Nie lubię grudnia i dziwię się, że ludzie tak czekają na ten czas w roku. Jest zimno, ciemno, wszędzie sztuczna radość i lampki, które mają maskować to, że wszyscy i tak są nieszczęśliwi. A może tylko ja jestem. Mikołajki są dla mnie jak pusty talerz na wigilijnym stole — niby symbol nadziei, a tak naprawdę tylko przypomnienie, że nikogo się nie spodziewasz. W tym roku znowu byłam sama i pracowałam do późna — zlecenia graficzne na ostatnią chwilę, bo klienci nagle chcą kartki świąteczne, jakby te miały im uratować życie. Żadnych prezentów, żadnych słodkich niespodzianek. Od lat. Ale nagle zdarzyło się coś, co kompletnie mnie zaskoczyło.

Mama o nim nie mówiła

Ojca pamiętam jak przez mgłę. Miałam dziesięć lat, kiedy zniknął bez słowa. Po prostu pewnego dnia nie wrócił, a matka nigdy nic nie tłumaczyła.

– Był słaby. I tchórzliwy – mówiła. – I nie wracaj do tego.

Nie wracałam, ale nie zapomniałam.

Dzisiaj rano, jak co roku, zadzwoniła: – Znowu siedzisz sama? – usłyszałam w słuchawce jej zimny głos.

Lepiej być samemu niż z kimś, kto kłamie całe życie – odpowiedziałam ostro, zanim zdążyłam się powstrzymać.

– Nie zaczynaj znowu – westchnęła.

– Ty nigdy nawet nie zaczęłaś.

Rozłączyłam się, bo już doskonale znałam ten schemat. Rozmowa, napięcie i chłód, a potem tygodnie ciszy aż do świąt. Patrzyłam przez okno na zasypaną ulicę i myślałam o tym, jak bardzo nie umiem ufać ludziom. Jak łatwo odrzucam innych, zanim zdążą się zbliżyć i jak nigdy nie potrafiłam zbudować żadnej trwałej relacji. Jakby we mnie coś było... popsute. Zawinęłam się w koc, gotowa przespać ten wieczór jak każdy inny. I wtedy ktoś zapukał do drzwi...

Nie mogłam w to uwierzyć

Najpierw myślałam, że się przesłyszałam, ale po chwili znów — trzy uderzenia, spokojne, jakby ktoś nie chciał przestraszyć. Podniosłam się z kanapy z sercem walącym jak młotem, bo przecież nie czekałam na nikogo. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer, a tam starszy mężczyzna. Twarz niby nieznajoma, ale... coś mnie tknęło. Otworzyłam, a zanim zdążyłam coś powiedzieć, on zrobił pół kroku w moją stronę.

– Julka… możesz mnie wysłuchać? – zapytał cicho.

Zamarłam. To imię. Ton głosu. I te oczy — zmęczone, ale moje. Moje? Nie. To niemożliwe.

– Nie mam ojca – powiedziałam, zbyt szybko.

– Wiem, że masz powód, by mnie nienawidzić – szepnął.

Patrzyłam na niego, jakby był widmem. Jakby czas się załamał. Nie płakałam. Nie wpadłam mu w ramiona. Mój głos był chłodny.

– Nie nienawidzę. Ja nie pamiętam, jak to jest cię znać.

Milczał. A ja czułam, jak coś we mnie pęka. Nie na głos. Po cichu. W środku.

– Nie powinienem przychodzić bez zapowiedzi… – dodał, spuszczając wzrok.

– Nie powinieneś był znikać – przerwałam.

– Mam ci tyle do powiedzenia – powiedział cicho. – Ale jeśli nie chcesz, odejdę.

Wzięłam głęboki wdech i odsunęłam się na bok: – Dobrze, ale masz dziesięć minut.

Emocje rozsadzały mnie od środka

Wszedł, rozejrzał się nieśmiało po moim salonie, jakby był intruzem, ale ja już nie słuchałam. W głowie miałam tylko jedno: ona wiedziała.
Poszłam do drugiego pokoju i chwyciłam telefon, żeby zadzwonić do matki. 

– On tu jest! – wykrzyczałam – Ojciec! Stał w moich drzwiach jakby nic się nie stało!

Zamilkła. Przez sekundę miałam wrażenie, że się rozłączyła: – Julia, uspokój się… – zaczęła.

– Uspokój się?! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że żyje, jest w mieście i może się zjawić?!

– Bo nie zasługiwał na ciebie – odpowiedziała bez cienia emocji – Chciałam cię chronić – szepnęła.

– Przed czym? Przed prawdą?!

Rozłączyłam się i wróciłam do salonu. On wciąż siedział w milczeniu, miał dłonie splecione dokładnie tak jak ja i wzrok wbity w dywan. Podniósł wzrok. I po raz pierwszy zobaczyłam w jego oczach żal. Prawdziwy i bardzo głęboki. Wyszedł, kiedy powiedziałam, że nie mam siły go słuchać, ale następnego dnia znów zapukał. Tym razem już mocniej i pewniej.

Otworzyłam bez słowa

Weszliśmy do środka jak dwoje ludzi, którzy mają za sobą pożar i dopiero liczą zgliszcza.

– Nie spałem całą noc – powiedział. – Próbowałem wszystko ułożyć w głowie, ale nie da się. Bo prawda… to nie jest jedna historia. To wiele wersji tej samej. Kiedy cię zabrano, nie mogłem się pozbierać – zaczął. – Pewnego dnia wróciłem do domu, a was już nie było. Na stole został tylko krótki list i numer prawnika.

– List? – zmarszczyłam brwi.

Twoja matka napisała, że mam się nie zbliżać. Że jeśli to zrobię, pójdzie do sądu. Napisała też, że… że nie jestem twoim ojcem. Myślałem, że to w emocjach, ale potem było tylko gorzej. Każda próba kontaktu kończyła się groźbą, ciszą, ścianą. Płaciłem alimenty. Próbowałem widzeń przez sąd, ale matka mówiła, że cię to tylko krzywdzi. Że nie chcesz mnie znać.

– Dlaczego nie walczyłeś? – spytałam w końcu.

– Walczyłem, ale nie miałem jak wygrać z kobietą, która trzymała w ręku całą prawdę. Albo jej wersję.

– Chcesz mi powiedzieć, że moja matka przez dwadzieścia lat powtarzała, że jesteś tchórzem, a ty... byłeś wygnany z mojego życia? 

Milczał, a potem wyjął z portfela stary wycinek zdjęcia. Ja w wózku. On obok, młody, zapatrzony. Pod zdjęciem ktoś dopisał: "Moja Julka. 2002."

– Jesteś moją córką – powiedział cicho.

Ale ja już nie wiedziałam, w co i komu mam wierzyć.

Pojechałam do niej bez zapowiedzi

Nie dzwoniłam, nawet nie zapukałam. Weszłam, jakby to było wciąż moje mieszkanie, jakby nie minęły lata dystansu. Siedziała w kuchni, z gazetą i niedopitą kawą. Spojrzała na mnie zaskoczona.

– Chcę wiedzieć prawdę – powiedziałam twardo. – Całą. Bez gry, bez półsłówek. Kim on dla mnie był? I dlaczego zniknął?

Odstawiła filiżankę. Drżały jej dłonie. Chwilę milczała, a potem cicho westchnęła: – Zrobiłam błąd. Duży. Byłam młoda. Twój ojciec... mąż… dowiedział się, że go zdradziłam.

– Z kim?

– Z kolegą z pracy. Krótkie, głupie zauroczenie. Wpadka. Nie planowałam ciebie wtedy. Ale kiedy się pojawiłaś... to był cud. Tylko że on już nie mógł mi wybaczyć. Mimo że pokochał cię jak własne dziecko.

Zatkało mnie: – Więc... on nie był moim biologicznym ojcem?

– Nie – powiedziała cicho. – Ale cię kochał. Jak swoje dziecko. A ja... wolałam odsunąć go niż żyć z jego pogardą. Groziłam mu sądem, zabroniłam się zbliżać. Nie chciałam, żebyś dorastała w cieniu kłamstwa i osądu.

– Zrobiłaś to w imię prawdy, czy żeby się zemścić?

Spojrzała na mnie ostro: – Może jedno i drugie. Może po prostu chciałam mieć kontrolę. Ale wierzyłam, że robię to dla ciebie.

– Zrobiłaś to sobie – wycedziłam. – Nie mnie.

Podniosłam się. Odeszłam od niej, zanim zdążyła coś odpowiedzieć. Wychodząc, usłyszałam jeszcze:

– Mimo wszystko... był dla ciebie lepszym ojcem niż tamten.

Zatrzymałam się na chwilę, ale nie odwróciłam. Zdradziła mnie. Oboje mnie zdradzili. I teraz nie miałam już nikogo, komu mogłabym naprawdę wierzyć.

Znalazłam jego adres

Miał własną firmę – małe logo na szklanych drzwiach, w środku biurko, parę segregatorów, ekspres do kawy. Stałam po drugiej stronie ulicy, może piętnaście minut i obserwowałam. Wyszedł uśmiechnięty, pod pachą miał teczkę, w drugiej ręce telefon. Gadał z kimś, śmiał się. Zatrzymał się przy aucie. Obok niego pojawiła się kobieta. Przytuliła go, a on pocałował ją w policzek.

I wtedy zrozumiałam, że nie chcę, żeby mnie zobaczył. Nie teraz. Nie jako tajemnicza „Julka z przeszłości”, która mogłaby rozbić mu ten ładny obrazek. Byłam tylko pytaniem, które mogłoby mu zburzyć spokój. Ja miałam burzę. On miał pogodę. Odwróciłam się i odeszłam.

Wieczorem w domu usiadłam do komputera. Wpisałam jego imię i nazwisko w wyszukiwarce. Był na Facebooku. Publiczne zdjęcia — święta, wakacje, torty, trójka dzieci. Wszystkie blond, roześmiane. W podpisach "nasze kochane urwisy", "najlepszy tata świata". I ja, która istniała tylko jako cień.

Zamknęłam przeglądarkę. Nie płakałam, ale w środku czułam się tak, jakbym właśnie straciła kogoś, kogo nawet nie znałam. Wzięłam stary album, ten z dzieciństwa. Patrzyłam na zdjęcia z przedszkola, na moją twarz pomalowaną farbkami. I nagle pomyślałam: a może dobrze, że go nie znałam? Może lepiej żyć bez ojca, niż z takim, który wybrał wygodne życie i zostawił mnie jak paczkę, której nigdy nie odebrał z poczty.
Czasem lepiej nie poznać prawdy.

Julia, 31 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także: