Budziki dzwoniły co kilka minut, a ja wstawałem w ostatniej chwili, wciąż półprzytomny. Śniadanie ograniczało się do szybkiej kawy, którą wypijałem w biegu, a w drodze do biura przeglądałem maile, notując w głowie kolejne zadania i terminy. Każdy krok wydawał się wyścigiem z czasem, a ja czułem, że nigdy nie nadążę. Pieniądze, które zarabiałem, były ogromne, lecz nie było czasu ich wydawać ani cieszyć się nimi. Wieczorem, wracając do mieszkania, odczuwałem zmęczenie, które nie znikało. Pieniądze czekały na kontach, luksusowe gadżety i przedmioty otaczały mnie, lecz nic nie przynosiło prawdziwej radości. 

W domu czekała na mnie tylko cisza

Moje mieszkanie było przestronne i nowoczesne, pełne luksusowych przedmiotów, które miały świadczyć o sukcesie, ale brakowało w nim czegoś, co dawałoby poczucie życia. Samotność stawała się coraz bardziej namacalna – nawet w luksusowym wnętrzu czułem się obco, jakby ściany były barierą między mną a światem.

Musisz znaleźć czas dla siebie – powiedziała przyjaciółka podczas jednej z rzadkich rozmów telefonicznych.

– Nie mam kiedy – odpowiedziałem odruchowo, choć w głębi duszy czułem, że miała rację.

Spotkania towarzyskie były rzadkością. Gdy już się odbywały, rozmowy kręciły się wokół pracy, projektów i branży. Nigdy nie potrafiłem się wyłączyć, nawet na chwilę. Weekend w luksusowym hotelu stawał się kolejnym obowiązkiem, pełnym konferencji i raportów. Zaczynałem rozumieć, że pieniądze, które gromadziłem, nie dawały satysfakcji ani poczucia pełni.

– Chciałbym, żeby było inaczej – powiedziałem cicho sam do siebie, patrząc w ekran komputera, który wciąż migotał powiadomieniami.

Samotność przybierała różne formy

Ludzie patrzyli na mnie z podziwem i zazdrościli, że mogę sobie pozwolić na wszystko, tylko że każdy z tych przedmiotów był jedynie maską, zasłoną dla zmęczenia i poczucia samotności, które narastało we mnie z dnia na dzień.

– Widzę, że masz nowy model – rzucił kolega podczas spotkania w biurze.

– Tak, przydaje się w trasie – odpowiedziałem, uśmiechając się, choć w środku czułem pustkę.

Ciche mieszkanie, pusty stół, brak kogoś, z kim można byłoby podzielić sukces. Nawet drogie gadżety i samochody wydawały się bezużyteczne w obliczu pustki, którą odczuwałem w środku. Każdy luksusowy gadżet miał symbolizować sukces, ale w rzeczywistości przypominały mi o tym, ile straciłem – czasu, życia, prostych przyjemności.

Wieczorem, w ciszy patrzyłem na przedmioty, które miały mi przynosić szczęście. Wszystko było kosztowne, ale nie potrafiło wypełnić pustki, którą czułem w środku. Zrozumiałem, że prawdziwy luksus nie tkwi w rzeczach ani w pieniądzach, lecz w chwilach, których nie mogłem sobie pozwolić. Miliony na koncie nie zastępowały mi chwil spędzonych z ludźmi, których kochałem.

Kalendarz nie pozostawiał miejsca na przerwę

Każdy dzień wypełniały spotkania, telefony, maile i raporty, a ja czułem, że coraz mniej z siebie mi zostaje. Ludzie gratulowali mi sukcesu, ale w duchu wiedziałem, że cena, jaką płacę, jest wysoka. Każda godzina pracy, każdy kontrakt i każde zadanie odbierały mi coś, czego nie da się kupić ani nadrobić.

– Wszystko w porządku? – spytał asystent, zauważając moje zmęczenie.

– Tak, wszystko pod kontrolą – odparłem automatycznie, choć wcale tak się nie czułem.

Zrozumiałem, że sukces w moim wydaniu oznaczał ciągły pośpiech i brak wyboru. Każdy kolejny projekt był kolejnym ogniwem w łańcuchu, który trzymał mnie w miejscu, ograniczał i wymuszał kolejne wysiłki. Nawet najdroższe gadżety i luksusowe samochody nie dawały poczucia wolności ani spełnienia.

Zdałem sobie sprawę, że szczęście nie kryje się w liczbach

W lustrze widziałem człowieka zmęczonego, który nie potrafił się zatrzymać, choć wiedział, że potrzebuje oddechu. Inni zazdrościli mojego luksusu, ale nikt nie widział cienia samotności, które kryły się pod tym pozornym sukcesem. Każde zwycięstwo, każdy kontrakt i każda kolejna suma na koncie przypominały mi, że naprawdę bogaty nie jest ten, kto zarabia miliony, lecz ten, kto potrafi cieszyć się nimi, mając przy sobie bliskich i czas, by żyć.

– Może czas na chwilę odpoczynku – powiedziałem sam do siebie, patrząc na migające powiadomienia w telefonie.

Czasami siadałem w ciszy apartamentu i wyobrażałem sobie zwykłe chwile – spacer po parku, rozmowę przy kawie, wieczór z książką bez konieczności odpowiadania na telefony. Wtedy uświadamiałem sobie, jak bardzo mnie ominęło. Pieniądze, które kiedyś wydawały się kluczem do szczęścia, okazały się jedynie symbolem życia, którego nie prowadziłem. Wszystko, co osiągnąłem, okazało się atrapą – luksus, sukces i wrażenie kontroli nad światem nie zastępowały mi chwil, które mogłyby nadać mojemu życiu sens.

– Może kiedyś nauczę się żyć inaczej – powiedziałem cicho, do nikogo.

Nie chodziło już o zarobki ani o prestiż. Chodziło o wolność, o możliwość spędzenia chwili bez zobowiązań, o czas dla siebie i ludzi, których kocham. 
Teraz wiedziałem jedno: jeśli nie zmienię swojego życia, stracę nie tylko czas, ale i samego siebie. Miliony nie zastąpią chwil, które naprawdę mają znaczenie. Pieniądze mogły kupić wygodę, ale nie miłość, nie przyjaźń ani spokój ducha. Prawdziwe bogactwo kryło się w tym, czego nie dało się kupić.

Michał, 38 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także: