć. I kochać nie tylko jako córkę, ale też jako matkę mojego przyszłego wnuka.

Życie się nie zatrzymało

Dziś Laura kończy dziewiętnaście lat. Jej synek – mój wnuk – ma już trzy miesiące. Kacper pomaga, na swój sposób. Czasem przynosi pieluchy, czasem zostanie z małym, kiedy Laura musi coś załatwić. Nie jest idealnie, ale jest jakoś. Życie się nie zatrzymało, choć niektóre rzeczy minęły bezpowrotnie. Ominęła ją studniówka i beztroskie pierwsze lata na studiach.

Ale matura wciąż jeszcze przed nią. Może zda za rok, może za dwa. Ale przynajmniej wie, że zawsze może na mnie liczyć. Ja też wiele się nauczyłam. O cierpliwości, o pokorze. I o tym, że dzieci nie zawsze żyją według naszych scenariuszy. Bo mają swoje, czasem zupełnie inne pomysły na życie. Zostałam babcią o wiele za wcześnie. Ale nie zamieniłabym mojego wnuka na żadne inne życie.

Dorota, 42 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także: