Na pierwsze zajęcia przyszłam za wcześnie. Weszłam do sali i od razu poczułam znajomy zapach uczelni – mieszanka kawy, papieru i starych kaloryferów. Trochę się denerwowałam, bo nie miałam jeszcze znajomych i byłam starsza od większości tych młodych, uśmiechniętych ludzi, którzy bez stresu rozmawiali ze sobą, jakby się znali od lat. Usiadłam w trzecim rzędzie, rozłożyłam zeszyt i przez chwilę gapiłam się na pustą tablicę. Wtedy jednak stało się coś, czego nie spodziewałabym się nawet w najśmielszych snach.
Na sali było tłoczno i głośno
Nagle wszyscy ucichli, bo do sali wszedł wykładowca.
– Dzień dobry wszystkim. Mam nadzieję, że nikogo nie wystraszę na starcie – rozległ się męski głos.
Podniosłam głowę i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To mój były. Wciąż tak samo nonszalancki jak kiedyś. Ubrany był w ciemną koszulę i dżinsy. Nic szczególnego, a jednak wyglądał dobrze. Aż za dobrze.
– Nazywam się Michał Zieliński i poprowadzę dla was wprowadzenie do literatury współczesnej – powiedział, opierając się o biurko. – Jeśli ktoś przyszedł tu przez przypadek, to jeszcze może uciec.
Nie uciekłam, chociaż bardzo chciałam. Poczułam, jak robi mi się gorąco. Jego głos... znałam go zbyt dobrze. Spędziliśmy razem dwa lata. Był moim pierwszym naprawdę poważnym związkiem. I moim pierwszym naprawdę bolesnym rozstaniem. Teraz stał przede mną, jakby nic się nie stało. Przesunął spojrzeniem po sali, na moment zatrzymał wzrok na mojej twarzy... i ruszył dalej. Czy będzie udawał, że mnie nie zna?
Siedziałam jak przyklejona do krzesła
Starałam się nie patrzeć na niego, choć każdy ruch przyciągał moje spojrzenie. Michał rozłożył notatki na biurku i zaczął tłumaczyć podstawowe zagadnienia literatury współczesnej. Jego głos był spokojny, pewny siebie, a ja czułam, jak w środku burzy się cały mój świat. Nie mogłam uwierzyć, że po tylu miesiącach milczenia znów go widzę.
Starałam się skupić na notatkach. Jego gesty były tak znajome: jak podnosił rękę, by wskazać fragment tekstu, jak stawiał długopis, gdy tłumaczył trudniejsze pojęcia. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak łatwo kiedyś dawałam się prowadzić jego słowom. A teraz? Teraz chciałam zachować dystans, choć serce biło mi jak szalone.
– Kto może powiedzieć, czym jest metafikcja? – zapytał, spoglądając w kierunku sali. Spojrzałam na swoje notatki, próbując przygotować odpowiedź.
Jego oczy znalazły mnie i na ułamek sekundy pojawiło się coś nieokreślonego w spojrzeniu. Czy to rozpoznanie? Czy zwykła uwaga nauczyciela?
Nie odezwałam się. Milczałam, bo każdy ruch, każda odpowiedź wydawały mi się teraz przesadzone. Chciałam zniknąć w cieniu sali, udawać, że nie jestem tym samym człowiekiem, który kiedyś dał mu całe swoje serce.
Po zajęciach ludzie zaczęli wychodzić, a ja zbierałam swoje rzeczy powoli, obserwując, jak Michał zamyka notatki. Wiedziałam, że nie mogę uciec. I wiedziałam też, że on czeka, choć na co – nie miałam pojęcia.
Wyszłam z sali
Korytarz był pełen studentów, śmiechu i rozmów, a ja jakby dryfowałam obok nich. Michał stał przy drzwiach, jakby czekał. Minęliśmy się, a w mojej głowie pojawiła się cała masa wspomnień – nasze pierwsze spotkanie, wspólne wieczory, późne rozmowy w kawiarni, które kończyły się zawsze za szybko. Wszystko powróciło naraz, w jednym uderzeniu serca. Nie mogłam uwierzyć, że teraz mamy się spotkać w takich okolicznościach – ja jako studentka nowego kierunku, on jako wykładowca.
– Hej – odezwał się w końcu, jakby znikąd, przerywając ciszę. – Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę.
Zamarłam na moment. To tylko jedno słowo, a jednak wywołało w moim wnętrzu falę emocji, których nie potrafiłam okiełznać. Odpowiedziałam cicho, zbyt cicho, żeby mógł usłyszeć: – Ja też nie.
Michał skinął głową i poszedł w stronę windy, a ja stałam przez chwilę, czując dziwne połączenie lęku i ekscytacji. Wiedziałam, że to spotkanie nie skończy się tak po prostu. Coś w powietrzu mówiło mi, że nie ucieknę już od przeszłości, która nagle znalazła się tu, w tej samej uczelni. Każdy krok przypominał mi o tym, że zmiana kierunku studiów to nie tylko nowe przedmioty – to także nowe wyzwania emocjonalne, których się nie spodziewałam.
Kolejny wykład był jeszcze trudniejszy
Sala wypełniona była po brzegi studentami, a ja usiadłam w jednym z końcowych rzędów, próbując wtopić się w tło. Michał wszedł z uśmiechem, jakby nie zdawał sobie sprawy z napięcia, które czułam. Rozłożył notatki i rozpoczął wykład, ale tym razem zwracał się bardziej do mnie niż do reszty sali. Każde słowo, każdy gest wydawały się ukrytym testem – sprawdzał, czy jeszcze potrafię reagować na jego obecność, czy nadal przyciąga mnie tak mocno jak kiedyś.
Podczas dyskusji studentów nie mogłam się skupić na pytaniach ani na odpowiedziach kolegów. Słyszałam tylko jego głos w głowie, przypominający mi o tym, co kiedyś było, o tych wszystkich rozmowach, w których śmialiśmy się do późna i planowaliśmy przyszłość. I nagle poczułam coś, czego się nie spodziewałam – gniew. Gniew na siebie za to, że wciąż tak łatwo poddaję się wspomnieniom.
– Czy ktoś może podać przykład metafory z najnowszej powieści? – zapytał, spoglądając w stronę sali, a jego wzrok na moment zatrzymał się na mnie. Serce zabiło mi szybciej. Odruchowo podniosłam rękę, choć nie miałam pewności, czy chcę odpowiadać.
– Bardzo dobrze – powiedział, gdy podałam przykład. – To pokazuje, że naprawdę starasz się rozumieć teksty, a nie tylko odtwarzać definicje.
To było… zbyt osobiste, zbyt bliskie. Czułam się jednocześnie dumna i zawstydzona. Nie wiedziałam, czy ten pochwała była dla mnie, czy dla wszystkich, ale wiedziałam jedno – moja obecność między ławkami już nigdy nie będzie zwyczajna.
Wyszłam powoli z sali, próbując zebrać myśli
Każdy krok był trudny – chciałam uciec od wspomnień, od emocji, które wróciły z siłą uderzenia. Jednak Michał ruszył za mną, jakby czekał, by porozmawiać.
– Cześć – powiedział spokojnie, uśmiechając się lekko. – Nie spodziewałem się, że wybierzesz ten kierunek.
Skinęłam głową, próbując ukryć drżenie w głosie. – Tak, potrzebowałam zmiany… – odpowiedziałam, choć wcale nie brzmiało to przekonująco.
Jego oczy śledziły każdy mój ruch. Było w nich coś, czego nie potrafiłam odczytać – może ciekawość, może dawna znajomość, może… coś więcej. Chciałam odejść, ale coś w jego spojrzeniu zatrzymało mnie w miejscu.
– Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o planach na przyszłość? – zaczął, z lekkim uśmiechem, który kiedyś sprawiał, że serce przyspieszało. – Nie myślałem, że spotkamy się tutaj.
Zawahałam się, przypominając sobie wszystkie słowa, które kiedyś mówił, wszystkie obietnice, które przepadły w powietrzu. Czułam mieszankę złości, tęsknoty i niepewności.
– Tak… – odparłam w końcu cicho. – To było dawno.
Chciałam, żeby rozmowa się skończyła, ale on kontynuował. Jego głos był spokojny, jakby chciał złagodzić napięcie między nami. Pytał o moje studia, o zainteresowania, a ja powoli zaczęłam odpowiadać. Każde słowo, każdy gest budził w nas dawne emocje, które nie zdążyły całkowicie zniknąć.
W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że mimo lat wszystko, co dzieliło nas kiedyś, nagle stało się znów obecne. Było w tym coś przerażającego i fascynującego jednocześnie.
– Może… kiedyś porozmawiamy spokojnie, poza uczelnią? – zaproponował na końcu, a ja tylko skinęłam głową.
Minęły tygodnie od pierwszego spotkania na uczelni
Każdy kolejny wykład był jak delikatne sprawdzanie granic – jego obecność wywoływała mieszankę napięcia, wspomnień i ciekawości. Stopniowo nauczyłam się patrzeć na niego nie tylko przez pryzmat przeszłości, lecz także jako osobę, z którą dzieliłam wspólne zainteresowania i intelektualne dyskusje.
Po jednym z zajęć Michał zaproponował, żebyśmy wyszli razem z sali i chwilę porozmawiali na korytarzu. Nie było już napięcia pierwszego spotkania. Rozmowa płynęła naturalnie, a ja czułam, że dawne urazy i niepewność powoli ustępują miejsca spokojowi. Mówił o literaturze, pytając o moje refleksje nad tekstami, a ja odpowiadałam szczerze, bez udawania.
– Wiesz – powiedział nagle – cieszę się, że zmieniłaś kierunek. Myślę, że to dobre dla ciebie miejsce.
Jego słowa były proste, a jednak niosły ogromną ulgę. Poczułam, że mogę zacząć od nowa, nie tylko w nauce, lecz także w relacji z nim – bez oczekiwań, bez dawnych ciężarów. Wiedziałam, że to nie koniec naszej historii, ale nowy etap, który mogę kształtować na własnych warunkach.
Kiedy wychodziłam z uczelni po ostatnim wykładzie w semestrze, spojrzałam na Michała. Uśmiechnął się, lekko skinął głową i odszedł. Nie czułam już lęku, tylko spokój i satysfakcję.
Ta niespodziewana konfrontacja z przeszłością okazała się darem – pozwoliła mi uwierzyć w siebie i swoje decyzje. Zrozumiałam, że zmiana kierunku była początkiem nie tylko edukacyjnej podróży, lecz także wewnętrznego odrodzenia. Nowe wyzwania nie były już straszne. Wiedziałam, że potrafię stawiać czoła trudnościom, zarówno w nauce, jak i w życiu osobistym. To była lekcja, którą zapamiętam na zawsze.
Klara, 25 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mama regularnie wpadała do mnie bez zapowiedzi. Cieszyłam się, że czuje się jak u siebie, ale miarka się przebrała”
- „Mąż siedzi z dzieckiem w domu, żebym mogła robić karierę. Teść z nas drwi i powtarza, że to facet musi zarabiać”
- „Gdy tylko zaczynałam temat dzieci, mąż mówił, że jeszcze nie czas. Czekałam długo, aż w końcu poznałam gorzką prawdę”





