Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęło się psuć. Może wtedy, gdy urodziła się ich córeczka i wszystko zaczęło się kręcić tylko wokół dziecka. Moja córka Alicja zawsze była poukładana, ambitna, oddana i zakochana w swoim mężu po uszy. Tymczasem teraz wyglądała na zmęczoną, rozgoryczoną i coraz częściej spuszczała wzrok, gdy pytałam, czy wszystko u nich w porządku. Zaczęłam coś podejrzewać, więc postanowiłam ratować Alicję i wziąć sprawy w swoje ręce.

Ledwo się do siebie odzywali

On co chwilę zerkał w telefon, ona przewracała oczami i przekomarzała się z nim o byle co. Gdy w kuchni zmywałyśmy wspólnie naczynia, nagle powiedziała:

– Mamo, powiedz mi szczerze… Czy ty z tatą zawsze byliście szczęśliwi?

Zatkało mnie. Alicja nigdy nie zadawała takich pytań. Wróciłyśmy wtedy do stołu, a ja obserwowałam, jak Adam gładzi córkę po włoskach, ale jego oczy były gdzieś daleko. Kilka dni później zadzwoniła do mnie i powiedziała bez żadnych emocji: – On chyba kogoś ma. Serce mi stanęło. Nie chciałam to wierzyć. Adam był z tych ciepłych, pomocnych mężczyzn. Zawsze dźwigał zakupy, robił Alicji herbatę, zanim jeszcze poprosiła. A teraz... chłód, obojętność i jakieś wieczne „nie mam czasu”. Wiedziałam jedno – to nie był czas na czekanie z założonymi rękami.

Wpatrywałam się w sufit, a głowę miałam pełną myśli. Wiem, że dzieci mają swoje życie i że nie powinnam się mieszać, ale jak można stać z boku, widząc, jak rozpada się rodzina twojego dziecka? Przecież to nie był tylko jej mąż, to też ojciec mojej wnuczki. A ja... no cóż, ja wciąż wierzyłam, że to wszystko da się jeszcze jakoś posklejać.

– Może przesadzasz? – zagadnęłam ją kilka dni później, udając, że nie chodzi o sprawy sercowe. – Adam wyglądał na zmęczonego, ale przecież nieobecność nie musi od razu znaczyć zdrady...

Spojrzała na mnie i cicho powiedziała: – Znalazłam w jego torbie rachunek z restauracji. Dwa wina, dwie przystawki, deser. Data? Wtedy, gdy powiedział, że siedzi po godzinach. Mamo, ja nie jestem głupia.

Nie miałam już wątpliwości. Ale co mogłam zrobić? Przecież nie pójdę do niego i nie zapytam wprost: „Zdradzasz moją córkę?”. Choć nie powiem – miałam ochotę. Tyle że wiedziałam, że to tylko pogorszy sprawę. Ona wciąż nie była pewna, wciąż się łudziła. A ja... chciałam jej dać, choć cień szansy, by to naprawili. Tylko jak? Potrzebowałam czegoś, co go zatrzyma, obudzi, przypomni mu, co ma do stracenia.

Przyszedł mi do głowy pomysł, który wszystko zmienił

To był impuls. Jeden z tych momentów, kiedy nie kalkulujesz, nie planujesz – po prostu robisz coś, bo czujesz, że musisz. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Adama.

– Cześć, możemy się spotkać bez Alicji? Tylko na chwilę.

Zaskoczyłam go. Wahał się, ale w końcu się zgodził. Umówiliśmy się w małej kawiarni niedaleko jego pracy. Czekałam z bijącym sercem. Gdy wszedł, wyglądał... inaczej. Trochę nieobecny, trochę zawstydzony. Usiedliśmy. Nie owijałam w bawełnę.

– Wiem, że między wami jest źle – zaczęłam cicho. – Alicja nie mówi wszystkiego, ale ja swoje widzę. I wiesz co? Nie przyszłam tu, żeby cię pouczać. Przyszłam, bo chcę wam pomóc. Adam... Ona jest w ciąży.

To było kłamstwo. Bezwstydne, bezczelne, ale wypowiedziane z takim przekonaniem, że sama przez chwilę w nie uwierzyłam. Adam zamarł. Zbladł, rozchylił usta, jakby miał coś powiedzieć, ale tylko wypuścił powietrze.

– Ona nic nie mówiła...

– Bo jeszcze nie zdążyła. Sama jest w szoku. Ale ja wiem, że jeśli istnieje jakakolwiek szansa, byście to wszystko uratowali, to teraz.

Zamilkł. Widziałam w jego oczach, że nie wie, co myśleć. Że go ruszyło. Że się cofnął o krok od tej swojej nowej tajemnicy. Wróciłam do domu i przez całą noc modliłam się, żeby to zadziałało. Żeby się opamiętał. Żeby wrócił.

Przez kilka dni nie działo się nic

Alicja nie wspominała ani słowem o tamtej rozmowie, nie zauważyłam też żadnej zmiany w jej nastroju. Myślałam, że Adam nic jej nie powiedział. Że może po prostu zignorował moje słowa. Albo, że zrozumiał, że skłamałam. Już zaczynałam żałować. A potem Alicja zadzwoniła wieczorem.

Mamo... on się zmienił. Nie wiem, co się stało, ale wrócił. Dosłownie i w przenośni. Zaczął gotować, zabrał mnie na spacer, rozmawia. I najdziwniejsze – nie wychodzi już z tym swoim telefonem do łazienki. Jakby nagle coś zrozumiał. Pamiętasz, jak kiedyś mówiłam, że on nie umie rozmawiać? Nagle umie.

Słuchałam jej, a z oczu płynęły mi łzy ulgi. Chciałam wierzyć, że to początek czegoś nowego. Że może moje kłamstwo nie było takie złe, skoro ich przybliżyło do siebie. Nawet jeśli nie było dziecka, może teraz pojawi się prawdziwa nadzieja. A potem wydarzyło się coś, czego nie przewidziałam.

Dwa tygodnie później Alicja przyszła do mnie z kamienną twarzą i powiedziała:

– Kiedy byłam dziś w łazience, jego telefon zawibrował. I nie wiem, co mnie podkusiło... ale zajrzałam. Wiadomości od jakiejś Moniki. Że tęskni, że jej brakuje. Mamo, on tylko grał.

Spojrzała na mnie podejrzliwie.

– A ty? Czy ty coś o tym wiesz?

Nie chciałam kłamać drugi raz, ale też nie potrafiłam spojrzeć jej w oczy i powiedzieć: „Tak, to ja to wymyśliłam. Ja powiedziałam mu, że jesteś w ciąży, żeby go zatrzymać”.

Alicja patrzyła na mnie z tym swoim chłodnym spokojem

– Coś się wydarzyło, mamo. On był zupełnie inny. Jakby ktoś nim potrząsnął. Ale teraz już wiem, że to nie była moja zasługa. To było coś innego. Ktoś inny.

– Może po prostu zrozumiał, że może wszystko stracić – wymamrotałam.

– A może ktoś mu powiedział, że będzie ojcem? – jej głos zadrżał. – Bo kiedy spytałam go wprost, dlaczego nagle się zmienił, odpowiedział, że „nie może pozwolić, by jego dziecko wychowywało się w rozbitej rodzinie”. Mamo... – zrobiła pauzę. – Ja nie jestem w ciąży. Więc kto mu to powiedział?

– To ja – wyszeptałam. – Przepraszam. Myślałam, że może jeśli poczuje, że coś go jeszcze z tobą łączy… Może się obudzi. Może sobie przypomni.

– Wiesz, co zrobiłaś? Odebrałaś mi decyzję. Sprawiłaś, że uwierzyłam w coś, co nigdy nie było prawdziwe. A najgorsze? Że bardziej bolało to, że on się nie zmienił naprawdę – tylko przez twoje kłamstwo. To już nie tylko on mnie zawiódł.

Wstała. I wyszła. A ja poczułam, że straciłam więcej, niż mogłam przewidzieć.

Minęły trzy miesiące, a Alicja nie odbierała moich telefonów

Nie przyjeżdżała z wnuczką, nie odpisywała na wiadomości. Wiem, że się nie wyprowadziła, bo jej koleżanka z pracy – która zna mnie od lat – powiedziała, że wciąż mieszka w tym samym miejscu. Podobno Adam się wyprowadził, a córka złożyła pozew o rozwód. Nie płakałam z tego powodu. Może to nawet była najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć. Ale boli mnie jedno – że już nie chciała mieć ze mną nic wspólnego.

Zastanawiałam się milion razy: co by było, gdybym nie powiedziała tamtego kłamstwa? Może i tak by się rozstali. Może tylko odwlekłam nieuniknione. A może... może naprawdę odebrałam jej ten ostatni kawałek godności. Bo nikt nie chce być kochany z litości. A Adam – choć przez chwilę udawał – nie zrobił tego z miłości. Tylko dlatego, że uwierzył w coś, czego nie było.

Wciąż myślę o tamtej rozmowie w kawiarni. O jego spojrzeniu, gdy wypowiedziałam to jedno zdanie. „Ona jest w ciąży.” Może naprawdę wtedy chciał wrócić. Może gdybym nie pchała się między nich, Alicja sama doszłaby do tej decyzji. Ale nie dałam jej tej szansy. Może kiedyś mi wybaczy, tylko dlatego, że też jestem jej matką i zrobiłam to, co wtedy uważałam za najlepsze.

Irena, 64 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także: