Czasem budziłam się w nocy i przez chwilę łudziłam się, że wszystko jest dobrze. Że znów jesteśmy blisko – ja i Marek. Mój mąż. Człowiek, którego kochałam bez zastrzeżeń. Ale wystarczył jeden głębszy oddech, jeden gest, jedno spojrzenie w ciemność, żeby sobie przypomnieć. Między nami od miesięcy było już tylko echo. Niby się widzieliśmy, mijaliśmy w kuchni, czasem rozmawialiśmy o rachunkach czy planach na weekend. Ale to nie było „my”. To były dwa samotne byty, funkcjonujące w tej samej przestrzeni.
Nie wiem, kiedy się to zaczęło. Może wtedy, gdy przestał mnie dotykać odruchowo – tak po prostu, ot, przechodząc. A może wtedy, gdy zamiast „dobranoc” rzucał „jutro mam spotkanie o ósmej”. Siedziałam wieczorami przy stole, z kubkiem herbaty, i czułam, że coś się kończy. Tylko nie miałam odwagi zapytać co. Albo z kim. Mikołajki przyszły nagle, jakby ktoś je przyniósł razem z zimnym deszczem i mokrym śniegiem. Nie oczekiwałam niczego – Marek ostatnio był… nieobecny. Tym bardziej zdziwiłam się, gdy wręczył mi pudełko z pięknymi perfumami. Zapach był intensywny, głęboki, kuszący. Pachniałam jak ktoś inny. I właśnie wtedy coś we mnie drgnęło. Niewytłumaczalne uczucie, że ten prezent nie jest tylko dla mnie.
Pachną... intrygująco
– Dziękuję… Są piękne – powiedziałam, przyciskając flakonik do ust jakby miał mnie przed czymś uchronić.
– Cieszę się, że ci się podobają – Marek lekko się uśmiechnął. Ale ten uśmiech był mechaniczny, jakby z obowiązku.
– Pachną... intrygująco – dodałam cicho, zerkając na niego ukradkiem. Jego spojrzenie już błądziło gdzieś za moim ramieniem.
– To nowość. Pani w perfumerii mówiła, że bardzo kobiece. Miałem nadzieję, że się spodobają.
Zamieszał kawę. Beznamiętnie. Jakby to była ostatnia scena w spektaklu, do którego nie czuł już emocjonalnego przywiązania. Usiadłam na brzegu kanapy. Flakonik nadal trzymałam w dłoni. Czułam jego ciężar. I coś jeszcze – irracjonalny niepokój, który sączył się gdzieś z tyłu głowy. Ten zapach był obcy. I choć zniewalająco piękny, wywołał dreszcz. Marek wyszedł, mówiąc coś o spotkaniu z klientem. Nawet mnie nie pocałował. Zostałam sama, w pokoju pełnym ciszy, z tym mocnym zapachem unoszącym się w powietrzu. Nie mogłam przestać myśleć, dlaczego wybrał właśnie ten.
Nie wierzę w przypadki
– Daj spokój, Julka… szukasz dziury w całym – Marta piła kawę i patrzyła na mnie z lekkim rozbawieniem – Nie wszystko od razu znaczy zdradę.
– Ale mam coś więcej niż przeczucie – przerwałam jej.
– Co ty wygadujesz?
– Zobaczyłam zdjęcie. Aneta, taka z jego pracy, wrzuciła coś na social media. Stała przed lustrem, trzymała flakon. Taki sam.
Marta zamilkła. Po chwili westchnęła.
– Może to przypadek.
– Nie wierzę w przypadki.
– Zacznij go obserwować. Nie pytaj. Słuchaj. Patrz. I nie daj się zbyć.
Następnego dnia miałam podrzucić Markowi do pracy jakieś rzeczy. Kiedy weszłam do windy, spotkałam w niej Anetę. Jej zapach uderzył we mnie jak fala. A ja już wiedziałam, że muszę dowiedzieć się prawdy.
Przysięgałeś mi wierność
Kiedy wróciłam do domu, od razu poszłam do jego szuflady. Nie grzebię mu w rzeczach. Nigdy nie grzebałam. Ale tego dnia nie byłam już tą samą Julią. Tą naiwną. Znalazłam rachunek z perfumerii. Dwa zakupy. Ten sam dzień. Dwie identyczne butelki.
– Kupiłeś dwie, wszystko już wiem – powiedziałam do męża przy stole.
Marek spojrzał znad talerza.
– Co?
– Perfumy. Kupiłeś dwa flakony. Ten sam dzień, ten sam model. Jeden dla mnie, drugi… dla niej?
Odstawił łyżkę. Usta miał zaciśnięte. Nic nie mówił.
– Aneta pachnie tak samo. Wiesz o tym? Dziwne, prawda? Identyczny zapach jak mój.
Milczał. A potem powoli spuścił wzrok. I to był moment, w którym zrozumiałam. Wszystko.
– Nie zaprzeczysz?
– Nie ma sensu – powiedział cicho. – Nie potrafię już kłamać.
– Od kiedy?
– Julia…
– Od kiedy, Marek?
– Od sierpnia.
Zakręciło mi się w głowie. Sierpień. Gdy wróciliśmy znad morza i zaczęło się jego „więcej pracy”. Jego „muszę zostać po godzinach”. Jego „to tylko koleżanka z działu”.
– Przysięgałeś mi wierność. – Wstałam. Nie krzyczałam.
– Nie planowałem tego. Po prostu… Zaczęło się od rozmów. Ty i ja byliśmy już... obok siebie. A z nią… poczułem się znowu widziany.
Zostawiłam go przy stole. Nie płakałam. Jeszcze nie. Zarzuciłam płaszcz i zamknęłam za sobą drzwi.
Ten zapach i tak już będę pamiętać
– Spotkajmy się – napisałam do niej, choć palce mi drżały.
Odpisała po dwóch minutach. „OK. Jutro, 18:00 w kawiarni na rogu mojego biura".
Weszłam do środka punktualnie. Siedziała już przy stoliku. Spokojna. Pewna siebie. Miała na sobie beżowy sweter i subtelny makijaż. Pachniała znajomo.
– Cześć – uśmiechnęła się lekko, jakbyśmy miały porozmawiać o pogodzie, a nie o tym, że rozwala mi małżeństwo.
– Marek się przyznał – powiedziałam bez owijania.
– Domyśliłam się, że w końcu to zrobi. Nie był typem, który potrafi żyć w dwóch światach.
– Chciałam ci tylko spojrzeć w oczy, zanim wszystko się rozpadnie. Zobaczyć, jak wygląda kobieta, która wchodzi do czyjegoś życia z butami.
– Julia… – Aneta westchnęła, opierając łokcie o blat. – Nie jestem potworem. Ale wiesz co? On sam do mnie przyszedł. To nie ja rozbiłam twoje małżeństwo. Ono już dawno było tylko na papierze.
– To nieprawda.
– Naprawdę? Marek mówił, że między wami nie było już bliskości. Że zasypialiście jak współlokatorzy. Że nie pamięta, kiedy ostatnio go objęłaś.
– Nic nie wiesz o moim związku - rzuciłam, a następnie wstałam i udałam się w stronę drzwi.
Nie wróciłam do Marka. Choć dzwonił, pisał, błagał, żebym „na spokojnie to przemyślała”. Ale ja już nie chciałam. Nie odeszłam przez Anetę. Odeszłam, bo zrozumiałam, że mnie tam już nie było. Moje miejsce zapełnił zapach, którego nigdy bym nie wybrała. Spakowałam kilka rzeczy. Resztę zostawiłam – wspomnienia, zdjęcia, nawet nasz ślubny album. Flakon z perfumami wyrzuciłam do śmietnika. Ale to nic nie zmieniło.
Ten zapach i tak już będę pamiętać.
Julia, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż nie potrafił naprawić cieknącego kranu, a co dopiero małżeństwa. Zepsuł wszystko swoimi taniutkimi romansami”
- „Mąż całymi dniami siedzi z nosem w telefonie. Najpierw przymykałam na to oko, aż w końcu odkryłam bolesną prawdę”
- „Dałam pracę przyjaciółce, bo pilnie potrzebowała dorobić. W podziękowaniu za pomoc ukradkiem podebrała mi męża”









