Z zewnątrz moje życie wygląda całkiem porządnie. Mam trzydzieści dwa lata, pracuję jako graficzka w agencji reklamowej, mieszkam z mężem w trzypokojowym mieszkaniu na Ursynowie. Bez dramatów, bez szaleństw. Marcin to spokojny facet – trochę zamknięty w sobie, ale lojalny, ciepły, stabilny. I tylko moja matka, Zofia, uważa, że wszystko w moim życiu jest nie tak. A najbardziej – on. Od dnia, kiedy pierwszy raz go jej przedstawiłam, coś było nie tak. Kiedy wyszliśmy z jej mieszkania, powiedziała tylko:
– On nie jest dla ciebie, Ewelina. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale mam złe przeczucia.
Minęło pięć lat, a ona nadal ma „przeczucia”. Każde spotkanie kończy się aluzją. A to, że Marcin za mało mówi. A to, że chyba nie jest zaradny. A to, że nie widzi w nim tej „iskry”. Zaczęłam unikać wspólnych spotkań. Ale nie da się wiecznie lawirować między dwiema najważniejszymi osobami w swoim życiu.
– Ewelina, nie jesteś już dzieckiem – powiedziała mi ostatnio Anka, moja przyjaciółka, gdy po raz kolejny opowiadałam jej, że matka i Marcin znowu się spięli. – Może czas przestać próbować ich pogodzić. Może czas się odciąć?
Tylko jak się odciąć od kogoś, kto cię urodził?
Żebyś w końcu przejrzała na oczy
– Ja się naprawdę za ciebie modlę, Ewelina. Codziennie. Żebyś w końcu przejrzała na oczy i się z nim rozwiodła – powiedziała moja matka tonem tak spokojnym, jakby mówiła o pogodzie.
– Słucham?! – oparłam dłonie o stół. – Ty się modlisz, żebym się rozwiodła z własnym mężem?
– Bo to nie jest małżeństwo, Ewelina. To wegetacja. On jest nijaki. Nudny. Bez ambicji. Ty masz talent, energię, a on cię tylko ciągnie w dół. Widzisz, jak cię zmienił?
– On mnie nie zmienił. To ja... dorosłam.
– Acha, dorosłaś... A pamiętasz, jak mówiłaś, że chcesz kiedyś własną pracownię, wystawy, że będziesz żyła z ilustracji? Gdzie to wszystko się podziało?
– Mamo, to moje życie. Nie twoje.
– A ja myślisz, co? Siedziałam cicho całe życie, żebyś miała łatwiej. Nie narzekałam, nie płakałam, jak twój ojciec odszedł. A teraz mam patrzeć, jak ty marnujesz się przy jakimś... Marcinie?
Wbiło mnie w miejsce. Ta rozmowa wymknęła się spod kontroli. Znałam jej złośliwości, ale pierwszy raz tak otwarcie powiedziała, że czeka na mój rozwód.
– Ty nie chcesz mojego szczęścia. Ty chcesz mieć rację.
Zofia odwróciła się do zlewu.
– Nie rozumiesz, jak bardzo się poświęciłam. Ale ty nigdy niczego nie widzisz poza sobą.
A ja? Stałam z zaciśniętymi zębami i jednym pytaniem w głowie: czy to jeszcze troska, czy już czysta manipulacja?
Gdzie kończy się prawda
– Twoja matka znowu mnie obrażała – powiedział Marcin, nawet na mnie nie patrząc. Stał przy kuchennym blacie i kroił marchewkę z takim skupieniem, jakby od tego zależało przetrwanie naszego małżeństwa.
– A ty co? Nawet nie próbujesz się odezwać, obronić... Jesteś tam tylko ciałem. I jeszcze robisz minę świętego.
– Bo co mam robić? Pokłócić się z nią? Krzyczeć? Wtedy byłoby: „O, widzisz, Ewelina? Twój mąż to agresor”.
– Więc wolisz milczeć?
– Wolę nie wchodzić między was. To twoja matka, nie moja. I chyba sama widzisz, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
– Bo się nigdy nawet nie starałeś! – wybuchłam. – Od początku miałeś ją gdzieś! Nie zależało ci!
– Bo gdy tylko otwieram usta, ona przewraca oczami – odbił natychmiast. – A ty udajesz, że nie widzisz. Przez pięć lat udajesz.
– Może... może faktycznie się nie nadajemy – wyrwało mi się.
Zapadła cisza. Marcin przestał kroić. Spojrzał na mnie po raz pierwszy tego wieczoru.
– Naprawdę tak myślisz?
Nie odpowiedziałam. Bo nie byłam pewna. Gdzie kończy się prawda, a zaczyna wpływ mojej matki? Usiadłam na krześle i ukryłam twarz w dłoniach. Czułam, że grunt mi się osuwa spod nóg. Między jednym westchnieniem a kolejnym zaczęłam się zastanawiać: co jeśli to nie ona psuje ten związek? Co jeśli coś we mnie pękło dużo wcześniej, tylko nie miałam odwagi tego zobaczyć?
To najgorszy typ
To miała być szybka wizyta – miałam tylko podrzucić mamie jej ulubiony krem. Ale kiedy wchodziłam po schodach, usłyszałam jej głos. Mówiła przez telefon. Z kimś bliskim, bo była rozluźniona, niemal rozbawiona.
– Robię, co mogę. Ona nie widzi, co to za pasożyt. Ale spokojnie, otworzy oczy. Musi. Tylko nie mogę za bardzo naciskać, bo się jeszcze zbuntuje. Młodzi tak mają.
Zamarłam. A ona mówiła dalej:
– On taki spokojny? A ja ci powiem, że to najgorszy typ. Zimny, wyrachowany. On ją niszczy od środka. A ona tego nie widzi. Ale nie spocznę, dopóki się z nim nie rozwiedzie.
Wtedy weszłam bez pukania. Trzasnęłam drzwiami. Mama aż podskoczyła, a telefon prawie wypadł jej z dłoni.
– Z kim rozmawiałaś?! – krzyknęłam.
– Ewelina, dziecko, to nie tak...
– To dokładnie tak! Podsłuchałam wszystko! Co ty wyprawiasz, mamo?! Dlaczego mnie okłamujesz, grasz przy mnie, a za plecami... planujesz mój rozwód?
– Ja cię tylko chronię!
– Przed czym?! Przed miłością?! Przed spokojem, którego ty nigdy nie miałaś?!
– Bo ty nie rozumiesz, kim on jest...
– To powiedz mi. Powiedz mi, co masz na jego temat. Powiedz, co cię tak boli, że aż sięgasz po modlitwy o moje nieszczęście. Mama zbladła. Oczy zaczęły jej drżeć.
– Bo ja go znam, Ewelina. Znam jego ojca. I nigdy ci o tym nie powiedziałam.
Stałam jak wryta. A ona po raz pierwszy wyglądała, jakby coś w niej naprawdę pękło.
Ty próbujesz to zniszczyć
– To było, zanim wyszłam za twojego ojca – zaczęła cicho. – Byłam młoda, pracowałam wtedy w sekretariacie na uczelni. On był inny niż wszyscy. Przystojny, szarmancki, starszy... To ojciec Marcina.
Serce mi łomotało jak oszalałe. Mama mówiła dalej.
– Spotykaliśmy się kilka miesięcy. Myślałam, że jestem dla niego kimś ważnym. A potem... po prostu zniknął. Przestał odbierać telefony. Dowiedziałam się, że był już wtedy zaręczony. Że jestem tylko jego „przygodą”.
Zakręciło mi się w głowie. Usiadłam ciężko na fotelu.
– Kiedy poznałaś Marcina... rozpoznałam nazwisko. Twarz. Głos. Jest taki sam jak on. I nie umiałam tego znieść. Nie mogłam patrzeć, jak zakochujesz się w synu człowieka, który mnie zostawił jak śmiecia.
– Więc to nie chodziło o Marcina, tylko o ciebie?! – wyrwało mi się.
Mama spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Nie umiesz sobie nawet wyobrazić, ile mnie to kosztowało. Całe życie żyłam z tym, że byłam dla kogoś tylko chwilą. I teraz miałam patrzeć, jak moja córka oddaje serce jego dziecku?
– Całe moje życie... żyłam pod twoje emocje – powiedziałam powoli, jakby odkrycie było zbyt wielkie, by się nim nie podzielić. – Nienawidzisz go, bo on przypomina ci krzywdę. Ale ja... ja go kocham. I ty próbujesz to zniszczyć.
Nie odpowiedziała. Odwróciła wzrok. A ja poczułam się, jakbym miała w rękach dwie przeszłości. I żadna nie należała do mnie.
Mam teraz płacić za błędy ojca?
– Twój ojciec miał romans z moją matką – powiedziałam cicho. – To dlatego ona od początku cię nie znosiła. Nie chodziło o ciebie, Marcin. Nigdy.
Milczał przez chwilę. Oparł się o kuchenny blat, patrzył gdzieś w dal, jakby szukał odpowiedzi na pytania, które właśnie zaczęły się w nim kotłować.
– Mój ojciec... wspominał kiedyś, że miał kobietę przed mamą. Ale to było... niby nic poważnego. Tak mówił. – Odwrócił się do mnie. – I co teraz? Co to dla nas zmienia?
– Nie wiem. Ale rozumiem teraz, skąd w niej ten jad. Ten upór. To wszystko... to była zemsta. Za swoje życie. Za to, że on ją skrzywdził.
– A ja? – Marcin wszedł mi w słowo. – Mam teraz płacić za błędy ojca? Mam stracić żonę, bo ktoś trzydzieści lat temu nie dotrzymał słowa?
– Nikt nie mówi, że masz za cokolwiek płacić... – wyszeptałam.
– A jednak płacę, Ewelina! – głos mu zadrżał. – Twoja matka mnie nienawidzi. Ty przez nią nie wiesz, co czujesz. Jesteśmy w tym trójkącie, z którego nie ma wyjścia. I tylko jedno z nas w ogóle nie bierze w tym udziału – ja.
Patrzyłam na niego. Na jego rozczarowanie.
– Nie jestem moim ojcem – powiedział, spokojniej.
–– Całe życie tłumaczyłam sobie jej toksyczność tym, że to troska. A to była rana, bolesna, która mnie oplatała każdego dnia. I nie wiem, czy jeszcze potrafię być z tobą... bez niej w tle.
Marcin nie powiedział nic. Po prostu odszedł do sypialni, zostawiając mnie samą – po raz pierwszy naprawdę samą – z wiedzą, która mogła rozbić wszystko, co mieliśmy.
Ewelina, 32 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Ojciec mnie wydziedziczył, bo wyszłam za mąż za biedaka. Nigdy nie rozumiał, że w życiu nie chodzi tylko o pieniądze”
- „Przez teściową uciekłam sprzed ołtarza. Doskonale wiedziała, co jej synalek ma za uszami, a milczała jak grób”
- „Ojciec krytykuje moje partnerki i mówi, że nie nadają się na żonę. Dla niego każda to szara myszka, albo awanturnica”




