Nigdy nie sądziłem, że mogę znaleźć się w sytuacji, w której będę konkurował z własnym synem o kobietę. Zawsze uważałem, że znam granice przyzwoitości, że pewnych rzeczy się po prostu nie robi. A jednak los miał dla mnie inne plany. Spotkanie z Mariolą wywołało w moim sercu coś, czego dawno nie czułem – fascynację i pożądanie, które odebrały mi rozum. Nie zdawałem sobie sprawy, że to wszystko jest tylko grą i manipulacją. I że na końcu zostaniemy z niczym.
Byłem nią zafascynowany
Weekend zapowiadał się spokojnie, a ja chciałem wreszcie oderwać się od codzienności i pracy w biurze. Działka nad jeziorem była moim azylem, miejscem, w którym mogłem w spokoju popracować w ogrodzie lub po prostu posiedzieć na tarasie z kawą. Tym razem miałem gości – Grzegorz i jego dziewczyna, Mariola. Chciałem, żeby czuli się u mnie komfortowo, przygotowałem dla nich oddzielny pokój i nastawiłem się na spokojną rozmowę i wspólny grill.
Kiedy przyjechali, od razu poczułem, że Mariola jest inna niż wszystkie kobiety, które dotąd znałem. Zrobiła na mnie wrażenie swoją elegancją i pewnością siebie, ale jednocześnie potrafiła błyskotliwie wtrącić coś do rozmowy. Jej spojrzenie było inteligentne, a uśmiech lekko prowokujący. Grzegorz wydawał się zauroczony, ale jego reakcje były nieco spięte, jakby wiedział, że przy tej dziewczynie trzeba mieć się na baczności.
Wieczorem rozpaliliśmy ognisko. Rozmowy toczyły się lekko, choć w powietrzu czułem subtelne napięcie. Mariola zadawała pytania i zwracała się głównie do mnie, co sprawiało, że Grzegorz wyglądał na lekko niezadowolonego. Postanowiłem, że będę starał się utrzymać neutralną pozycję, ale trudno było ignorować rosnącą ciekawość i fascynację, które budziła we mnie jej obecność.
Po kilku drinkach poczułem, że różnica wieku między nami nie przeszkadza nam w rozmowie. W pewnym momencie przeszliśmy na „ty”, a temat żartów i wspomnień sprawił, że atmosfera stała się mniej formalna. Grzegorz zdawał się znużony i w końcu poszedł spać, zostawiając nas sam na sam. To był moment, w którym poczułem dziwne, niepokojące zainteresowanie Mariolą – fascynację, której nie potrafiłem zignorować.
Nie mogłem się jej oprzeć
Rano obudziłem się wcześnie. Wyszedłem przed dom i zobaczyłem Mariolę, która wędrowała w kierunku jeziora. Jej lekkość w ruchach i pewność siebie od razu przykuły moją uwagę. Uśmiechnęła się, dostrzegając mnie na tarasie. W jej oczach było coś intrygującego, jakby chciała sprawdzić, jak zareaguję. Nie mogłem tego zignorować – poszedłem za nią.
– Przyłączysz się?
Chwila wahania, potem skinąłem głową. Nie chciałem wyjść na niezdarnego, więc szybko zdjąłem koszulkę i weszliśmy do wody. Pierwsze ruchy były nieporadne, ale potem powoli oddałem się pływaniu. Jej śmiech odbijał się echem nad taflą jeziora, a ja nie potrafiłem odwrócić wzroku. Jej ciało, ruchy, pewność siebie – wszystko przyciągało mnie jak magnes. Czułem, że to, co się dzieje, wymyka się spod kontroli, że tak nie powinno być. Ale nie mogłem się oprzeć.
Po chwili wyszliśmy na brzeg. Mariola otuliła się ręcznikiem, a ja próbowałem skupić się na czymś neutralnym – przygotowaniu śniadania, ale myśli ciągle wracały do niej. Usiedliśmy przy stole i choć rozmawialiśmy, podświadomie czułem subtelne sygnały, które wysyłała w moją stronę – spojrzenia, lekkie przymrużenia oczu, sposób, w jaki uśmiechała się do mnie.
– Muszę popracować nad referatem, ale… może mógłbyś mi towarzyszyć?
Nie spodziewałem się takiej propozycji, ale zgodziłem się, czując dziwną satysfakcję z możliwości bycia blisko niej. W ciągu kilku godzin odkryłem, że Mariola doskonale potrafi manipulować sytuacją. Czasem lekko prowokowała, czasem ignorowała Grzegorza, by sprawdzić, jak zareaguję. Byłem świadomy, że gra emocjami, a ja wbrew logice i rozsądkowi zaczynałem wciągać się w tę subtelną grę.
Czułem, że to nie w porządku
Dni mijały, a ja coraz bardziej odczuwałem, że Mariola nie traktuje nas równo. Zauważyłem, że jej spojrzenia i uwagi często kierowały się ku mnie, a Grzegorz, choć początkowo uśmiechnięty, coraz częściej spoglądał na nas z lekką irytacją. Nie mogłem powstrzymać rosnącego zainteresowania – fascynacja mieszała się z poczuciem winy, bo przecież to była dziewczyna mojego syna.
– To dobry pomysł, żeby pisać tu ten referat – powiedziałem, starając się brzmieć obojętnie. – Jest cisza i spokój, idealne warunki do pracy.
– Tak, w takich chwilach najlepiej pracuje się w spokojnej atmosferze. I w dobrym towarzystwie.
Zauważyłem, że Mariola subtelnie testuje granice. Pytała o moje życie, moje przeszłe relacje, żartowała o różnicy wieku między nami. Grzegorz coraz częściej znikał na spacer, zostawiając nas sam na sam. A ja czułem, że chcę być blisko niej bardziej niż powinienem.
Wieczorem, przy ognisku, sytuacja stała się bardziej napięta. Mariola opowiadała dowcipy, komentowała moje gesty i mimikę. Grzegorz siedział cicho, często spoglądając w niebo lub w kierunku wody, jakby szukał wymówki, by odejść. Czułem frustrację, ale też niepokojące poczucie satysfakcji, bo jej uwaga skupiała się na mnie.
– Chciałbyś zobaczyć kilka notatek do referatu?
– Jasne.
To był moment, w którym zdałem sobie sprawę, że Mariola kontroluje sytuację. A ja, zamiast się wycofać, pozwalałem się wciągać w jej subtelną grę. Rywalizacja z własnym synem stała się realna, a ja nie potrafiłem odsunąć myśli, że coś, co zaczęło się od niewinnej fascynacji, może przerodzić się w coś znacznie bardziej skomplikowanego.
Coś nie dawało mi spokoju
Nie mogłem zaprzeczyć, że Mariola działała na mnie coraz silniej. Każdy jej gest, uśmiech czy spojrzenie wydawały się starannie wyważone, tak jakby testowała granice mojej wytrzymałości. Wiedziałem, że syn obserwuje wszystko z boku, ale nie potrafiłem powstrzymać napięcia, które rosło między nami. To, co początkowo wydawało się niewinną fascynacją, zaczęło przeradzać się w coś, czego nie powinienem pozwolić sobie doświadczyć.
– Wiesz, chyba woda dziś wyjątkowo przyjemna. Może znów popływamy razem?
– Nie wiem… Chociaż… czemu nie.
Chłód wody szybko ustąpił, a ja zdałem sobie sprawę, jak bardzo jestem podatny na jej obecność. Niepostrzeżenie przeniosłem się bliżej, czując, że każde jej słowo, każdy gest podsyca moje emocje. Grzegorz pojawił się na brzegu dopiero po chwili, ale Mariola wydawała się go ignorować, co tylko pogłębiało moje poczucie napięcia.
W ciągu kolejnych dni sytuacja stała się bardziej skomplikowana. Mariola coraz częściej pytała o moje życie, o moje zwyczaje, ale też... o finanse. A ja zacząłem coraz częściej proponować pomoc w referacie i drobne zakupy. Przelewałem jej drobne kwoty na książki i materiały, poświęcałem swój czas na wsparcie jej w pisaniu.
– Możesz mi pomóc z tym rozdziałem? Będzie mi łatwiej, jeśli to zredagujesz.
– Jasne, oczywiście.
Nie czułem się wykorzystywany. Jeszcze nie. Ale coś nie dawało mi spokoju. Mimo wszystko zamiast uciekać, pozwalałem się wciągać w jej grę. Każdy dzień, każda rozmowa tylko utwierdzała mnie w tym, że pragnę jej coraz bardziej, mimo że wiedziałem, że to ryzykowne i nieodpowiednie.
Daliśmy się oszukać
Nie minęło wiele czasu, a ja zacząłem dostrzegać prawdziwe zamiary Marioli. Coś, co wcześniej brałem za niewinny flirt, teraz nabierało innego znaczenia. Zauważyłem, że w jej działaniach pojawiła się wyraźna kalkulacja – sposób, w jaki poruszała temat wydatków, prosiła o drobne przysługi i testowała naszą cierpliwość. Grzegorz był coraz bardziej zrezygnowany, a ja nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że obaj zostaliśmy wciągnięci w jej grę.
Pewnego ranka byłem świadkiem sytuacji, która wydała mi się dziwnie znajoma. Mariola robiła do Grzegorza maślane oczy i prosiła o przysługę.
– Potrzebuję trochę gotówki na materiały do referatu. Bez tego nie uda mi się skończyć.
Patrzyłem jak Grzegorz, choć niezadowolony, wyciągnął portfel. Zrobiło mi się dziwnie, bo zrozumiałem, że Mariola potrafi nas zmanipulować bez najmniejszego wysiłku. Zrozumiałem, że wcale nie chodziło jej o mnie. Że nas obu wodziła za nos.
Następnego dnia odkryłem, że jej plecak zniknął z naszego domu. Zadzwoniła tylko raz, mówiąc, że wyjeżdża, że miała coś pilnego do załatwienia. Nie pożenała się. W jednym momencie uświadomiłem sobie, że zarówno ja, jak i syn daliśmy się oszukać, a nasze poczucie rywalizacji było jej narzędziem.
– Więc to była tylko zabawa?
– Na to wygląda.
Poczuliśmy pustkę. Okazało się, że bezlitośnie nas wykorzystała. Zostały tylko wspomnienia, napięcie, które przez kilka dni trzymało nas w niepewności, i świadomość, że daliśmy się oszukać kobiecie, która potrafiła manipulować uczuciami i finansami w równym stopniu.
To była bolesna lekcja
Minęły tygodnie od tamtego weekendu nad jeziorem. Mariola zniknęła z naszego życia bez śladu, zostawiając w nim chaos emocji, niedopowiedzeń i wstydu. Grzegorz unikał rozmów na ten temat, a ja wciąż wracałem myślami do jej spojrzeń, jej słów, które potrafiły jednocześnie kusić i ranić.
Musiałem zaakceptować fakt, że zostałem wykorzystany. Nasza rywalizacja, którą uważałem za chwilową słabość, okazała się narzędziem w rękach osoby, która doskonale wiedziała, czego chce i jak to osiągnąć. Zrozumiałem, że cała fascynacja i napięcie były dla niej tylko grą, a my staliśmy się pionkami. To była dla mnie bolesna lekcja, bo przecież zawsze uważałem siebie za człowieka rozsądnego, który potrafi ocenić sytuację i przewidzieć konsekwencje.
Rozmawiając z Grzegorzem, w końcu przyznaliśmy przed sobą prawdę – daliśmy się wciągnąć w coś, czego nie powinniśmy byli nawet zaczynać. Wspólne milczenie stało się ciężkie, a każde wspomnienie Marioli przypominało nam o własnej naiwności. Nasze relacje wymagały teraz czasu i dystansu, bo poczucie rywalizacji pozostawiło ślad, który trudno było zatrzeć.
Czas nauczył mnie jednego – nie każda fascynacja jest warta ryzyka, a ludzie nie zawsze okazują się tymi, za kogo się podają. Mariola była mistrzynią manipulacji, a ja, choć dorosły i doświadczony, dałem się wciągnąć w jej świat. Pozostały tylko wspomnienia, gorzka lekcja i poczucie, że czasami człowiek uczy się najwięcej wtedy, gdy straci coś, co wydawało się bliskie.
Czułem pustkę, ale też coś w rodzaju ulgi – wiedziałem, że przynajmniej możemy wrócić do normalności, nawet jeśli nauka kosztowała nas więcej, niż chcielibyśmy przyznać. I choć nigdy już nie zapomnę Marioli, jej uśmiechu i sprytu, to wiedziałem, że żadna gra nie powinna wciągać tak głęboko.
Jan, 48 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „W moim małżeństwie panował listopadowy chłód. Sąsiad dawał mi więcej ciepła niż kaloryfery w zimny wieczór”
- „Żona przeszła na weganizm i podawała mi jedzenie z krzaka. A ja śniłem o kotletach schabowych w złociutkiej panierce”
- „Zrobiłam wnukom kotyliony na Dzień Niepodległości, a oni mnie tylko wyśmiali. Młodzi mają 0 poczucia patriotyzmu”









