Z zewnątrz wyglądało na to, że mam idealne życie u boku męża. Artur miał dobrą pracę jako przedstawiciel handlowy, jeździł służbowym autem, był uprzejmy, zadbany. Czasem mówił, że mnie kocha. Ale od jakiegoś czasu wszystko zaczęło robić się jakieś... chłodne. Wstawał, wychodził, wracał. Niby wszystko jak zawsze, ale jakby za szybą. Mało mówił. Odpływał. I coraz częściej widziałam, jak wycisza telefon, kiedy siedzimy razem. Nie robiłam afer. Wmawiałam sobie, że pewnie się stresuje, że ma więcej pracy. Ale to uczucie... nie dawało mi spokoju. 

Nie mogłam udawać, że nic się nie dzieje

Wszystko się posypało jednego dnia, przypadkiem. Miałam zawieźć jego auto do myjni, bo sam nie miał czasu. Zgubiłam ładowarkę, więc zaczęłam grzebać pod siedzeniem pasażera. I wtedy to zobaczyłam. Delikatna, srebrna bransoletka z zawieszką w kształcie serca. Damska. Nie moja.
Serce mi stanęło. Trzymałam ją w dłoni, jakby była żywa. I od razu zadzwoniłam do Alicji.

– Może to prezent dla ciebie? – zapytała.

– Nie, to była bransoletka bez żadnego opakowania – powiedziałam chłodno.

Coś we mnie pękło. I już nie mogłam udawać, że nic się nie dzieje. Nie powiedziałam mu od razu. Cały dzień chodziłam z tą bransoletką w torebce. Próbowałam się oszukiwać. Że to może siostry kolegi, że może naprawdę „kogoś podwoził”. Ale gdy usiadł do kolacji i rzucił: „Jak ci minął dzień?”, poczułam, że dłużej nie dam rady.

– Znalazłam coś w twoim aucie – powiedziałam cicho.

Uniósł brew. – Co?

Wyjęłam bransoletkę i położyłam na stole między nami.

Chcesz mi coś powiedzieć?

Artur zamarł. Spojrzał na nią, potem na mnie. Palce drżały mu lekko, kiedy ją podnosił.

– To… pewnie tej nowej z pracy. Kingi. Jechała ze mną na spotkanie z klientem. Może jej spadła…

– Nigdy wcześniej o niej nie wspomniałeś – przerwałam.

Bo nie ma o czym mówić – wzruszył ramionami, ale spojrzenie miał już inne. Nerwowe. – Jest z działu marketingu. Nic specjalnego.

– A twoja firma nie ma żadnego regulaminu, że się nie podwozi dziewczyn z serduszkami przy nadgarstku prywatnym samochodem?

– Przesadzasz. To tylko przypadek, serio. – Unikał wzroku. – Chcesz, to jej oddam.

Pokręciłam głową. Znałam Artura zbyt dobrze. Te drgające mięśnie na skroni, ten ułamek sekundy zawahania. Kłamał. Coś ukrywał. Nie musiałam słyszeć wyznań. Wystarczyła ta jego twarz. I ta bransoletka. Jak dowód rzeczowy.

To nie była pomyłka

Nie spałam tej nocy. Artur chrapał spokojnie, jakby nic się nie wydarzyło. A ja leżałam obok z otwartymi oczami i sercem bijącym jak szalone. W głowie tłukło się jedno: „To nie był przypadek. To nie była pomyłka.” Rano, gdy wyszedł do pracy, usiadłam przed jego laptopem. Hasło znałam – nigdy go nie zmieniał. Zaczęłam szukać jej w social mediach. Kinga. Znalazłam ją od razu. Weszłam na jej konto na social mediach. Elegancka, pewna siebie, mnóstwo zdjęć podróży, a pod nimi częste komentarze od mojego męża: „Piękna jak zawsze”, „Ale petarda”
Zastygłam. Zrobiłam screeny. Wysłałam link Alicji.

– Może przesadzasz – napisała po chwili. – Może faktycznie to tylko koleżanka z pracy. 

Moja intuicja mówiła mi jednak coś innego. 

Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam

Pewnego dnia wróciłam wcześniej z pracy. Cicho otworzyłam drzwi, stawiając torbę na ziemi. W mieszkaniu panowała cisza, ale z sypialni dobiegał głos Artura. Rozmawiał przez telefon. 

– Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam... – jego głos był ściszony, napięty. – Tak, podejrzewa. Wczoraj ją coś tknęło. Muszę uważać.

Zamarłam.

– Nie, nie powiedziałem jej wszystkiego. Na razie tylko o tej głupiej bransoletce. Mam nadzieję, że łyknęła historię. 

Zrobiło mi się słabo. Nogi jak z waty. Oparłam się o ścianę, czując, jak serce bije mi w uszach. Chciałam wejść. Chciałam krzyknąć. Ale stałam tam, jak idiotka. W końcu weszłam do pokoju. Artur właśnie kończył rozmowę.

– Z kim rozmawiałeś? – zapytałam spokojnie, choć czułam, jak trzęsie mi się głos.

– Z klientem – odpowiedział bez mrugnięcia okiem.

Patrzyłam mu prosto w twarz.

– Do klienta mówisz, że „nie wytrzymasz”? – uniosłam brwi.

Coś sobie wymyślasz, Natalia. Przestań robić sceny – wstał i przeszedł obok mnie, jakby mnie nie było.

Tego dnia coś we mnie zgasło. Już nie chodziło tylko o bransoletkę. Chodziło o to, że patrzył mi w oczy i kłamał. Bez mrugnięcia. Bez wstydu.

Prawda. Chcę ją usłyszeć

Nie wytrzymałam. Następnego dnia, kiedy tylko wrócił z pracy i zdjął buty w przedpokoju, stanęłam przed nim.

– Usiądź. Musimy pogadać – powiedziałam twardo, bez łez, bez histerii.

Spojrzał na mnie zdziwiony, jakbym właśnie poprosiła go o zrobienie prania.

Co się znowu dzieje?

– Prawda. Chcę ją usłyszeć. Teraz. Bez ściem, bez wygibasów. Kto to jest? – patrzyłam mu w oczy.

Westchnął ciężko, jakby zmęczony. Usiadł.

– Nie spałem z nią – powiedział po chwili ciszy. – Ale to... zaczęło się wymykać spod kontroli.

– Kinga? – zapytałam, choć znałam odpowiedź.

Skinął głową.

– To było... niewinne. Na początku. Praca, wspólne wyjazdy. Rozmowy. Śmiała się z moich żartów. Ty... ostatnio tylko pytałaś, czy kupiłem chleb.

Zabolało. Ale nie dałam po sobie poznać.

A bransoletka? – rzuciłam zimno.

– Zgubiła ją w aucie. Miałem oddać, ale... jakoś tak została.

– Jasne. „Została” – powtórzyłam z goryczą. – Tyle że razem z nią zniknęło wszystko, co między nami było.

Nie płakałam. Zrozumiałam, że nawet jeśli nie zdradził mnie fizycznie, to emocjonalnie był już gdzie indziej.

Poczułam, że to koniec

Spakowałam torbę w pół godziny. Kilka rzeczy, szczoteczka do zębów, ładowarka. Artur patrzył, jak zbieram się do wyjścia, ale nic nie mówił. Może myślał, że blefuję. Może już mu było wszystko jedno. Zadzwoniłam do Alicji. Przyjęła mnie bez słowa, z otwartymi ramionami.

– Jak się trzymasz?

– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Nie umiem już ani płakać, ani krzyczeć. Po prostu...wszystko we mnie zgasło.

Przez kolejne dni starałam się żyć normalnie. Ale cały czas toczyłam w sobie wojnę. Zostać? Odejść? Uratować coś, co już się rozsypało?
W końcu zadzwoniłam. Do niej.

– Dzień dobry, Kinga? Natalia, żona Artura. Chciałabym z panią porozmawiać.

– Przepraszam, ale…

Nie chcę awantury. Chcę tylko usłyszeć prawdę. Prosto, raz, bez owijania.

Po drugiej stronie zapadła chwila ciszy.

– Tak, coś jest między nami. I nie… nie zamierzam przepraszać. To się po prostu... wydarzyło.

Po prostu się wydarzyło? Odłożyłam telefon bez słowa. W jednej sekundzie poczułam, że to koniec. Prawdziwy. Nie odwracalny.

Natalia, 48 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także: